Klucz do unii

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z NIKOLAUSEM VAN DER PASEM, dyrektorem generalnym zespołu zadaniowego Komisji Europejskiej ds. negocjacji akcesyjnych
Andrzej Szoszkiewicz: - Ponad rok temu Unia Europejska rozpoczęła negocjacje z Polską. Ile problemów udało się w tym czasie rozwiązać?
Nikolaus van der Pas: - W szufladzie mojego biurka leży mała kartka papieru, na której jeszcze przed rozpoczęciem negocjacji zapisałem oczekiwania dotyczące tempa tego procesu. Porównując ostatnio to, czego dokonaliśmy, z moimi notatkami sprzed ponad roku, stwierdziłem, że na razie wszystko przebiega zgodnie z wytyczonym planem. Zapisałem wtedy, że od czerwca 1998 r. do czerwca 2000 r., czyli podczas czterech kolejnych prezydencji - austriackiej, niemieckiej, fińskiej i portugalskiej - rozpoczniemy rozmowy dotyczące wszystkich 31 planowanych zagadnień. Do połowy przyszłego roku znane będą więc sporne punkty i rozpoczniemy poszukiwanie kompromisowych rozwiązań. W następnych trzech pół- roczach, a więc w czasie prezydencji francuskiej, szwedzkiej i belgijskiej, powinniśmy zakończyć rokowania, lecz powodzenie tego misternego planu tylko w niewielkim stopniu zależy od mojego zespołu.
- Gdzie leży więc klucz do sukcesu w negocjacjach?
- Wielokrotnie ostrzegałem, że plan może wziąć w łeb, jeżeli Polska nie będzie na czas wdrażała aquis communautaire, czyli dorobku prawnego unii w każdej z negocjowanych dziedzin. Powtarzam to na każdym kroku, gdyż mam w związku z tym pewne obawy. Oczywiście, że zdaję sobie sprawę, jak trudny jest ten proces w Polsce. Jestem pod wrażeniem tego wszystkiego, co zostało w tym kraju dokonane i to w tak krótkim okresie, choć do nadrobienia pozostało jeszcze bardzo wiele. Polska postawiła sobie bardzo ambitny cel: chce być gotowa do członkostwa 1 stycznia 2003 r. W praktyce musicie być gotowi pół roku wcześniej, byśmy do czasu uzyskania pełnego członkostwa mogli sprawdzić, czy wdrożono aquis i inne zobowiązania ustalone przy stole rokowań.
- Jak ocenia pan polski zespół negocjacyjny?
- Do dobrej tradycji negocjatorów należy wstrzymywanie się od komentarzy na temat organizacji zespołu po drugiej stronie stołu rokowań. Na podstawie dotychczasowych doświadczeń dobrze oceniam skuteczność jego działania. Polscy negocjatorzy przyjeżdżający na sesje screeningowe są bardzo dobrze przygotowani. Nie mam większych zastrzeżeń do treści odpowiedzi, które otrzymujemy od waszej strony na pytania dotyczące szczegółów polskiego prawodawstwa. Także stanowiska negocjacyjne przekazywane są na czas, mimo że za każdym razem muszą być wcześniej przyjęte przez rząd.
- Główny negocjator Polski, Jan Kułakowski, uważa, że gdyby unia nie podchodziła do rokowań zbyt formalistycznie, moglibyśmy osiągnąć większy postęp.
- Krytyka ministra Kułakowskiego była ostra i szeroko cytowana przez brukselską prasę. Rzeczywiście, w Brukseli dokumenty negocjacyjne przegląda i opiniuje spora grupa osób. Faktem jest też, że w pewnym momencie dokumenty krążyły zbyt długo między komisją a przedstawicielami państw członkowskich, co spowodowało pewne opóźnienie.


O przyszłym kształcie Unii Europejskiej powinny decydować także nowe państwa członkowskie

- Polacy są zaniepokojeni, że zapowiadana reforma instytucji Unii Europejskiej może opóźnić jej rozszerzenie.
- Ta decyzja należy do szefów rządów piętnastki. Ja mogę jedynie wyrazić moje prywatne zdanie. Sądzę, że wiele problemów związanych z reformowaniem instytucji należy załatwić jeszcze przed rozszerzeniem. Dotyczy to konsekwencji wcielanego właśnie w życie traktatu amsterdamskiego i kryzysu unijnych instytucji w następstwie ustąpienia członków Komisji Europejskiej. Na listę najpilniejszych spraw wpisałbym ustalenie liczby komisarzy, zmianę podziału głosów w Radzie UE i rozszerzenie zakresu decyzji podejmowanych większością głosów. Ostatnia dymisja członków komisji zmusza nas do zastanowienia się, czy gremium to ma ponosić zbiorową odpowiedzialność, czy może wprowadzić odpowiedzialność indywidualną. Te sprawy wymagają pilnego rozwiązania. Ponadto rozpoczynamy dyskusję nad przyszłością Unii Europejskiej. Chcemy się zastanowić, jaki jest ostateczny cel integracji europejskiej. Dotychczas nigdy poważnie o tym nie dyskutowaliśmy, lecz posuwaliśmy się pragmatycznie do przodu. Doszliśmy do miejsca, w którym wspólna polityka UE ma coraz większy wpływ na politykę poszczególnych krajów, każdy obywatel unii odczuwa decyzje Brukseli na własnej skórze. W tej sytuacji niezbędna jest poważna debata nad legitymizacją unijnej władzy.
- Jest to dyskusja także o nas, gdyż za kilka lat zostaniemy przyjęci do UE. Na razie jednak unia nie pyta nas, co o tym wszystkim sądzimy.
- Uważam, że możemy rozpocząć tę dyskusję w ramach piętnastki, lecz nie możemy wyciągać ostatecznych wniosków dopóty, dopóki nie zostaną przyjęci nowi członkowie. W tak fundamentalnych sprawach dla przyszłego kształtu Unii Europejskiej każdy powinien mieć prawo głosu, również nowe państwa członkowskie.
- Polski rząd nie zajął oficjalnego stanowiska w sprawie Agendy 2000, czyli planu finansowego UE na lata 2000-2006, tymczasem niektórzy nasi ministrowie krytykują decyzje zawarte w dokumencie.
- Chodzi zapewne o rolnictwo. Wątpliwości wyrażane przez stronę polską wypływają z waszego stanowiska negocjacyjnego. Już w czerwcu ubiegłego roku, czyli zaledwie trzy miesiące po rozpoczęciu screeningu, na szczycie środkowoeuropejskim w Salzburgu, ówczesny polski minister rolnictwa powiedział mi, że jedyną rzeczą, jakiej Polska nie zaakceptuje w Agendzie 2000, jest brak dopłat kompensacyjnych dla rolników państw, które przystąpią do UE przed rokiem 2006. My natomiast oparliśmy nasze plany finansowe na założeniach własnego stanowiska negocjacyjnego, a ono nie przewiduje dopłat kompensacyjnych.
- Przy takiej różnicy stanowisk zapowiadają się trudne rokowania.
- W tym, co robimy, jest pewna logika. W Unii Europejskiej mamy o wiele więcej produktów rolnych objętych cenami gwarantowanymi. Jeśli się nie mylę, w Polsce obowiązują one jedynie na niektóre zboża. Druga różnica polega na tym, że w wielu wypadkach ceny rynkowe w Polsce są znacznie niższe niż ceny gwarantowane w Unii Europejskiej. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że po przystąpieniu waszego kraju do UE produkty rolne w Polsce zdrożeją, powodując wzrost dochodów rolników. Równocześnie nasi farmerzy od początku funkcjonowania wspólnej polityki rolnej co pewien czas głośno protestują przeciwko systematycznemu obniżaniu się ich dochodów, co jest spowodowane spadkiem cen. Krótko mówiąc: gdy my będziemy wymagać od naszych rolników poświęceń, sytuacja farmerów w nowych krajach członkowskich będzie się poprawiać. W tych okolicznościach dopłaty kompensacyjne mogłyby spowodować zbyt duże ryzyko polityczne.
- Niektórzy nasi politycy nazywają to wprost członkostwem drugiej kategorii.
- Nie rozumiem tych wniosków, zwłaszcza że o tej sprawie nie zaczęliśmy jeszcze rozmawiać. Zastrzeżenia strony polskiej wynikają z założeń, które wcale nie muszą się sprawdzić - nie jest przesądzone, że Polska będzie członkiem UE w 2003 r. i że obie strony będą się sztywno trzymać swoich stanowisk. Z końcowymi wnioskami poczekajmy, aż wypracujemy ostateczny kompromis. Pragnąłbym ponadto zauważyć, że przewidziane w Agendzie 2000 fundusze na rolnictwo będą stopniowo zwiększane i będziecie mieli więcej czasu, by się nauczyć efektywnie je zagospodarowywać. Jestem przekonany, że gdyby polscy rolnicy od razu mieli do dyspozycji takie same fundusze jak zachodni farmerzy, nie byliby ich w stanie wykorzystać. Do tego trzeba wielu dobrze wyszkolonych osób, potrafiących przygotować odpowiednie projekty, wcielić je w życie, a także kontrolerów, którzy czuwaliby nad wykorzystaniem pieniędzy zgodnie z deklarowanym celem. To wszystko wymaga czasu. Dlatego uzasadnione wydaje się stopniowe obejmowanie nowych członków instrumentami finansowymi Unii Europejskiej.
Więcej możesz przeczytać w 21/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.