Okręt flagowy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przez Koreę i Japonię do drugiej Korei i drugiej Japonii?
Przebywający z oficjalną wizytą w Korei Południowej oraz z roboczą wizytą w Japonii premier Jerzy Buzek tak naprawdę w ciągu swej kilkudniowej podróży na Daleki Wschód odwiedził aż cztery republiki: Japonię, Koreę, Marubeni i Daewoo.

W sporządzonym kilka miesięcy temu przez tygodnik "Wprost" rankingu 100 najpotężniejszych republik świata (porównywaliśmy PKB państw i przychody korporacji z 1997 r.) Japonia zajęła 2. miejsce (4223 mld USD), Korea Południowa - 11. (468 mld USD), Marubeni Corporation - 40. (111 mld USD), a Daewoo Group - 52. (72 mld USD). Polska znalazła się w naszym zestawieniu na 28. pozycji, z PKB w wysokości 143 mld USD.
"20 lat temu Lech Wałęsa, romantyczny przywódca związków zawodowych zza żelaznej kurtyny, oznajmił w Tokio, że chcemy, aby Polska stała się drugą Japonią" - tak premier Buzek rozpoczął swe najlepsze z wygłoszonych podczas podróży po Korei i Japonii przemówienie, zaprezentowane w Keidanrenie, japońskiej organizacji lobbingowej, skupiającej 970 wielkich przedsiębiorstw i 120 stowarzyszeń gospodarczych. Na szczęście, zamiast śnić o budowie drugiej Japonii, zabraliśmy się kilka lat temu do tego, co bardziej realne - do budowy w Polsce, m.in. z pomocą Korei Południowej, drugiej Korei Południowej.
O ile Japonia zainwestowała do tej pory w Polsce zaledwie 208 mln USD (co daje jej na liście największych zagranicznych inwestorów mało chlubne 17. miejsce), o tyle Korea Południowa zdążyła już zaangażować w naszym kraju ponad 1,4 mld USD, zajmując w tym samym zestawieniu 7. pozycję. Między innymi właśnie do tradycji wzajemnego konkurowania Japończyków i Koreańczyków odwołał się premier Buzek, oświadczając w japońskim Keidanrenie: "Jestem bardzo zadowolony, że dużo inwestycji [w Polsce] pochodzi z waszego regionu. Korea zainwestowała do tej pory ponad miliard dolarów i właśnie zostałem poinformowany, że kolejne 400 mln USD jest już w drodze. Dużo ostrożniejsza Japonia zainwestowała do ubiegłego roku [w Polsce] 198 mln USD. Wierzę, że te japońskie przedsiębiorstwa, które zainwestowały w naszym kraju, nie żałują, że postawiły na Polskę".
Z całą pewnością swych inwestycji w Polsce nie żałują przedsiębiorcy koreańscy, już zapowiadający realizację kolejnych przedsięwzięć. Zbliżenie z Republiką Korei Rzeczpospolita Polska wydaje się zawdzięczać "republice" Daewoo, a może nawet wyłącznie jej założycielowi i prezydentowi Kim Woo Choongowi, który przed rokiem wyznał na łamach "Wprost": "Kiedy na początku lat 90. mówiłem, że nad Wisłą zanosi się na boom gospodarczy, nie wszyscy dawali wiarę moim zapewnieniom. (...) Przewidując możliwości, jakie daje transformacja ekonomiczna w waszym kraju, bez wahania postanowiłem zakotwiczyć Daewoo w Polsce". To zakotwiczenie sprawiło, że obroty handlowe Polski i Korei wzrosły w ciągu pięciu lat z niespełna 200 mln USD do prawie 1,3 mld USD (przy naszym ogromnym deficycie), a inwestycje koreańskie przekroczyły 1,4 mld USD. Nie wolno jednak zapominać, że na razie jest to w głównej mierze zasługą grupy Daewoo, która sama zainwestowała już Polsce ponad 1,3 mld USD. Oprócz Daewoo (m.in. samochody i telewizory) 56 mln USD zainwestowała u nas LG Group (usługi bankowe i produkcja telewizorów w Mławie), a 7 mln USD - Samsung. Być może jednak kolejne inwestycje pojawią się szybciej niż się tego spodziewamy. Premier Buzek nie tylko bowiem został dobrze przyjęty przez prezydenta Korei Południowej Kim Dae-junga oraz premiera Kim Jong-pila, nie tylko złożył jednodniową wizytę w "republice" Daewoo w Pusan na południu Korei (zwiedzając fabrykę samochodów i stocznię), ale też w sali konferencyjnej hotelu Lotte w Seulu gościł kolejno liderów LG Group, Hyundai Corporation oraz Cheil Jedang. Hyundai (250 tys. pracowników), LG (120 tys. pracowników) i Daewoo (130 tys. pracowników) tworzą razem z Samsungiem (200 tys. pracowników) i SK (70 tys. pracowników) grupę pięciu największych w Korei czeboli, które zatrudniając 3 proc. siły roboczej kraju, tworzą aż 14 proc. jego PKB.
"Polska staje się mocarstwem w Europie Środkowo-Wschodniej" - powiedział w rozmowie z premierem Buzkiem premier Japonii Keizo Obuchi, dając w ten sposób do zrozumienia, że rzucająca się do tej pory cieniem na stosunki między naszymi krajami redukcja polskich długów, wynegocjowana na początku lat 90. z Klubem Paryskim, zaczyna przechodzić do historii. O rosnącym zainteresowaniu Polską można też było usłyszeć podczas wizyty premiera Buzka w "republice" Marubeni (40. lokata na liście 100 najpotężniejszych republik świata tygodnika "Wprost") od Thorsu Tsuji, prezydenta korporacji Marubeni (która wkrótce razem z Niemcami zmodernizuje kopalnię węgla brunatnego oraz elektrownię w Bełchatowie), oraz podczas spotkania wiceministra gospodarki Bernarda Błaszczyka z przedstawicielami Toyoty (43. pozycja w rankingu 100 najpotężniejszych republik świata), którzy przyznali, że nie wykluczają, iż to właśnie w Polsce powstanie fabryka skrzyń biegów do produkowanych w Europie samochodów Toyoty.


Premier Jerzy Buzek dla "Wprost"

Jednym ze źródeł siły gospodarki Polski z racji naszego położenia jest oczywiście wspólny rynek europejski. Ale naszemu krajowi potrzebne jest także otwarcie na rynki pozaeuropejskie: na przykład Dalekiego Wschodu i Ameryki Łacińskiej. Kilka miesięcy temu byłem w tym celu z wizytą w Meksyku, a teraz z podobną misją rozszerzenia współpracy z Polską przebywałem w Korei Południowej oraz Japonii. Nawiązanie pełnych stosunków gospodarczych z takimi potęgami nie jest możliwe bez wyraźnego sygnału danego przez władze państwowe. I taki sygnał został wysłany, zarówno podczas mojej wizyty w Korei Południowej, która już jest naszym wielkim partnerem ekonomicznym, jak również podczas spotkania z premierem Japonii oraz przedstawicielami największych japońskich przedsiębiorstw.
Podczas mojej kilkudniowej podróży na Daleki Wschód spotkałem się z dużym zainteresowaniem reformami społecznymi, które przeprowadzamy, i uznaniem dla wyników gospodarczych osiąganych przez Polskę. Stały wysoki wzrost gospodarczy, niska inflacja, trzymane w ryzach bezrobocie, silny złoty, duże rezerwy walutowe, zmniejszanie deficytu budżetowego - to wskaźniki, które w połączeniu z szybką prywatyzacją naszej gospodarki oraz restrukturyzacją przemysłu ciężkiego stanowią o niezwykle korzystnym dla Polski klimacie na świecie. W Japonii i Korei dostrzegano również znaczenie naszego członkostwa w NATO i spodziewanego przystąpienia do Unii Europejskiej; każdy, kto w tej chwili inwestuje w prawie 40-milionowy rynek Polski, tak naprawdę czyni swe pierwsze inwestycje w 450-milionowy rynek wspólnej Europy. Właśnie jako wyraz uznania dla naszych osiągnięć odbierać należy składane przez Koreańczyków jasne zapewnienia, że Polska - w dobie gospodarki globalnej - postrzegana jest przez nich jako brama do Europy, jako kraj, w którym zamierzają nadal inwestować i z którego będą importować potrzebne im produkty, m.in. spożywcze. Nasze postępy na drodze do gospodarki wolnorynkowej oraz poważne inwestycje koreańskie w Polsce nie pozostały bez wpływu także na zauważalną poprawę nastawienia do naszego kraju polityków i przedsiębiorców japońskich, na zerwanie przez nich z postrzeganiem Polski wyłącznie jako graniczącego z Rosją kraju byłego bloku komunistycznego. Silniejszego napływu inwestycji japońskiego kapitału spodziewać się możemy jeszcze w tym roku.
Czyniąc pierwszoplanowymi swe relacje gospodarcze z krajami Unii Europejskiej, Polska nie powinna zapominać i nie zapomina o odleglejszych rynkach - poza wymienionym już meksykańskim, poza pozostałymi rynkami Ameryki Północnej i Południowej, poza rynkiem japońskim i południowokoreańskim, także o rynkach afrykańskich, na przykład Maroku i RPA. Wszędzie tam szybko rozwijająca się Polska powinna być obecna. To w sposób znakomity podniesie również wartość naszej gospodarki w oczach partnerów z Unii Europejskiej.

Drogę, jaką Polska pokonała w ciągu ostatnich 10 lat, najlepiej symbolizuje granica między Koreą Południową a Koreą Północną. Jeszcze kilkanaście lat temu Polacy przyjeżdżali oglądać Panmunjom z północy, teraz Jerzy Buzek zrobił to, przybywając z południa, a koszmar Korei Północnej mogliśmy oglądać z pięknie położonego punktu widokowego. Odnoszący się do tych osiągnięć Polski "pakiet promocyjny premiera" (według określenia Bartłomieja Pawlaka, dyrektora Centrum Informacyjnego Rządu), prezentowany przez Jerzego Buzka w Japonii oraz w Korei z zadziwiającą częstotliwością, obejmował nasz wysoki od wielu lat wzrost gospodarczy, niską i wciąż malejącą inflację, silnego złotego i rosnące rezerwy walutowe państwa, dyscyplinę budżetową i ciągłe zmniejszanie deficytu budżetowego, coraz szybciej postępującą prywatyzację oraz restrukturyzację przemysłu ciężkiego i górnictwa, przynależność naszego kraju do NATO oraz coraz bliższą datę wstąpienia do Unii Europejskiej. Konieczność powtarzania tych oczywistych dla nas informacji stała się dla mnie absolutnie jasna, gdy podczas obiadu wydanego na cześć premiera Buzka przez prezydenta Daewoo Kim Woo Choonga w hotelu Lotte w Seulu okazało się, że siedzący obok mnie koreański przedsiębiorca, producent tekstyliów, regularnie handlujący z odbiorcami we Francji i często tam przebywający, był przekonany, że Polska liczy 4 mln obywateli. Od chwili, gdy dowiedział się, iż jest nas prawie 10 razy więcej, zaczął się słowom wypowiadanym przez premiera Polski przysłuchiwać znacznie uważniej.
Sukcesom Polski potrzeba promocji, która kosztuje relatywnie - jeśli policzyć efekty, jakie może przynieść - niewiele. Na przykład KOTRA, koreańska organizacja wspierania handlu, której roczny budżet wynosi ok. 100 mln USD, przyciągnęła do Korei Południowej w ciągu roku 2 mld USD. Tymczasem Polska Agencja Inwestycji Zagranicznych (PAIZ) dysponuje rocznie śmiesznie niską sumą 1 mln USD. Z takimi pieniędzmi trudno sobie wyobrazić nie tylko podbój świata, ale nawet zdobycie jednego, wybranego kraju. - Dobrym pomysłem na promowanie własnej gospodarki - uważa Adam Pawłowicz, prezes PAIZ, uczestnik delegacji do Japonii i Korei Południowej - jest także to, co Kanadyjczycy nazywają mianem Team Canada. Raz albo dwa razy w roku premier zabiera tam w podróż zagraniczną do jednego lub dwóch ważnych dla kanadyjskiej gospodarki krajów grupę ministrów i starannie dobranych przedsiębiorców. Taka podróż, przygotowywana w najdrobniejszych szczegółach przez wiele miesięcy i w części opłacana przez przedsiębiorców, zazwyczaj przynosi zauważalne rezultaty gospodarcze. Team Canada to dobry wzorzec dla podobnych wypraw flagowego okrętu polskiej gospodarki, jakim na pewno są podróże zagraniczne premiera.
Flagowiec Team Polska, nieco mniej starannie dobrany od kanadyjskiego, przywiózł z podróży do Japonii, Korei, Daewoo i Marubeni wiele obietnic. Władze Korei, które podpisały z Polską umowę o współpracy i wzajemnej pomocy w sprawach celnych (co - zdaniem wiceprezes GUC Anny Książkiewicz - znacznie usprawni współdziałanie służb celnych naszych krajów), zapowiedziały zniesienie barier utrudniających import polskich towarów do Korei, a więc także otwarcie rynku dla polskiej żywności, w tym mięsa. Władze Daewoo, które zadeklarowały, że Polska stanie się ich główną bazą w Europie, przyrzekły kolejne, warte kilkaset milionów dolarów inwestycje (m.in. w produkcję konserw wieprzowych na eksport do Korei) oraz zademonstrowały premierowi Buzkowi dwa nowe modele swych samochodów, które będą wytwarzane w Polsce. Władze LG zdradziły, że noszą się z zamiarem przeniesienia z Wielkiej Brytanii do Polski produkcji telewizorów na rynek europejski. Władze koncernu Hyundai, kontrolującego ok. 70 proc. południowokoreańskiego rynku aut, są zainteresowane wytwarzaniem w Polsce półprzewodników oraz inwestycjami w telekomunikację. Władze Cheil Jedang zamierzają uruchomić w Polsce produkcję komponentów do pasz. A gdyby tak jeszcze do już inwestujących w Polsce japońskich koncernów - Matsushity (fabryka baterii w Gnieźnie), Bridgestone (fabryka opon w Poznaniu), Isuzu (fabryka silników w Tychach) oraz NSK i Nichimen (fabryka łożysk w Kielcach) - dołączyły Marubeni (modernizując Bełchatów) i Toyota (budując fabrykę skrzyni biegów - pierwszą w historii firmy poza granicami Japonii), to być może za nimi wkrótce podążą do Polski jeszcze inne japońskie giganty gospodarcze - keiretsu, podejmując także na naszym rynku walkę z koreańskimi czebolami. I w ten właśnie sposób Polska niepostrzeżenie przeistoczyłaby się - jak chce tego premier Jong-pil - w bramę Korei do Europy, Korea zaś - jak chce tego premier Buzek - w bramę Polski do Azji.

Więcej możesz przeczytać w 28/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.