Tożsamość

Dodano:   /  Zmieniono: 
Trzeba mieć zabezpieczenie we własności jednostek, sile państwa i trwałości sojuszy
W XIX w., w czasach narodzin nowoczesnych narodów, tożsamość architektury określały kolejno dwa style, będące - zdawałoby się - swoimi przeciwieństwami. Od Stanów Zjednoczonych przez Europę po Rosję lokalne formy budowano w tym samym globalnym języku. Był nim klasycyzm, który mała Grecja przekazała Republice, a potem Imperium Rzymskiemu. W drugiej połowie wieku XIX zapanował eklektyzm, który mylnie uznano w późniejszych czasach za bezstylowość. Był to raczej pluralizm stylów wynikający z zafascynowania nowo powstałą historią sztuki. Architekci wypowiadali się poprzez dzieła swoich klientów, dobierając styl do tematu. W niektórych budowlach byli zbyt elokwentni i cytowali formy z przeszłości w nadmiarze. Łódzki pałac Izraela Poznańskiego był odpowiedzią na jego zdziwienie (przekazane przez Reymonta w "Ziemi obiecanej") "W jakim stylu mam mieć pałac? Ja mogę sobie pozwolić na wszystkie style naraz!". Często trudno jest rozszyfrować pluralizm stylistyczny końca XIX w., który dotrwał do początku wieku XX. Kto wie poza historykami sztuki, że wybór neogotyku dla całej serii kościołów zbudowanych po powstaniu styczniowym wynikł z pragmatycznego osądu, że ten styl najbardziej utrudnia przerobienie świątyń katolickich na cerkwie? Mimo tych radykalnych przemian, zasada tożsamości architektury pozostała niezmienna: jak wypowiedzieć językiem uniwersalnym, światowym coś własnego. Nawet krótka rewolta secesji, stylu wymyślonego całkowicie od nowa, mieści się w tym, co określamy dziś jako zasadę: myśl globalnie, działaj lokalnie. Gaudi w Barcelonie, Mackintosh w Glasgow i Mehoffer w Krakowie (Dom pod Globusem!) stosowali w podobny sposób różne dialekty stylu 1900. Ta krótka lekcja dziewiętnastowiecznych doświadczeń jest przestrogą dla tych, którzy operują dziś jak cepem argumentacją o obronie przed zalewem obcej szmiry, obcych supermarketów czy międzynarodowego kapitału. Od paru już wieków problemem podstawowym jest suwerenność wyborów dokonywanych przez jednostki i społeczności. Być i mieć, na przekór filozofom i psychologom, nie jest tu przeciwstawne. Trzeba mieć zabezpieczenie we własności jednostek, sile państwa i trwałości jego sojuszy, aby w świecie globalnym móc dokonywać samodzielnych wyborów. Polacy nie muszą się bać o swoją tożsamość w Unii Europejskiej. Lepiej, aby już dziś bali się o swoją tożsamość w Rzeczypospolitej Polskiej. To przecież ta słabość ducha powoduje, że powstaje dziś w kraju architektura z drugiej ręki: ani polska, ani światowa.
Więcej możesz przeczytać w 20/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.