Nam tua res agitur (paries cum proximus ardet). W tłumaczeniu: Ciebie wszak rzecz dotyczy; ty sam jesteś przecież w niebezpieczeństwie (gdy ściana u sąsiada płonie). Te słowa Horacego doskonale wyjaśniają, dlaczego to, co się dzieje na Ukrainie, nie może być nam obojętne.
Cóż możemy zrobić, my, zwykli obywatele? Nie mamy przecież takich możliwości jak politycy. Pozostają nam gesty solidarności. Zamanifestujmy poparcie dla Ukraińców w najprostszy sposób. Na samochodach, domach wywieśmy flagi ukraińskie, tak by politycy, jeżdżąc ulicami, widzieli, że nie zapominamy, nie odpuszczamy. Politycy muszą czuć presję i mieć świadomość, że oni też nie mogą odpuścić. Dlaczego? Bo niemal od razu po podpisaniu w miniony piątek porozumienia prezydenta Janukowycza z opozycją ogłoszono sukces. Tak, jakby było po sprawie. Kilka godzin później okazało się, że nie wszyscy na Ukrainie myślą w ten sposób. I słusznie.
Wywieśmy więc ukraińskie flagi, żeby politycy, którzy już uprawiają propagandę sukcesu, nie popadli w zbytnie samozadowolenie.
PS Na koniec smutna refleksja. Wydawać się mogło, że nasze elity polityczne stanęły na wysokości zadania i doszły do porozumienia w sprawie tragicznych wydarzeń na Ukrainie. Niestety nie trwało to długo. Po słowach ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego do opozycji w Kijowie: „Jeśli tego nie poprzecie, to będziecie martwi”, prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński zażądał wyjaśnień i rozliczenia: „Pytanie, w czyim imieniu mówił to Sikorski, bo to jest polityk polski. To jest bardzo daleko posunięta groźba”. W ten sposób znowu znaleźliśmy się w polskiej piaskownicy, gdzie nie chodzi już o sprawę, ale o wzajemne okładanie się łopatkami i sypanie sobie piachu do oczu. ■
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.