Ośmiornica w Polsce

Ośmiornica w Polsce

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jesienią ubiegłego roku dwóch Włochów podejrzewanych o przynależność do mafii zatrzymano w Krakowie, kilka tygodni później kolejnych dwóch - w Jeleniogórskiem
Dwa tygodnie temu następna osoba "wpadła" w Krakowie. Jednak dopiero ostatnie wydarzenia w Częstochowie potwierdziły, że włoscy mafiosi nie tylko do Polski przyjeżdżają, ale wręcz komfortowo się u nas czują. Tak było z aresztowanymi w nocy z piątku (21 maja) na sobotę trzema członkami włoskich organizacji przestępczych. Jeden z nich, poszukiwany międzynarodowym listem gończym Ciro Cioffi był szefem grupy Alleanza di Secondiliano (klanu należącego do kamorry). Jest podejrzany o popełnienie kilkunastu morderstw oraz handel narkotykami. W Polsce przebywał od października ubiegłego roku. 21 maja około godz. 20.00 Cioffi pojawił się w częstochowskiej restauracji Paradiso. Przy stoliku siedzieli już niejaki Andreoli Ezio oraz jego dziewczyna. Ezio ukrywał się w Polsce pod fałszywym nazwiskiem Carlo Gentilin. We Włoszech jest podejrzany o rabunek 2,9 mld lirów. W tym czasie wokół restauracji krążyło kilka nie oznakowanych samochodów policji. Akcję koordynowała katowicka delegatura Interpolu, a kilka godzin wcześniej wtajemniczono w nią także policjantów z Częstochowy. Najważniejsze informacje przekazali im agenci włoskiego Interpolu. Cioffiego zlokalizowano około godz. 15.00 i już nie spuszczano z oka. Także wtedy, gdy wyjechał poza Częstochowę oglądać dom, który zamierzał wynająć. Chciał w Polsce inwestować. Tuż przed godz. 21.00 w Paradiso znaleźli się policjanci po cywilnemu. Usiedli przy stole i zachowywali się jak typowa polska "żulia". Z Cioffim i Ezio siedziało wtedy także polsko-włoskie małżeństwo Corona (z dziesięciomiesięcznym dzieckiem). Kilka minut po dziewiątej policjanci otoczyli stolik. Byli uzbrojeni. Siedząca przy stole Włochów Polka sądziła początkowo, że jest ofiarą napadu rabunkowego. - Zaczęli krzyczeć: "Na ziemię, na ziemię!", ale nikt nawet nie drgnął. Staliśmy jak wryci. Pamiętam wycelowaną broń i to, że przestraszona przyciskałam do piersi dziecko. Wszystko trwało zaledwie kilkanaście sekund. Czułam się jak na planie filmowym - opowiada Mariola Kwiatkowska-Corona, żona Francesca Corony, Włocha, na którym nie ciążyły żadne zarzuty. Błyskawicznie wszyscy zostali skuci i odprowadzeni do samochodów. Zanim policjanci znaleźli się w restauracji, wszedł tam Alfredo Bigiani. 41-letni Bigiani większą część życia - 22 lata - przesiedział w więzieniu. Na stojąco zamienił kilka słów po włosku i wyszedł. Wsiadł do zaparkowanej przed Paradiso alfy romeo na mediolańskich numerach rejestracyjnych i pojechał do domu, gdzie czekała na niego żona, 38-letnia Bruna. Mieli wspólnie wybrać się do miasta. Z samochodu Bigiani zadzwonił jeszcze do domu, mówiąc: "Już jadę. Zejdź na dół". - Poszłam do łazienki i tam usłyszałam straszny pisk opon. Gdy zeszłam na dół, nie było już żadnych śladów. Od sąsiadów dowiedziałam się, że pozwolili mu wyjść z samochodu i otworzyć furtkę. Tam go zaskoczyli i natychmiast skuli. Samochód, którym przyjechał, jeden z policjantów odprowadził na parking komendy - opowiada Bruna. W sobotę, dzień po aresztowaniu Włochów, szczegóły przeprowadzonej w Polsce akcji podała tylko telegazeta włoskiej telewizji. W tym czasie aresztowani, doprowadzeni do Sądu Rejonowego w Katowicach, zostali poinformowani o swojej sytuacji. W areszcie będą czekać na ekstradycję do Włoch. - Podstawą rozpoczęcia działań operacyjnych może być list gończy lub dokument świadczący o dokonaniu na terenie obcego państwa przestępstwa karanego także u nas - wyjaśnia Zdzisław Czarnecki, dyrektor Krajowego Ośrodka Informacji Kryminalnej. - Ponadto Interpol może skierować do nas prośbę o zlokalizowanie poszukiwanej osoby albo ustalenie miejsca jej pobytu i zatrzymanie (wraz z dowodami, które mogłyby świadczyć o dokonanym przez nią przestępstwie), a ostatecznie także przygotowanie konkretnej osoby do ekstradycji. Polska policja zatrzymuje wówczas poszukiwanego, a strona kierująca do nas prośbę w ciągu 48 godzin musi dostarczyć dokumenty świadczące o popełnieniu przestępstwa. Wtedy prokurator decyduje o areszcie ekstradycyjnym, a wnioskodawca ma około 30 dni na skompletowanie pozostałych dokumentów. Oficerowie Interpolu twierdzą, że od kilku lat Polskę odwiedzają najważniejsi bossowie mafii. Kilkakrotnie docierały takie sygnały, jednak nikogo nie udało się zatrzymać, gdyż zdążyli opuścić Polskę. Zdaniem katowickich policjantów z Wydziału do Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej, włoska mafia zaczęła tworzyć w Polsce sieć małych firm mających umożliwić pranie "brudnych" pieniędzy, wykupuje też nieruchomości w okolicach Gdańska i Zakopanego. - Za wcześnie o tym mówić - twierdzi jednak Andrzej Koweszko, dyrektor polskiego Biura Interpolu. - W tej chwili sprawdzamy, co mogli w Polsce robić. Ich zatrzymanie było najważniejsze. W 1990 r. polski Interpol poszukiwał jednego przestępcy ściganego międzynarodowym listem gończym, w 1991 r. - dwudziestu, w 1992 r. - stu, a w 1999 r. - już ponad 4 tys. Jednym z nich był 61-letni Ciro Cioffi. Zaczął się ukrywać po zamordowaniu we wrześniu 1997 r. w Neapolu Giuseppe Gilioso, szefa konkurencyjnej grupy przestępczej Posillipo.


ANDRZEJ KOWESZKO dyrektor Biura Interpolu w Polsce

To nie przypadek, że członkowie włoskiej mafii ukryli się akurat w Polsce. Działania włoskich organów ścigania, szczególnie zwalczających i ścigających ukrywających się przestępców mafijnych, są tak intensywne, że muszą oni uciekać poza obszar Włoch. Nie kierują się do krajów Unii Europejskiej, gdyż funkcjonuje tam wewnętrzny system wymiany informacji, choć - trzeba dodać - dzięki działalności Interpolu w Polsce podobne informacje docierają też do nas. W przeszłości uciekali do USA, ale Amerykanie są już na to wyczuleni. Włoskie organizacje mafijne starają się więc szukać azylu poza krajami Unii Europejskiej. Polska może się w związku z tym znaleźć w centrum ich zainteresowania. Z analiz Interpolu wynika, że obecnie włoska mafia koncentruje się na krajach, które potrzebują napływu inwestycji. Z tego punktu widzenia Polska jest dla nich odpowiednim miejscem: jest stabilna ekonomicznie, gwarantuje bezpieczeństwo obrotu gospodarczego. Właśnie dlatego starają się lokować tu swoje "brudne" pieniądze. Polska jest też dla mafii ważnym krajem tranzytowym, głównie w przemycie narkotyków. To, że włoscy mafiosi ukrywali się w Polsce, może świadczyć nie tylko o tym, że znaleźli tu azyl, ale też o tym, iż próbują rozpoznać rynek, nawiązać kontakty. Strategia mafii polega także na angażowaniu się w danym kraju w określone sfe- ry działalności: konkret- ne dziedziny przemysłu, usług. Jednak dotychczas nie stwierdziliśmy tego rodzaju przedsięwzięć. Do Polski przyjeżdżają zresztą nie tylko członkowie kamorry, ale też n?draghety i innych grup mafijnych. Obserwujemy również całkiem intensywne kontakty mafiosów z polskimi przestępcami, chociaż nie można jeszcze mówić o budowaniu wielkiej, ponadnarodowej struktury przestępczej.

Włoska policja podejrzewała Cioffiego o współudział w tym morderstwie. Prawdopodobnie wtedy zmienił nazwisko na Nicola Romano, a jesienią ubiegłego roku przekroczył granicę Polski. Katowiccy policjanci twierdzą, że we Włoszech jest podejrzewany o dokonanie kilkunastu innych morderstw oraz handel narkotykami. Jako członek kamorry oskarżany jest także o associazione a delin- quere, czyli udział w przestępczości zorganizowanej. Po przyjeździe do Częstochowy, gdzie mieszka i bywa kilkudziesięciu Włochów nie mających nic wspólnego ze światem przestępczym (należy do nich także kilka częstochowskich restauracji), Cioffi wynajął luksusowe mieszkanie przy ulicy Godebskiego 19. Wkrótce potem do Polski przyjechał Alfredo Bigiani, znany jako Giovanni Previtali - Gianni. Bigiani urodził się w 1958 r. w Bergamo. Dziesięć lat spędził w sierocińcu i już jako osiemnastolatek po raz pierwszy trafił do więzienia. Był członkiem grupy przestępczej Vallanzasca, specjalizującej się w napadach na furgony z pieniędzmi. Vallanzasca ma na swoim koncie także liczne morderstwa. Przebywając w więzieniu o zaostrzonym rygorze, Fossomdrone (siedzą tam głównie mafiosi), poznał Raffaele Cutolo, jednego z najgroźniejszych bossów mafii. W więzieniu oskarżono go o współudział w morderstwie jednego z osadzonych. W kwietniu ubiegłego roku Bigiani wyszedł na przepustkę (za kratami ma przebywać jeszcze 10 lat) i już do więzienia nie wrócił. Kilka miesięcy później przyjechał do Częstochowy. Pod koniec ubiegłego roku udało mu się wrócić do Włoch, gdzie spędził kilka dni. W Polsce jeździł białym cherokee (BG 941771). Zamieszkał przy ulicy Kapucyńskiej, w dzielnicy domków jednorodzinnych, tuż za Jasną Górą. Wkrótce zaczął się spotykać z Cioffim. Obaj nie wiedzieli, że już od pewnego czasu byli obserwowani przez Interpol. W tym czasie we Włoszech przygotowywano dokumenty ekstradycyjne. Tymczasem wiosną tego roku do Cioffiego i Bigianiego dołączył Andreoli Ezio (nigdy nie siedział w więzieniu). Bigianiego poznał jeszcze we Włoszech. To Bigiani pomógł Ezio urządzić się w Polsce. Wynajął mieszkanie przy alei Najświętszej Marii Panny 75, głównej ulicy w Częstochowie. Zwracał na siebie uwagę, gdyż zaczął wydawać duże sumy pieniędzy. Bywał w najdroższych restauracjach, dużo pił, jeździł tylko taksówkami. Wkrótce Ezio zaczął się spotykać z Cioffim. Od kiedy we Włoszech wymiar sprawiedliwości zaczął przyciskać do muru sycylijską cosa nostrę i neapolitańską kamorrę, skończyła się swoboda ruchów wielu mafiosów. - Mafia szuka więc terenów, gdzie mogłaby się albo zagnieździć na stałe, albo przynajmniej przeczekać trudne chwile - opowiada we włoskiej ambasadzie jeden z agentów, uczestnik operacji w Częstochowie. - Przed upadkiem muru berlińskiego do Włoch wyjechało z Polski wielu ludzi. Zarabiali tam pieniądze, które wysyłali rodzinom w kraju. Wielu zarabiało dzięki kontaktom ze światem przestępczym - opowiada inny włoski agent. - Potem nadszedł czas rewanżu: umożliwienie "urlopu" w Polsce. Wystarczyło, że przyjechała jedna osoba, by potem przybywali następni. Tak musiało być m.in. w Częstochowie. Wiemy, że tuż po przyjeździe do Polski Bigiani (wraz z żoną) mieszkał przez jakiś czas w domu Polki, która przez kilka lat pracowała we Włoszech. Poza tym przez lata we włoskiej mafii panował zwyczaj "delegowania" zagrożonych do różnych krajów, by tam przeczekali wzmożone działania wymiaru sprawiedliwości. "Góra" przestępczej hierarchii decydowała o tym, gdzie przestępcy mają wyjechać. Nie były to decyzje przypadkowe, lecz związane z interesami mafii w tym kraju. Włoski Interpol przypuszcza więc, że w Polsce znajdują się jeszcze inni groźni członkowie mafii. Niektórzy mieszkają prawdopodobnie w Warszawie, inni w Białymstoku, jeszcze inni w Toruniu i Bydgoszczy. - Akcja w Częstochowie jest tylko początkiem działań na większą skalę - zapewniają pracownicy włoskiej ambasady. - W ciągu ostatnich sześciu miesięcy w Polsce aresztowano sześciu poszukiwanych listami gończymi Włochów. - Mafijne grupy przestępcze z Włoch nie zagrażają polskiemu państwu. Większość przybyszów jest tu raczej na wakacjach - przekonuje Zdzisław Czarnecki. Włosi nie są tego tak pewni. - W Polsce z powodu historycznych zaszłości współpraca obywateli z policją pozostawia wiele do życzenia, więc "uchodźcy" z Włoch mogą się tu czuć znacznie bezpieczniej niż w krajach, gdzie pomaganie policji nie przynosi ujmy - mówią włoscy agenci. Poza tym przekonanie polskiej policji o braku zagrożenia ze strony mafii może świadczyć o jej kompletnym nieprzygotowaniu do zwalczania mafijnych interesów. W rzeczywistości mafia może już mieć w Polsce rozległą sieć interesów i poszerzające się wpływy w wielu środowiskach
Więcej możesz przeczytać w 23/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.