Asystentka rodziny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gospodyni domowa w rankingu najbardziej poszukiwanych pracowników zajmuje jedną z czołowych pozycji. Prawie jedna trzecia Polaków deklaruje, iż chętnie zatrudniłaby panią do sprzątania - wynika z badań przeprowadzonych przez Polskie Biuro Badań Marketingowych MEMRB International Poland dla "Wprost". W ciągu kilku lat Polacy zmienili swój stosunek do pomocy domowej: dzisiaj zatrudnienie osoby fachowo zajmującej się domem to nie objaw wielkopańskiego zepsucia, ale konieczność.
Tylko za pośrednictwem ogłoszeń w prasie co tydzień poszukuje się kilkudziesięciu pań, które zajęłyby się domem. Za pracę co drugi dzień (bez weekendów) Polacy płacą 400-700 zł miesięcznie, pani przychodząca codziennie (sprzątanie plus gotowanie) może zainkasować ok. 2 tys. zł. Wynagrodzenie wyższe niż średnia krajowa pensja jest ceną za dyspozycyjność. - Korzystam z pomocy gospodyni domowej, ponieważ przy moim zawodzie nie dałabym sobie bez niej rady. Pani Lodzia jest cudowną osobą, dba o mój dom jak o własny. Przez pięć lat nigdy mnie nie zawiodła. Sposób, w jaki jest traktowana, jest zasługą jej samej. Przychodzi codziennie, ale nie mieszka z nami. Ma jednak swoje klucze i nocuje zawsze, kiedy istnieje taka potrzeba - mówi Katarzyna Dowbor, prezenterka telewizyjna.
Gospodynie domowe często tak silnie wiążą się ze swoimi pracodawcami, że już po kilku miesiącach pracy są traktowane jak członkowie rodziny. Tak mówiła o swojej gosposi Agnieszka Osiecka, wielokrotnie podkreślając, iż pani Heleny nie wypada nawet nazywać pomocą domową. - Gospodyni domowa to najważniejsza osoba w domu, gdzie wszyscy są zabiegani i nikt nie ma czasu. Gdybym nie miała tak zaufanej pani, nie mogłabym realizować swoich ambicji zawodowych. Bardzo trudno trafić na odpowiednią pomoc. Przez ostatnie piętnaście lat przewinęło się przez mój dom mnóstwo osób. Od dziewięciu lat jest jednak z moją rodziną Danusia, która zarządza domem, gotuje, robi zakupy, dba o dzieci. Jest taką ciocio-babcio-mamą. Nie mieszka z nami, ale spędzamy razem święta, wakacje, urlopy - opowiada Iwona Büchner.


Gospodynię domową zatrudniłby chętnie co trzeci Polak


Również aktorka Joanna Szczepkowska uważa, iż do gosposi należy się odnosić jak do domownika. - Ktoś, kto zajmuje się domem, siłą rzeczy staje się jego częścią. Kiedyś doszło do paradoksalnej sytuacji: kiedy chciałam zapłacić pani, która mi czasem pomaga, usłyszałam: "Nie dość, że u pani sprzątam, to jeszcze mam brać za to pieniądze...?" - wspomina Joanna Szczepkowska. Na równych prawach z pozostałymi członkami rodziny traktuje też swoją gosposię Anna Podniesińska, prezes firmy Intercam.
- Gosposię należy traktować jak członka rodziny, ale trzeba też zachować pewien dystans - mówienie jej po imieniu jest szczytem nietaktu. Gospodyni domowa musi być inteligentna, powinna się wyróżniać dużą kulturą osobistą i dyskrecją, a jednocześnie cały czas winna znać swoje miejsce - tłumaczy Kora Jackowska, piosenkarka. - Od ośmiu lat zatrudniam tę samą panią, a moja córka mówi do niej "babciu". Nie mieszka wprawdzie z nami, ale wynajmujemy jej mieszkanie niedaleko naszego. Dzisiaj wreszcie zaczyna się doceniać zawód gospodyni domowej i nie uważa się tej pracy za hańbiącą czy dyskryminującą - dodaje Zofia Szukalska, właścicielka domu aukcyjnego Agra.
Mam przemiłą dziewczynę, która zajmuje się moją córką i pomaga we wszystkich pracach domowych. Bez niej chyba nie dałabym sobie rady. Zawsze podkreślam, że mam dwie córki, które zresztą bardzo się kochają. Zawód gospodyni domowej jest chyba jednym z najtrudniejszych. Przez wiele lat nie mogłam znaleźć odpowiedniej pomocy, a trzy razy zostałam nawet okradziona przez takie osoby.
-Nie wiem, gdzie należy szukać dobrej gosposi, to chyba kwestia przypadku - mówi Adrianna Biedrzyńska, aktorka. - Moja gospodyni domowa jest dokładnie taka jak ja, różni nas tylko fakt, że ona u mnie sprząta. Ale równie dobrze to ja mogłabym pracować u niej. Jest to pani po wyższych studiach, bardzo elegancka, zadbana, która sama zgłosiła się do mnie po przeczytaniu mojego felietonu "Wierna sługa" - wspomina Hanna Bakuła, malarka.
Im wyższy status majątkowy, tym większe społeczne przyzwolenie na zatrudnienie gospodyni domowej - wynika z ankiet opracowanych przez MEMRB International dla "Wprost" (pytanie zadane przez ankieterów brzmiało: "Co sądzi pan(i) o osobach wynajmujących gosposie?"). Pochodzący z rodzin, których dochód nie przekracza 800 zł miesięcznie, podkreślają, że zatrudnianie pomocy to efekt lenistwa, nieróbstwa i zbyt wysokiego mniemania o sobie. Kobiety ze wsi, najczęściej emerytki lub właśnie gospodynie domowe między 55. a 64. rokiem życia, na ogół uważają, iż domem i dziećmi powinna się zajmować żona, ewentualnie babcia. Jeśli tego nie potrafi, jest "nieudacznikiem, który nie umie pogodzić pracy z obowiązkami domowymi" bądź "wielkomiejską paniusią", której jedynym zajęciem jest "malowanie pazurków przed telewizorem". Zdaniem mężczyzn z wykształceniem podstawowym lub średnim, głównie bezrobotnych, gosposie są zatrudniane przez "próżniaków i dorobkiewiczów, którym się nie chce robić", ewentualnie "przestępców, którzy mają pieniądze z kradzieży".
Wraz ze wzrostem dochodów wzrasta też skala tolerancji, a zatrudnianie pomocy domowej uznawane jest za "jeden z przywilejów bogactwa", "docenianie własnej kariery", "modę" czy "pozytywny snobizm". Dla mieszkańców wielkich aglomeracji gospodyni jest koniecznością wynikającą z braku czasu, nadmiaru obowiązków i absorbującej pracy. Tylko nieliczni traktują zatrudnianie gosposi jako wygodnictwo czy wyzysk człowieka. Osoby zarabiające ponad 3800 zł miesięcznie i wysoko oceniające swój status uważają, że w ich sytuacji "trudno biegać ze szmatą po domu". Według nich, "gospodyni jest naturalnym elementem domu w czasach, kiedy wchodzimy do Europy". Kobiety zajmujące wysokie stanowiska podkreślają, że "prawdziwy mężczyzna powinien tyle zarabiać, aby zatrudnić gosposię dla swojej żony", z kolei niepracujące mieszkanki małych miast i wsi uważają, że "na młodą i ładną pomoc domową stać tylko księży".
Dla 20 proc. ankietowanych przebywanie obcej osoby w domu jest jednak nie do przyjęcia. Zwłaszcza kobiety ze wsi nie potrafią sobie wyobrazić, aby ktoś obcy grzebał w ich rzeczach i ograniczał swobodę poruszania się po należącym do nich mieszkaniu. Emerytki najczęściej obawiają się kradzieży, a nawet pobicia, część kobiet w młodej pomocy domowej widzi zagrożenie dla swego małżeństwa. Dla większości jednak podstawowym problemem jest zaakceptowanie nowej osoby w domu, z jej odmiennymi nawykami, sposobem bycia, inną filozofią życiową. Przy zatrudnianiu gosposi często niezbędny okazuje się więc "wywiad środowiskowy" bądź referencje z innych miejsc pracy. Najbardziej poszukiwane okazują się starsze i doświadczone osoby, które pracowały u jednej rodziny przez kilka pokoleń, a dom prowadzą metodami tradycyjnymi, nie wykupując pod koniec każdego miesiąca połowy sklepu chemicznego.
Panie zatrudniające gospodynie domowe przyznają, że prowadzenie domu jest równie wyczerpującym i odpowiedzialnym zadaniem jak praca na wysokim stanowisku w wielkich korporacjach. Anke Martiny, członkini niemieckiego SPD, obliczyła ostatnio na łamach "Sterna", że gosposia zatrudniona u czteroosobowej rodziny tylko w ciągu roku dźwiga ok. 5 ton naczyń, czyści 30 tys. m kw. podłogi i pokonuje 5 tys. km. - W Polsce zawód gospodyni domowej ciągle nie jest zawodem oficjalnym, chociaż wykonuje go mnóstwo ludzi. čle, że nie ma żadnej, choćby zawodowej szkoły przygotowującej do wykonywania tego typu pracy - podsumowuje Iwona Büchner.

Więcej możesz przeczytać w 28/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.