Następcy Nerona

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wielu polityków, zamiast zająć się "chlebem", wywołuje prezydenckie "igrzyska"
Już rządzący starożytnym Rzymem cesarze wiedzieli, że chcąc się utrzymać u władzy, trzeba dostarczyć ludowi chleba i igrzysk. A ponieważ zapewnienie chleba było bardziej kosztowne i trudniejsze, jego niedostatek rekompensowano wzmożoną zabawą. Aby lud zapomniał o swych codziennych kłopotach, hojnie raczono go widowiskami zroszonymi krwią gladiatorów i dzikich afrykańskich bestii. Im trudniejsza była sytuacja, do tym bardziej krwiożerczych odwoływano się instynktów. Przekonali się o tym pierwsi chrześcijanie, rzucani cyrkowym lwom na pożarcie przez Nerona, który w ten sposób umacniał swoje rządy. Również dzisiaj politycy, bezradni w organizowaniu "chleba", łatwo sięgają po "igrzyska". Lwów i chrześcijan już nie mordują, lecz - podobnie jak przed dwoma tysiącami lat - odwołują się do emocji, nie zaś rzeczywistych ludzkich interesów. Przecież w takim pomyśle na uprawianie polityki tkwi tajemnica nieoczekiwanego rozpoczęcia kampanii prezydenckiej. Tak naprawdę nie ma ona dziś najmniejszego sensu. Do wyborów zostało prawie dwa lata, a kraj potrzebuje nie gorączki wyborczej, lecz rozwiązania wielu nabrzmiałych problemów, wywołanych kłopotami gospodarczymi i konsekwencjami niepotrzebnie skumulowanych reform. Każdy, kto chce naprawdę ludziom pomóc, wręcz nie wie, do czego się najpierw zabrać. Łatwiej o puste deklaracje niż o autentyczne działanie. Dlatego też wielu polityków, zamiast zająć się "chlebem", czyli rozwiązywaniem rzeczywistych ludzkich problemów, ulega pokusie wywołania prezydenckich "igrzysk". Przodują w tym osobistości drugiej dzisiaj linii, w kampanijnym hałasie widzący dla siebie szansę przypomnienia się ludziom. W ich konwulsyjnych zachowaniach, nieraz poza granicą powagi, nie ma jeszcze politycznego nieszczęścia. Prawdziwa wolność, a taką mamy w Polsce, jest także wolnością czynienia pustych gestów, a nawet głupstw. Można się tylko dziwić, że w tej niepoważnej konkurencji wystawia swojego kandydata autentyczny podmiot polityczny, jakim jest Ruch Społeczny AWS. Marian Krzaklewski w naturalny sposób należy do pierwszej ligi pretendentów, w której prezydenckim wianem jest troska o "chleb", a nie o "igrzyska". Zgłaszanie go już dzisiaj, kiedy startuje "liga podwórkowa", jest równoznaczne z oddaniem mu niedźwiedziej przysługi. Jest też igraniem z interesem państwa, gdyż długa i nieodpowiedzialna kampania prezydencka na zdrowie mu nie wyjdzie.
Więcej możesz przeczytać w 22/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.