Salon meblowy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z INGVAREM KAMPRADEM, twórcą szwedzkiego koncernu IKEA
Zofia Leśniewska: - Kilka lat temu "Financial Times" zaliczył pana do najbogatszych ludzi w Europie.
Ingvar Kamprad: - Pieniądze, którymi dysponuje IKEA, nie są moimi pieniędzmi. Kieruję fundacją, której członkowie zarządzają kapitałem pochodzącym z działalności koncernu IKEA na całym świecie.


Ingvar Kamprad ma 73 lata. Urodził się na farmie Elmtaryd w Smalandii, najbiedniejszym regionie południowej Szwecji. Firmę IKEA zarejestrował w 1943 r. Na początku lat 50. otworzył pierwszy sklep. W 1984 r. 100 proc. udziałów swojej firmy przekazał fundacji charytatywnej. Od tego czasu pełni funkcję przewodniczącego jej rady nadzorczej. Jest również przewodniczącym rady nadzorczej grupy IKANO, która prowadzi działalność finansową, inwestycyjną i ubezpieczeniową. Kamprad został uhonorowany wieloma szwedzkimi i międzynarodowymi wyróżnieniami, m.in. Orderem Wazy (1976 r.) i Wielkim Medalem, przyznawanym przez International Chambers of Commerce (1984 r.). W 1992 r. zdobył tytuł Euromenedżera Roku, a w 1995 r. - Europejskiego Lidera Biznesu.


- Dlaczego przekazał pan firmę charytatywnej fundacji?
- Z jednej strony, nie chciałem, by jakiekolwiek prywatne osoby czerpały korzyści finansowe z działalności koncernu, z drugiej - chciałem uchronić firmę przed ewentualną destrukcją. W rękach fundacji jest bezpieczniejsza.
- Kto zarządza całym koncernem?
- Zarząd i rada nadzorcza. Jestem przewodniczącym rady, a jej członkami są szefowie kilku największych szwedzkich firm, m.in. prezesi Svenska Handelsbanken, Volvo i Tetra Pack.
- Pobiera pan stałą pensję z fundacji?
- Nie. Mam niewielką emeryturę.
- Kto więc zarabia na IKEA?
- Fundacja, która sprawuje kontrolę nad finansami. Zgodnie z jej statutem cały zysk jest przeznaczany na rozwój. Rada nadzorcza decyduje, ile i komu dać. W minionym roku na inwestycje w IKEA przeznaczyliśmy ok. 250 mln dolarów, a na działalność charytatywną ponad 30 mln dolarów. Współ- finansujemy budowę wydziału architektury i projektowania wnętrz na szwedzkim uniwersytecie w Lund.
- Dwa lata temu przekazał pan milion dolarów polskim powodzianom, teraz kolejny milion uchodźcom z Kosowa.
- Zazwyczaj staramy się pomóc, gdy gdzieś zdarza się jakaś katastrofa, bez względu na to, w jakim kraju się to dzieje. Nie ukrywam jednak, że pomoc Polsce jest dla nas priorytetem.
- Dlaczego?
- Zakochałem się w Polsce. Doświadczenia tu zdobyte były dla mnie dobrą szkołą życia. Spodobał mi się sposób pracy Polaków, którzy pracują nie tylko głową, ale i sercem. Byłem jednym z pierwszych cudzoziemców, któremu ówczesne władze zezwoliły na odwiedzanie robotników w ich domach. Takie kontakty były wtedy zabronione. Pierwszy bigos i flaki jadłem nie w restauracji, lecz u przyjaciół.


Grupa IKEA
IKEA posiada 156 domów meblowych w 29 krajach na całym świecie. Jest również właścicielem fabryk produkujących meble. Zatrudnia prawie 40 tys. pracowników. W 1997 r. obroty koncernu przekroczyły 5 mld dolarów. Współpraca IKEA z Polską rozpoczęła się w 1961 r., kiedy Ingvar Kamprad podpisał kontrakt z fabryką mebli giętych w Radomsku. Ale dopiero w 1992 r. IKEA zdecydowała się na inwestycje w naszym kraju. Należąca do koncernu firma Swedwood Polska kupiła trzy fabryki mebli: w Lubawie, Zbąszyniu i Babimoście. Rok później Swedwood został głównym akcjonariuszem przedsiębiorstwa Szczeciński Przemysł Drzewny. Pierwszy sklep meblowy IKEA w Polsce został otwarty w 1990 r. Obecnie jest ich sześć. IKEA współpracuje ze 135 polskimi producentami mebli i artykułów wyposażenia wnętrz. Około 15 proc. towarów oferowanych w sklepach IKEA na świecie pochodzi z Polski. Dotychczas polskie firmy wyprodukowały dla koncernu ok. 25 mln stołów, ponad 3 mln regałów i ok. 4 mln krzeseł. Wartość eksportu z Polski w 1998 r. przekroczyła 300 mln dolarów (w 1961 r. sięgała 10 tys. dolarów). Dotychczas IKEA zainwestowała w naszym kraju ok. 230 mln dolarów.

- W uznaniu wybitnych zasług w działalności gospodarczej, charytatywnej i społecznej otrzymał pan Krzyż Komandorski Orderu Zasługi Rzeczypospolitej.
- Mam wiele tytułów menedżera roku czy lidera biznesu, przyznawanych przez europejską prasę ekonomiczną, ale to odznaczenie uważam za najważniejsze w moim życiu. Polskę traktuję jak drugą ojczyznę. Kiedy w 1961 r. rozpoczynałem kontakty z polskimi zakładami, byłem w Szwecji ostro krytykowany za współpracę z krajem komunistycznym.
- Szwedzkie fabryki mebli bojkotowały pana, nie zgadzając się na produkcję tanich mebli dla IKEA. Firmie groziło bankructwo. Czy uratowały ją dostawy z Polski?
- To prawda, ale mogłem wówczas rozpocząć produkcję mebli na przykład w Danii. Wybrałem Polskę, bo słyszałem o działającej przed wojną, bardzo dobrej fabryce mebli giętych, założonej jeszcze przez Austriaków, a także o innych zakładach. Początki nie były łatwe. Zakłady w Radomsku, które wówczas zwiedzałem, miały stare, przedwojenne maszyny, produkcję trzeba było zatem unowocześnić. Pierwszy okres współpracy nazywam okresem "przemytniczym". Nie można było uzyskać zezwoleń na zakup licencji, więc do zakładów przyjeżdżali fachowcy ze Szwecji, inżynierowie, projektanci, którzy doradzali polskim robotnikom. Przemycaliśmy też drobne narzędzia lub części zamienne.
- Jak ta współpraca wygląda obecnie?
- Dzisiaj sytuacja jest nieporównywalna. Współpracujemy nie z jednym, ale z wieloma producentami. Mamy też własne zakłady produkcyjne i tartaki. Zatrudniamy 4 tys. osób, a razem ze współpracującymi z nami firmami pracuje dla nas 15 tys. ludzi. Mamy nadzieję, że już w tym roku wartość towarów eksportowanych z Polski do sieci sklepów IKEA przekroczy miliard złotych.
- Jak na tle innych krajów wygląda współpraca IKEA z Polską?
- Zyski w Polsce są jeszcze niewielkie, ale tak naprawdę są to początki współpracy. Kiedy sześć lat temu otwieraliśmy sklep w centrum Warszawy, ceny były bardzo wysokie. Najpierw chcieliśmy wejść na rynek. Na początku większość towarów w naszych sklepach była importowana i wpływ na cenę miały wysokie cła. Wzrost produkcji w Polsce pozwolił na obniżenie cen. Mogę obiecać, że przez najbliższe dziesięć lat każda złotówka zarobiona przez nas w Polsce będzie tu reinwestowana. Uważam, że lepiej w ten sposób współpracować z krajem, który się rozwija, niż pomagać mu doraźnie, na przykład udzielając kredytów.
- Dla większości biznesmenów miarą ich zawodowego sukcesu jest zgromadzony kapitał. Dlaczego dobrowolnie zrezygnował pan z przychodów, jakie daje dobrze rozwijający się koncern?
- Jestem dumny z tego, że IKEA nie jest przedsięwzięciem nastawionym na szybki zysk. To pewna idea postępowania i styl życia. Naszym celem jest produkcja funkcjonalnych mebli i artykułów wyposażenia dla ludzi mniej zamożnych. Myślę, że za kilka lat przynajmniej milion polskich rodzin będzie miało w swoich mieszkaniach jakąś rzecz kupioną w IKEA.
- Często odwiedza pan sklepy incognito, sprawdzając, jak wyeksponowane są towary, czy ceny są dobrze widoczne. Nie jest pan postrachem sprzedawców?
- Nie wiem, czy ich to przeraża, ale tak robię. Potem dyskutujemy, co trzeba zmienić i poprawić. Teraz na przykład sugerowałem, by w restauracjach w polskich sklepach IKEA ceny były niższe. W Polsce nauczyłem się, że wszystko jest możliwe.
- Myśli pan o całkowitym porzuceniu biznesu?
- Jeśli już, to chciałbym to zrobić jak najpóźniej.

Więcej możesz przeczytać w 22/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Rozmawiał: