Krzyk biedy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jan Paweł II jest największym krytykiem mnożącej biedę "niewidzialnej ręki rynku"
Ze wszystkich wypowiedzi Jana Pawła II z obecnej pielgrzymki najbardziej dramatyczne były słowa homilii wygłoszonej 8 czerwca w Ełku. Papież zwrócił uwagi na "krzyk biednych", coraz głośniej rozlegający się nad Polską. Mówił dalej: "Starajmy się tak postępować i tak żyć, by nikomu w naszej Ojczyźnie nie brakło dachu nad głową i chleba na stole". Nie pozostawił też najmniejszych wątpliwości, że nie chodzi mu tylko o charytatywne odruchy serca, lecz o zmiany systemowe, kładące kres biegunowemu rozwarstwieniu społeczeństwa.
Przypomniał fragment najważniejszej dla jego społecznego nauczania encykliki "Sollicitudo rei socialis": "Rozwój i postęp gospodarczy nie może się dokonywać kosztem człowieka i uszczuplaniem jego podstawowych wymagań. Musi to być rozwój, w którym człowiek jest podmiotem, czyli najważniejszym punktem odniesienia".
Setkom tysięcy zgromadzonych w Ełku te słowa głęboko zapadały w serca. Żyją w regionie dramatycznie dotkniętym biedą. Bardziej zdawkowa była reakcja polityków, zwłaszcza rządzącej koalicji. Zgodzili się oni wprawdzie z wypowiedzią papieża, ale wszystko wskazuje na to, że były to wyłącznie gesty kurtuazji, nie zaś zapowiedzi korekty liberalnej polityki gospodarczej, rodzącej "krzyk biedy". Znamienne, że nie towarzyszyło tym deklaracjom życzliwsze potraktowanie głodujących od kilkunastu dni pielęgniarek, zupełnie nie po chrześcijańsku wyrzuconych przez rząd na bruk przed Ministerstwem Pracy i Polityki Socjalnej.
Ulokowani na prawicy zwolennicy skrajnego liberalizmu gospodarczego nie po raz pierwszy mieli okazję wysłuchać podobnego apelu Ojca Świętego. Słowa analogiczne do wygłoszonych w Ełku wypowiada on bardzo często, od początku swego dwudziestoletniego pontyfikatu. Nie licząc Leona XIII, pierwszego papieża usiłującego cywilizować wilcze prawa kapitalizmu, Jan Paweł II jest największym krytykiem mnożącej biedę "niewidzialnej ręki rynku". Nie ma miesiąca, by nie napiętnował którejś z plag społecznych, nieodłącznie towarzyszących wolnokonkurencyjnemu kapitalizmowi.
Ten element jego nauczania z największym trudem przebija się właśnie do Polski, owładniętej bałwochwalczym stosunkiem do ortodoksyjnego liberalizmu. Może to zmienić albo cud, albo wola wyborców, którzy dłużej nie będą chcieli bezsilnie się wsłuchiwać w rozpaczliwy "krzyk biedy".
Więcej możesz przeczytać w 25/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.