Rejs formuły pierwszej

Rejs formuły pierwszej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z KRZYSZTOFEM BARANOWSKIM, żeglarzem, dyrektorem operacji morskich w Bols Sport & Travel
Krzysztof Olejnik: - Skąd pomysł sprzedawania miejsc na jachcie, który więcej wspólnego ma ze słynnymi regatami Whitbread Race niż z turystyką?
Krzysztof Baranowski: - Trafiła się okazja, by zaprezentować łódź, jakiej jeszcze na polskim rynku nie było: wyścigową maszynę będącą żeglarską Formułą 1. Jacht noszący do niedawna imię "Maxima", obecnie "Łódka Bols", został przed dziesięciu laty zbudowany specjalnie na regaty oceaniczne. Projekt wykonany przez pracownię German Frers zrealizowała fińska stocznia Baltic Yachts. Taką jednostkę przeciętny polski turysta mógł dotychczas zobaczyć jedynie w telewizji, dziś może wejść na jej pokład i wystartować w poważnych zawodach. U nas to zupełna nowość, ale na świecie taka praktyka znana jest od lat. Często załogę regatowego jachtu w połowie stanowią zawodowi żeglarze, w połowie klienci amatorzy, zazwyczaj nie przygotowani do tego typu zabawy. Płacą i chcą bez kłopotów oraz gigantycznych inwestycji uczestniczyć w profesjonalnych wyścigach, poczuć adrenalinę, dotknąć tego, czego skazani na własne siły nie mogliby nawet zobaczyć. Rejs naszą łódką to jak zaproszenie do przejażdżki rajdowym bolidem na odcinku specjalnym.
- Czy polscy turyści są dziś zainteresowani dość drogimi, ekstrawaganckimi ofertami? Ilu żeglarzy może kupić dobę na jachcie za 100 dolarów?
- Do firmy Bols Sport & Travel zgłosiło się kilkadziesiąt tysięcy osób gotowych niemal natychmiast zapłacić i wyruszyć w egzotyczny rejs, choćby na tydzień.
- To wyprawa kilka razy droższa niż wakacje na Majorce...
- Udało nam się trafić do ludzi, z których istnienia żadna firma turystyczna do tej pory nie zdawała sobie sprawy. Mimo fatalnej sytuacji finansowej i organizacyjnej, jaka panuje w polskim żeglarstwie morskim, odnaleźliśmy wiernych mu kibiców, marzycieli - przeważnie trzydziestolatków pracujących w prywatnych zagranicznych przedsiębiorstwach, prawie zawsze zarabiających lepiej niż przeciętny Polak. Wystarczyło dać im możliwość, by chętnych było zdecydowanie więcej niż koi pod pokładem.
- Przedsięwzięcie, któremu pan patronuje, ze względu na sponsora uznano za kontrowersyjne.
- Dla mnie od początku jest to wyłącznie promocja żeglarstwa i to najlepsza, jaka mogła się nam przydarzyć. Jeszcze nigdy jachting nie był obecny w polskich mediach tak powszechnie jak dziś. Kiedy łódka przepłynie Atlantyk i w czerwcu zawinie do Polski, okaże się, że nie jest wymysłem agencji reklamowej, ale istnieje naprawdę. Być może wówczas kontrowersji będzie mniej. Co ciekawe, nie ma ich wtedy, gdy wielkie regaty na Karaibach z udziałem 250 łodzi sponsoruje Heineken i gdy pieniądze na popularną w Polsce Operację Żagiel przeznacza producent whisky Cutty Sark. Światowe żeglarstwo od dawna związane jest z producentami tytoniu i alkoholi. Trudno, byśmy dziś udawali, że w Polsce może być inaczej.

Więcej możesz przeczytać w 20/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Rozmawiał: