KRÓTKA HISTORIA III RP

KRÓTKA HISTORIA III RP

Dodano:   /  Zmieniono: 
Od 10 lat Polacy piszą jeden z najlepszych rozdziałów w swojej historii. Co w rozdziale zatytułowanym "III Rzeczpospolita: 4 czerwca 1989 - 4 czerwca 1999" będzie można przeczytać za 40 lat - w pięćdziesięciolecie Trzeciej Polski? Przez pierwszą dekadę po odzyskaniu wolności III RP miała szczęście do polityków, którzy - wbrew obiegowej opinii o Polakach - prowadzili spójną, ponadpartyjną politykę zagraniczną, w wyniku czego kraj nie tylko szybko pozbył się okupacyjnych wojsk rosyjskich i został członkiem NATO, ale też - utrzymując dobre stosunki z większością sąsiadów - znalazł się na dobrej drodze do Unii Europejskiej. Ci sami politycy potrafili też powściągnąć swe polityczne ambicje i wprowadzić pięcioprocentowy próg wyborczy w wyborach parlamentarnych; w rezultacie w Sejmie i Senacie szybko znalazło się zaledwie kilka partii, co umożliwiło konstruowanie stosunkowo sprawnie działających większości rządzących. Przez 10 lat Polska miała szczęście do prezydentów - nie pochodzący z jednego obozu politycznego Wojciech Jaruzelski, Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski okazali się głowami państwa nie od parady. Tylko trochę mniej szczęścia III RP miała do premierów oraz ministrów, ale przecież nawet ci najbardziej krnąbrni i tak na szczęście tańczyli tak, jak im na początku lat 90. zagrał Leszek Balcerowicz; w efekcie Polska już w 1998 r. - przy okazji krachu gospodarczego w Rosji - ani na milimetr nie zmieniając swego położenia geopolitycznego, diametralnie zmieniła swe położenie geoekonomiczne i przestała być zaliczana przez inwestorów do Europy Wschodniej. W pierwszej dekadzie wolności III RP miała również szczęście do przedsiębiorców, którzy dwoili się i troili, aby szybko przejąć przeważnie nierentowny postpeerelowski majątek i przemienić go w żyłę złota; inwestorzy zagraniczni zainwestowali w Polsce w ciągu 10 lat ponad 30 mld dolarów, a 2,5 mln przedsiębiorców polskich - własne umiejętności i miliardy pomysłów. Wystarczyło im zaledwie 10 lat, by - obok FIAT-a - uruchomić w Polsce produkcję lub montaż samochodów Audi, Daewoo, Forda, Opla, SEAT-a, ˇkody oraz Volkswagena i do tego jeszcze sprzedawać co roku Polakom ponad pół miliona aut. Wystarczyło 10 lat, by Polska z kraju szaro-ponurego przeobraziła się w kolorowy, by powstały setki nowoczesnych supermarketów, sklepów, stacji benzynowych, barów i restauracji, by Polskę ogarnęła prawdziwa rewolucja telefonów komórkowych, by pomnożyć polskie stacje telewizyjne i radiowe, by Amica zaczęła produkować cenione także na zachód od Polski kuchenki, a Zel- mer - odkurzacze, by polskie meble, których aż 80 proc. trafia na eksport, zaczęły podbijać Europę Zachodnią i Wschodnią, a komputery z Optimusa - największego ich producenta w naszym rejonie świata - Europę Środkową. Wystarczyło zaledwie 10 lat, by Polacy na śmierć zapomnieli o kartkach na mięso, buty i cukier, by na dobre przyzwyczaili się do paszportu w kieszeni, do pokonywania europejskich granic bez wiz, do wszechobecności wolnego słowa, do wolnego wyboru myśli i towarów. A spory, kłótnie, przepychanki? A zwykłe bójki? A interwencje policji? A blokowanie dróg i usuwanie blokad? A dzika lustracja, strajki, żwirowisko, głodówki, wysypywanie zboża z wagonów, zamurowywanie siebie i innych, okupacje budynków ministerialnych? A Lepper, Świtoń? Cóż, jeśli tym i im podobnym panom nie uda się podstawić nam nogi albo jeśli raz jeszcze nie postanowimy przegrać na własne życzenie (jak to już wiele razy w przeszłości bywało), to czy ktoś będzie sobie zawracał tym głowę za 10, 20 albo 30 lat? Czy ktoś będzie o tym pamiętał na przykład w pięćdziesiątą rocznicę powstania suwerennej i bogatej Trzeciej Polski? (vide: "Blokada reform") "Polski statek odbił już od komunistycznego brzegu, ale droga daleka, morze burzliwe, noc ciemna, a załoga pijana" - napisał u zarania III RP Timothy Garton Ash (co w tym numerze "Wprost" w artykule zatytułowanym "Transatlantyk Polska" przypomniał Jerzy Surdykowski). Minęło zaledwie 10 lat, a nasz statek płynie z prędkością kilku węzłów na godzinę prosto na Zachód (tylko czasami nieco zbaczając z kursu), drogę ma do pokonania coraz krótszą, morze wokół coraz spokojniejsze, jasna, gwiaździsta noc zaczyna niepostrzeżenie przechodzić w dzień, a załoga już prawie całkiem trzeźwa i do tego niemal w komplecie na swoich miejscach. Albowiem - jak się wydaje - Polak ostatnio całkiem nowe przysłowie sobie kupił: że i przed szkodą i po szkodzie niegłupi.
Więcej możesz przeczytać w 23/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.