Test prawdy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Osoby, które złożyły prawdziwe oświadczenia lustracyjne, nie muszą się niczego obawiać
- Postępowanie lustracyjne wobec rzecznika interesu publicznego i jego zastępców trwało około dwóch miesięcy (od 22 grudnia 1998 r. do 24 lutego 1999 r.). W związku z tym jeden z publicystów obliczył, że lustracja pozostałych 23 tys. oświadczeń zajmie 1333 lata. Ta informacja była wielokrotnie powtarzana w prasie, radiu i telewizji, stając się ulubionym tematem tych, którzy w skuteczną lustrację nie wierzą, uważają ją bowiem za działanie spóźnione i niecelowe. Trzeba więc wyjaśnić, że wyliczenia, w których przewiduje się trwającą tysiąc lat lustrację, są obciążone trzema istotnymi błędami.

Przede wszystkim pesymistyczne prognozy wynikają z założenia, że w stosunku do wszystkich lustrowanych osób zastosowana będzie taka procedura, jak wobec rzecznika i jego zastępców. Tak się jednak nie stanie. W wypadku trzech pierwszych zlustrowanych osób sąd miał obowiązek wszcząć postępowanie z urzędu, przeprowadzić rozprawę dotyczącą wydania orzeczenia. W pozostałych wypadkach postępowanie będzie wszczynane na wniosek rzecznika, wyjątkowo przez sąd. Na tym właśnie polega podstawowy błąd, powielany w wielu publikacjach. Lustracja nie oznacza wszak przeprowadzenia 23 tys. procesów. Sprawdzając każde oświadczenie, zakłada się domniemanie prawdomówności. Rzecznik nie może podważać wiarygodności oświadczenia i domagać się wszczęcia postępowania sądowego, jeśli nie dysponuje konkretnymi materiałami wskazującymi na to, że osoba lustrowana zataiła fakt pracy, służby lub współpracy z organami bezpieczeństwa PRL. W odniesieniu do znacznej większości oświadczeń procedura lustracyjna ograniczy się zatem do skonfrontowania ich z materiałami archiwalnymi znajdującymi się w Urzędzie Ochrony Państwa oraz resortach spraw wewnętrznych i administracji, obrony narodowej, sprawiedliwości i spraw zagranicznych. Nie ma podstaw do tego, by przypuszczać, że większość lustrowanych osób złożyła oświadczenia niezgodne z prawdą. Drugi błąd wiąże się z założeniem, że w archiwach wyżej wymienionych resortów jednocześnie można przeglądać dokumenty dotyczące nie więcej niż trzech oświadczeń lustracyjnych. W rzeczywistości już dziś sprawdza się deklaracje kilkuset osób. W przyszłości jednocześnie będzie można sprawdzać nawet kilka tysięcy oświadczeń. Należy także podkreślić, że upływ czasu przyczyni się do usprawnienia pracy służb archiwalnych. Początki są zawsze najtrudniejsze. Czynności, które dzisiaj wywołują istotne wątpliwości, za kilka miesięcy będą wykonywane rutynowo, bez zbędnych opóźnień. Osoby, które złożyły prawdziwe oświadczenia, nie muszą się niczego obawiać. W odróżnieniu od rzecznika i jego zastępców nie będą musiały stawać przed sądem. Chroni je domniemanie prawdziwości oświadczeń, a więc jedna z podstawowych zasad, na których opiera się system prawny. Praktyka nie potwierdza hipotez mówiących o fałszowaniu materiałów archiwalnych w celu skompromitowania działaczy politycznych. Tego rodzaju przypuszczenia nie znajdują także potwierdzenia w krajach, które wcześniej uruchomiły procedury lustracyjne, na przykład w Czechach bądź Republice Federalnej Niemiec. Gdyby jednak sytuacje tego rodzaju się zdarzały, dwuinstancyjna procedura sądowa gwarantuje wykrycie fałszerstwa. Warto w tym miejscu przypomnieć, że postępowanie opiera się na przepisach kodeksu postępowania karnego, które osobie lustrowanej stwarzają daleko idące gwarancje (prawo do obrony, domniemanie niewinności), zapewniające interpretowanie wątpliwości na jej korzyść. Należy podkreślić, że ustawodawca zadbał zarówno o interes państwa, jak i dobra osób podlegających lustracji. Środki ochrony tych dóbr zostały zrównoważone w taki sposób, by wykluczyć błędy i nadużycia.
Więcej możesz przeczytać w 13/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.