KNOW-HOW

Dodano:   /  Zmieniono: 
Idealny pielęgniarz.
Inżynierowie z londyńskiego Imperial College skonstruowali robota do pobierania krwi. Uczeni twierdzą, że wykonuje on swoją pracę znacznie lepiej niż człowiek. Najważniejszą jego zaletą jest stuprocentowa skuteczność. Robot bezbłędnie wprowadza igłę do żyły, dzięki czemu pacjent nie jest narażony na wielokrotne kłucie. Poza tym nie przekłuwa naczyń krwionośnych na wylot. Wszystko dzięki temu, że obdarzono go wyczulonym zmysłem dotyku: poprzez delikatne badanie ramienia próbnikiem z łatwością rozpoznaje, co znajduje się pod skórą. Następnie robot pokazuje na monitorze, jakie jest położenie żył, a obsługujący go wybiera najlepszą i programuje maszynę na dalsze postępowanie. W czasie wprowadzania igły specjalne mierniki czuwają nad ustaleniem odpowiedniej siły wkłuwania. Robot działa w sposób zindywidualizowany - nie "zakłada", że żyły wszystkich pacjentów są takie same. Ułatwia to pobieranie krwi od ludzi otyłych, dzieci i od pacjentów po długotrwałym leczeniu, którym ze względu na możliwość wystąpienia stanów zapalnych czy zakrzepicy nie można ciągle nakłuwać żył w tym samym miejscu. Urządzenie przetestowano na razie tylko na sztucznych kończynach, używanych przez studentów medycyny do ćwiczeń praktycznych. Czy ludzie będą chcieli powierzyć swe ramię robotowi? Warto wspomnieć, że robot jest półautomatyczny i ostateczną decyzję podejmuje obsługujący.

Dokąd idziesz?
Naukowcy z nowojorskiego University of Rochester sugerują, że pojawienie się zaburzeń orientacji u ludzi z chorobą Alzheimera nie jest wynikiem utraty pamięci - jak uważano dotychczas - lecz zaburzeń wzroku. Dowodzą tego badania przeprowadzone przez Charlesa Duffy?ego nad przetwarzaniem wzorców wzrokowych przez małpy. Wykonano też eksperyment z udziałem jedenastu chorych i osiemnastu zdrowych osób. Na dużym monitorze komputerowym obserwowały one wzory graficzne. Na ekranie było widać kropki promieniście wychodzące z plamy, co wywoływało wrażenie, że obserwator porusza się naprzód. Następnie zbadano zdolność znalezienia tych wzorów w obecności kropek poruszających się w sposób przypadkowy. Gdy 15 proc. kropek poruszało się promieniście, osoby zdrowe - zarówno młodsze, jak i starsze - prawidłowo identyfikowały figury. Ale chorzy na Alzheimera potrzebowali do tego dwukrotnie więcej bodźców. Aby więc się sprawnie poruszać, muszą otrzymywać więcej sygnałów wzrokowych. W przeciwnym razie nie widzą, dokąd idą.
Spadające gwiazdy.
Zdaniem irlandzkich i rosyjskich astronomów, fajerwerki na niebie obserwowane przez wiele osób ubiegłej jesieni zostały w rzeczywistości zapoczątkowane 666 lat temu. Rankiem 17 listopada obserwowano na nieboskłonie jasne rozbłyski i spadające gwiazdy. Widowisko to spowodowane było przez wpadające w atmosferę ziemską cząstki po przelocie komety Tempela-Tuttle?a w 1333 r. Oceniając ich jas- ność, obliczono, że wiele z nich miało średnicę centymetra i że wpadały w atmosferę z siłą rozpędzonej dziesięciotonowej ciężarówki. Pokaz ten był w istocie niespodziewanym deszczem leonidów. Niestety, wiele osób przegapiło go, ponieważ zdarzył się 16 godzin przed zapowiadanym spektaklem gwiezdnym. Deszcz leonidów, który spadł później, nie był tak efektowny. Meteory były wprawdzie liczniejsze, ale nie rozbłyskiwały tak jasno. W najnowszym wydaniu czasopisma "Monthly Notices of the Royal Astronomical Society" naukowcy z Irlandii Północnej i Rosji opisują, jak za pomocą modelu komputerowego udało im się obliczyć, kiedy cząstki te zostały wyrzucone z komety w postaci długiego wąskiego strumienia.

Ziewanie prenatalne.
Amerykańscy badacze uważają, że choć ziewanie to ważny etap rozwoju płuc u nie narodzonych dzieci, to u dorosłych nie służy ono żadnemu celowi. Niektóre teorie traktują je jako zachowanie społeczne lub wynikające z potrzeby dotlenienia. Odmiennego zdania jest Richard Roberts z Genetics and Prenatal Diagnostic Center w Signal Mountain w stanie Tennessee. Dzięki wielogodzinnym obserwacjom płodów, u których podejrzewano możliwość wystąpienia problemów zdrowotnych, zauważył, że dzieci ziewają i mają czkawkę już od jedenastego tygodnia życia płodowego. Naukowcy sądzą, że zarówno ziewanie, jak i czkawka pozwalają zredukować ciśnienie w płucach i oczyścić tkankę, która może blokować drogi oddechowe. Płuca płodów wydzielają płyny tworzące wraz z moczem wody płodowe. Jeśli płyny te nie mogą się wydostać z płuc, drogi oddechowe nadmiernie się rozszerzają i dochodzi do ich uszkodzenia. Dzieci, u których występuje wrodzone zaczopowanie dróg oddechowych, rodzą się czasem ze zdeformowanymi płucami. Dorośli nie potrzebują ziewania i czkawki. Naukowcy są zdania, że jest to jedynie nawyk z wczesnej fazy rozwoju. Ziewanie występuje również u ryb i żółwi, możliwe więc, że było to zachowanie charakterystyczne także dla naszego przodka.

Więcej możesz przeczytać w 19/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.