Test dla zachodu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po świecie tuła się 20 mln uciekinierów z własnych ojczyzn
- Europa powinna się pogodzić z myślą o przyszłości z uchodźcami. Potencjał konfliktów etnicznych na świecie jest bowiem ogromny i nawet najnowocześniejsza generacja rakiet nie ułatwi nam rozwiązania wszystkich problemów - przestrzegała trzy miesiące temu w Davos Sadako Ogata, Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR). Jej słowa sprawdziły się szybciej, niż ktokolwiek przypuszczał. Od ponad miesiąca trwa exodus Albańczyków z Kosowa. Swoje domy musiało opuścić już ok. 600 tys. ludzi. Każdej doby 5 tys. kolejnych uchodźców przekracza granicę z Macedonią. Zlokalizowane na jej terytorium obozy od dawna są przepełnione. Tymczasem fala uchodźców z Kosowa nie jest bynajmniej jedyną ani największą na kuli ziemskiej.

Po świecie tuła się ponad 20 mln uciekinierów z własnych ojczyzn, przeważnie z niestabilnej Afryki Zachodniej. Co najmniej drugie tyle zdecydowało się na migrację wewnątrz swoich państw. Dotychczas liczba uchodźców na świecie jeszcze nigdy nie malała. Niemiecki wywiad BND ostrzegał niedawno, że tylko w Rosji, Białorusi i Ukrainie czeka na przerzut do Europy Zachodniej ok. 3 mln osób, w Turcji - milion, a w Polsce - pół miliona. Z Macedonii od 5 do 26 kwietnia tego roku przetransportowano samolotami do innych państw ponad 20 tys. kosowskich Albańczyków, z czego najwięcej do Niemiec, Turcji, Francji i Norwegii. Polska przyjęła w tym czasie 635 uciekinierów z Kosowa. Problem z uchodźcami w Macedonii ma charakter polityczny. Kraj ten ma kruchą strukturę ludności (ponad 20 proc. mniejszości albańskiej) i jego władze boją się, że duży napływ Albańczyków zdestabilizuje sytuację.
Także w innych państwach rządzący obawiają się, że nowy napływ uchodźców doprowadzi do powstania kolejnych ognisk zapalnych i wybuchu "bomb etnicznych". Biorąc pod uwagę liczbę swoich obywateli, najwięcej kosowskich Albańczyków przyjęła Szwajcaria. Od czasu wybuchu konfliktu rząd w Bernie udzielił tymczasowego schronienia 42 tys. uciekinierów z Kosowa. W swoim przemówieniu na forum Bundesratu Ruth Dreyfuss, prezydent Konfederacji Szwajcarskiej, wyraziła nadzieję, że wszyscy przedstawiciele bałkańskich nacji, którzy w ostatnim czasie znaleźli schronienie w jej kraju, wykażą rozsądek i umiar. Szwajcarzy obawiają się nie tylko waśni etnicznych, ale także wzrostu przestępczości.
Albańczycy zajmują w Szwajcarii wysokie miejsce w policyjnych statystykach. Wielu z nich handluje narkotykami. Taką "ofertę pracy" od swoich rodaków z Albanii dostał także Ramiz, trzydziestoletni uchodźca z Kosowa. Kilka miesięcy temu wraz z żoną i dwójką małych dzieci udało mu się po wielu perypetiach dotrzeć nad Jezioro Genewskie. Dziś pracuje jako ogrodnik w jednej z rezydencji, bo - jak mówi - nie chciał narażać rodziny. Większość albańskich uchodźców w Szwajcarii to jednak samotni mężczyźni. Helweci nie kryją więc nadziei, że jest to sytuacja przejściowa i - podobnie jak w wypadku Bośni - Albańczycy będą mogli niedługo powrócić do swojej ojczyzny. Nie szczędzą przy tym pieniędzy na pomoc uchodźcom przebywającym w krajach sąsiadujących z Kosowem. Tylko jednego dnia podczas akcji humanitarnej zebrali 21 mln franków (ok. 15 mln dolarów).
Jak przyznaje Krzysztof Janowski, rzecznik UNHCR w 
Genewie, sytuacja finansowa nie wygląda najgorzej: - Wystosowaliśmy apel o donacje, prosząc o 65 mln dolarów na następne trzy miesiące i w ciągu zaledwie dwóch tygodni otrzymaliśmy już połowę tej sumy. Pieniądze płyną z różnych krajów, głównie jednak z UE, USA, Szwajcarii i Japonii. Większość państw wolałaby oczywiście, żebyśmy się tymi uchodźcami zajęli na miejscu. Będziemy ich tak utrzymywać dopóki, dopóty będzie trzeba.
Dziś najwięcej mówi się o dramacie kosowskich Albańczyków, ale wciąż nie rozwiązane pozostają problemy chociażby 2 mln uchodźców z Afganistanu czy pół miliona Serbów z Bośni i Chorwacji, którzy znaleźli schronienie w Serbii. Nie gasną konflikty w Afryce, głównie w Burundi i Sierra Leone, gdzie prowadzona jest brutalna wojna domowa, która zmusiła do ucieczki setki tysięcy ludzi. Cały czas niespokojnie jest we wschodnim Kongu, skąd strumień uchodźców nie przestaje napływać do sąsiednich krajów, głównie Tanzanii.
W Afryce ludzie najczęściej uciekają od wojen domowych, co powoduje, że zaciera się granica między migrującymi wewnątrz krajów i emigrantami. Często wśród cywilnych uchodźców pojawiają się bojownicy, którzy porzucili mundury. - Przez wiele lat borykaliśmy się z tym problemem w dawnym Zairze - wspomina Janowski. - Pracowałem tam kilka miesięcy w 1994 r. Kosowo to piknik w porównaniu z tym, co się działo w Afryce. W ciągu paru dni 1,3 mln ludzi przekroczyło granicę z Gomą, kilka dni później wybuchła cholera i pochłonęła 60 tys. istnień. Niemniej, będąc niedawno w Albanii i Macedonii, odniosłem dziwne wrażenie - pod koniec XX wieku chodziłem w Europie po obozach namiotowych przypominających Gomę.
Z przygotowanego dwa lata temu raportu UNHCR "Uchodźcy świata" wynika, że tylko w 1994 r. ok. 1,75 mln Hutu przeniosło się z Ruandy do dawnego Zairu, Tanzanii i Burundi, gdzie zostali zakwaterowani w obozach i otrzymali międzynarodową pomoc. W tym samym czasie do Ruandy powróciło 700 tys. Tutsi, najwięcej z Ugandy. Konflikty w dawnym Zairze spowodowały ucieczkę do Ruandy ok. 685 tys. ludzi, a ponad 400 tys. zbiegło w głąb kraju. Po wybuchu w październiku 1996 r. wojny we wschodnim Kongu kolejne setki tysięcy uchodźców zaczęło przekraczać granice państw sąsiednich. Ponad milion uchodźców znajduje się też w Dżibuti, Erytrei, Etiopii, Somalii i Sudanie.
Inny charakter ma uchodźstwo w państwach byłego Związku Radzieckiego, gdzie w pierwszej połowie lat 90. doszło do wysiedlenia i migracji ze względów ekologicznych ok. 270 tys. osób. Raport UNHCR zwraca uwagę, że zła gospodarka doprowadziła do degradacji ziemi i pustynnienia w rejonie Morza Aralskiego. Z tego powodu od 1992 r. region ten opuściło ponad 100 tys. osób, głównie Rosjan, Kazachów i Uzbeków. Z rejonu Semipałatyńska w Kazachstanie, gdzie w latach 1949-1989 zdetonowano ok. 500 bomb atomowych, wyjechało 160 tys. osób.
Ponad 300 tys. Gruzinów musiało opuścić swe domy w Abchazji, gdy wspierana przez Moskwę abchaska mniejszość postanowiła się odłączyć od Gruzji. Po krwawych walkach w latach 1992-1993 praktycznie to się jej udało. Eduard Szewardnadze nie tylko nie może odzyskać kontroli nad zbuntowaną prowincją, ale także doprowadzić do powrotu uchodźców. Mimo międzynarodowych apeli, Gruzini z Abchazji wciąż siedzą na walizkach, czekając na powrót do swoich domów.
Walki i czystki etniczne w Bośni zmusiły do ucieczki prawie milion osób. Część z nich wróciła po zawarciu układu w Dayton. Takiej nadziei nie mają Kurdowie, z których ponad 3,5 mln musiało znaleźć schronienie poza swoją ojczyzną. Azad Kheder, przedstawiciel parlamentu Kurdystanu na uchodźstwie w Polsce, przypomina, że najwięcej Kurdów (2,5 mln) wyemigrowało z Turcji po wojskowym zamachu stanu w 1981 r. i nasileniu prześladowań. Najczęściej wyjeżdżali do Niemiec i Związku Radzieckiego (po pół miliona osób), a także do innych krajów Europy oraz USA i Australii; w Polsce jest ich ok. 300. Według Azada Khedera, w Turcji zostało 20 mln Kurdów, z czego aż 8 mln mieszka w Istambule i Ankarze:
- Musieli się tam przesiedlić, bo od 1981 r. spalono 4 tys. wsi. Od tego czasu zabito w Turcji 400 tys. Kurdów.
Nadal nie rozwiązany pozostaje problem palestyński. W 1948 r., gdy utworzono państwo Izrael, założono agendę ONZ ds. Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie (UNRWA). Tymczasem już czwarte pokolenie uchodźców dorasta w obozach zbudowanych przez ich pradziadków. Połowę z 6,4 mln Palestyńczyków stanowią bezpaństwowcy.
Lista uchodźców świata jest jednak o wiele dłuższa - są na niej Tatarzy krymscy, Romowie, Asyryjczycy, Tamilowie i wiele innych narodowości. Nic nie wskazuje, by zasobna Europa mogła spać spokojnie, a UNHCR mógł zamykać swoje oddziały. - Europa boi się zalewu przez uchodźców, ale nadal brakuje zaangażowania w rozwiązanie tego problemu i poczucia konieczności dzielenia się dobrami - mówiła w Davos pani Ogato. Cywilizacja Zachodu musi się liczyć z większym napływem uchodźców z biednych lub zagrożonych konfliktem regionów świata. Kosowo jest zaledwie pierwszym dużym testem.

Więcej możesz przeczytać w 19/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor:
Współpraca: