Lato ceprów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szklarska Poręba wymyśliła mistrzostwa Polski w grillowaniu i zawody w płukaniu złota
Wiceburmistrz Kowar promuje miasto, latając na paralotni, w Gorcach i Pieninach powstał Związek Turystyki Aktywnej, a zapatrzone w agroturystykę Bieszczady proponują noclegi w gospodarstwach za 15 zł. Czy polskie góry zwabią w tym roku większą liczbę "ceprów", jak o przyjezdnych mawiają górale?

Jeszcze do niedawna regiony górskie nie cieszyły się latem zbyt dużą popularnością wśród rodaków. Prawie 11 mln Polaków przynajmniej raz w roku wyjeżdża na urlop, ale w góry trafiało zaledwie 16 proc. z nich. Silna koalicja wybrzeża Bałtyku i coraz popularniejszych jezior zarezerwowała dla siebie ponad 40 proc. krajowego rynku i jej pozycja wydaje się nie zagrożona. Wczasowiczom nie przeszkadza nawet to, że właściciele nadmorskich pensjonatów przeważnie oferują ceny o 20 proc. wyższe niż w podobnych kwaterach w Karkonoszach czy Beskidach. Latem życie przenosi się nad morze i na Mazury, które w lipcu i sierpniu przeżywają prawdziwe oblężenie. - Jadąc latem na wakacje, Polak marzy najczęściej o jednym: chce mieć w pobliżu w miarę ciepłą i w miarę czystą wodę - mówi Krzysztof Łopaciński z Instytutu Turystyki w Warszawie. - Tego się nie zmieni. Zrozumiały to już dawno Austria i Szwajcaria, które dziś ogromną wagę przywiązują do budowy letniej infrastruktury turystycznej i reklamy swoich letnich atrakcji. O zimę martwić się nie muszą. W polskich górach brakuje, niestety, odkrytych basenów, a parki wodne pozostają na razie w sferze planów. Reklama w tej branży kuleje, dlatego rodzimy turysta, myśląc "góry", widzi najczęściej zmordowanego piechura taszczącego plecak na tle pocztówkowej panoramy. - Polskie pasma górskie odwiedzają najczęściej ludzie starsi, kierujący się sentymentem. Młodzi, wprawni turyści są stosunkowo niewielką, ale wierną grupą aktywnych urlopowiczów. Bywają tu też rodziny, które nie mogą sobie pozwolić na drogi i daleki wyjazd, oraz biznesmeni, którzy przez pół wakacji co weekend dojeżdżają do rodziny ulokowanej w Zakopanem lub Krynicy - wylicza Bogdan Zwoliński z agencji Wonderlands, specjalizującej się w krajowej turystyce. W polskich górach nie ma już takich tłumów jak przed laty, nie ma setek zakładowych autobusów ani kłopotów ze znalezieniem noclegów, a o liczne pokoje wyposażone jedynie w umywalkę prawie nikt już nie pyta. Jest za to spokojniej niż nad morzem i zdecydowanie taniej, gdyż właściciele pensjonatów mogą sprzedawać swoje kwatery przez cały rok. Do liderów letniej turystyki w polskich górach należą Zakopane, Szklarska Poręba i Karpacz. Czołówce depcze po piętach Krynica z najnowocześniejszą koleją gondolową. Gorzej radzą sobie tradycyjne "zimowe" stacje: Szczyrk czy Korbielów. Ciekawy urlop można spędzić tam, gdzie z górami graniczy duży zbiornik wodny. W Czorsztynie wynajęcie na dobę łodzi typu Omega kosztuje w tym roku 40 zł, wakacyjny kurs żeglarski - 600 zł, a za godzinny lot wilgą dla trzech osób trzeba zapłacić 420 zł. Wypożyczalnia kajaków w Krościenku organizuje 25-kilometrowe spływy (40 zł od osoby), zaś przepłynięcie całego Dunajca kosztuje ok. 200 zł. Za 10 zł w Bukowinie Tatrzańskiej lub Rabce można spędzić cały dzień na kąpielisku ze zjeżdżalnią wodną. Na Solinie w Bieszczadach wśród żeglarzy popularne są czartery jachtów kabinowych, a miłośnicy nurkowania polecają siedem dogodnych miejsc w tym akwenie. W Zakopanem na Antałówce powstaje wodne miasteczko, które ma wykorzystywać ciepłe wody geotermalne. Górskie miejscowości chcą zdyskontować także rosnącą popularność rowerów. Pod koniec sierpnia w Szklarskiej Porębie odbędzie się festiwal rowerowy Bike Action. W Krynicy oznakowano specjalne szlaki dla rowerzystów, a trasy mają trzy stopnie trudności.


W polskich górach największym powodzeniem cieszą się zakupy na Krupówkach

Wypożyczenie roweru na cały dzień kosztuje 30 zł, w Wiśle i Szczyrku - 25 zł. W Ustroniu wyciąg narciarski na stoku Palenicy przerobiono specjalnie na wyciąg rowerowy. Za wjazd na wysokość 500 metrów turyści płacą 1,5 zł. - Organizujemy wycieczki rowerowe po całych Sudetach. Sprawnym turystom proponujemy trasy górskie, starszym - zwiedzanie okolicznych zabytków. Z oferty korzystają najczęściej Skandynawowie i Holendrzy, na polskich amatorów wycieczek rowerowych wciąż cierpliwie czekamy - mówi Janusz Marek, przewodnik sudecki. Do elitarnych zabaw w górach należą loty na paralotniach. W Szczyrku pięciodniowy kurs kosztuje 500 zł. Turysta otrzymuje ubezpieczenie, sprzęt i obietnicę lotów ze stoków Skrzycznego do wysokości 100 metrów. Z samego szczytu można sobie zafundować przelot na lotni dwumiejscowej: na jednym skrzydle startują klient i instruktor, a dziesięć minut lotu kosztuje 150 zł. Górska Szkoła Szybowcowa Żar w Żywcu proponuje tygodniowe kursy za 450 zł. Organizowane są też kursy wspinaczki - godzina pracy instruktora alpinizmu zapewniającego sprzęt i opiekę kosztuje tego lata ok. 50 zł. W Muszynie Stowarzyszenie Górskiej Turystyki Konnej oferuje urlopowiczom naukę jazdy - za godzinę nowicjusz płaci 15 zł. W Szczawnicy za godzinną przejażdżkę w terenie z przewodnikiem trzeba zapłacić 20 zł, a trasa prowadzi przez rezerwat krajobrazowy Doliny Białej Wody. Szkółka jeździecka w Szczyrku chwali się łagodnymi kucami, których dosiadają dzieci będące najczęstszymi klientami firmy. Oferta specjalna to przejażdżka na Skrzyczne lub Klimczok (godzina za 25 zł). - Podczas gdy w Wielkiej Brytanii jeździectwo jest sportem elitarnym, w Bieszczadach może być przyjemnością dla każdego urlopowicza - mówi Zbigniew Niewiadomski z dyrekcji Bieszczadzkiego Parku Narodowego. - Nasz park był pierwszym, który otworzył się dla konnej turystyki, zainwestował w budowę górskich tras. Powstało ok. 150 km specjalnych szlaków z przystankowymi stanicami. Można wypożyczać nasze konie na godziny lub przyjechać z własnym (10 zł kosztuje wówczas wjazd do parku). Organizowane są też wielodniowe rajdy dla grup zorganizowanych. Wielką, choć wciąż nie docenianą atrakcją regionu jest Bieszczadzka Kolej Leśna. W Szczawnicy uruchomiono letnią zjeżdżalnię o długości 750 m (zjazd kosztuje 3 zł). Podobna "zabawka" działa w Zakopanem na Gubałówce, a w Wiśle na Czantorii można zjeżdżać z prędkością 36 km na godzinę, pokonując po drodze dziewięć zakrętów. Biura podróży przygotowują najczęściej tradycyjne wczasy pobytowe i nie mają w ofercie szczególnych atrakcji. Tygodniowy pobyt z pełnym wyżywieniem w dość modnej Bukowinie Tatrzańskiej kosztuje ok. 500 zł. Za miejsce w dwuosobowym pokoju w stylowym górskim pensjonacie w Zakopanem zapłacimy tego lata ok. 70 zł, ale dzieci do trzech lat przeważnie mogą wypoczywać za darmo. Gdy oferta spod Giewontu dotyczy pobytu w pensjonacie o standardzie hotelowym (z wyżywieniem), trzeba być przygotowanym na wydanie co najmniej 100 zł dziennie. Tydzień w Korbielowie, spędzony w pensjonacie o standardzie turystycznym, kosztuje wraz z wyżywieniem ponad 400 zł. Młodzi turyści lub rodziny wybierają czasem inny wariant: wynajmują całą willę, na przykład sześcioosobowy domek w Karpaczu z trzema pokojami za 200 zł dziennie. Turystyka w polskich górach rozwija się zdecydowanie wolniej niż w innych wakacyjnych regionach kraju. Czy wynika to tylko z braku promocji i infrastruktury na odpowiednim poziomie? Niektórzy chcieliby uczynić winnymi dyrektorów górskich parków narodowych. Możliwość jazdy na rowerze jest tam ograniczona, wspinać się nie wolno, paralotnie są niemile widziane. Dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego chce limitować liczbę turystów na swoim terenie: od przyszłego roku zamiast 45 tys. spacerowiczów do parku będzie mogło wejść najwyżej 10 tys. osób dziennie. Czy będzie to wystarczająca gwarancja, że nie zadepczemy gór? Regionom górskim bardziej od ograniczeń wprowadzanych przez dyrekcje parków przeszkadza w rozwoju styl urlopowego wypoczynku, jaki preferuje większość Polaków. Wolimy leżeć, siedzieć i robić zakupy na Krupówkach, niż spędzać czas aktywnie. Statystyczny polski turysta ma kiepską kondycję i nie szuka sportowych atrakcji. Widać to wyraźnie w Karkonoszach. Po polskiej stronie życie toczy się wokół restauracji i dolnej stacji wyciągu. Czesi jeżdżą na rowerach, zimą masowo biegają na nartach, kajaki i liny wspinaczkowe mogą kupić w każdym sklepie sportowym. Szansą dla polskich gór jest turystyka kwalifikowana, tak modna obecnie w krajach Europy Zachodniej. Specjaliści jednak pytają: czy można liczyć na szybki rozwój turystyki bez zwiększenia aktywności sportowej urlopowiczów?

Więcej możesz przeczytać w 29/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.