Kuchnia w trasie

Kuchnia w trasie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Podczas wakacyjnych podróży warto zajrzeć do przydrożnych barów i karczm - dużo tu się zmieniło
Niedrogo, wyjątkowo obficie i zaskakująco smacznie. Tak je się po drodze z Gdańska do Warszawy, z Poznania do Szczecina, z Krakowa do Zakopanego albo z Wrocławia do Łodzi. Sprawdziliśmy: przydrożne zajazdy, leśne ruszty i karczmy oferują specjały kuchni polskiej, świeże ryby, wyśmienitą dziczyznę. W podróży można natrafić na prawdziwe kulinarne perły: restaurację węgierską w sercu Warmii, "zagłębie karpiowe" na Mazowszu, lokale serwujące doskonałe pierogi (pod Mińskiem Mazowieckim) albo pstrągi (pod Karpaczem). Gorzej z wystrojem wnętrz - przy szosach króluje bezguście. Od peerelowskich koszmarków, jakby żywcem przeniesionych z komedii Stanisława Barei, po różowo-żółte siedziby nuworyszy podobne do rezydencji Siary Siarzewskiego z "Kilera" Juliusza Machulskiego.


Kiedyś ludzie jedli wszystko, co im podano. Dziś trzeba się bardzo starać, żeby tu wrócili i złego słowa nie powiedzieli znajomym - mówi Leon Wysoczański, właściciel Zajazdu Kasztelańskiego i restauracji Odlot urządzonej w samolocie w Kościelcu pod Częstochową. Specjalnością istniejącego od 30 lat zajazdu jest golonka luzowana. - To przeciwieństwo hamburgera: wyśmienite i pracochłonne danie. Najpierw golonkę się pekluje i wędzi, a potem przez dziewięć godzin gotuje w specjalnych pojemnikach w temperaturze 80-90 stopni. U Wysoczańskiego można zjeść też jadło kasztelana (zraz z serem, pieczarkami i szynką), schab podany na kilkanaście sposobów czy tradycyjne polskie potrawy z wołowiny i drobiu.
Do Tokaju w Świętajnach pod Olsztynkiem (trasa Warszawa-Gdańsk) na obiad przyjeżdżają znani aktorzy i politycy. Właściciel przekonuje, że to jedyna w Polsce, oryginalna (bo prowadzona przez Węgra) madziarska restauracja. Znana z wyśmienitego i gigantycznego "Placka węgierskiego diabła" (placek ziemniaczany z gulaszem - 19,60 zł), gulaszu w kociołku (wołowina, warzywa, kluseczki - 9,80 zł) i zupy palocowej (wołowina, fasolka szparagowa, ziemniaki - 8,90 zł). - Skoro 25 milionów Polaków było w mojej ojczyźnie i większości smakowało węgierskie jedzenie, to nawet jeśli odwiedzi mnie co tysięczny Polak, który był na Węgrzech, to interes będzie kwitł - mówi Peter Bogdal, właściciel Tokaju.
- Najwięksi smakosze to kierowcy TIR-ów - mówią karczmarze. - Zarówno ja, jak i moi koledzy po fachu wiemy, gdzie dobrze zjeść. Czasami przejeżdżamy na głodniaka kilkadziesiąt kilometrów, ale potem jemy jak u mamy. Nie warto zapychać się byle czym - mówi Janusz Krępski (od 14 lat kierowca), zajadając w zajeździe U Dziadka pod Opolem łososia z grilla z frytkami i surówką za 15,6 zł. - To taka choroba zawodowa. Jedziesz i myślisz o obiedzie, a po obiedzie - o kolacji. A jak jesteś głodny, to przez CB-Radio pytasz starszych o dobrą knajpę na trasie, na której akurat się znajdujesz - dodaje Piotr Michalak, także kierowca TIR-a.
Absolutnym przebojem "gierkówki" (trasy Warszawa-Katowice) jest w tym sezonie świeżonka - wieprzowina duszona z cebulką. Podają ją w każdym przydrożnym barze (czyli co kilka kilometrów). Nie wszędzie legalnie. Cena: 3,50 zł za 100 g. Najlepiej smakuje ze świeżym chlebem (nigdy z frytkami). - Świeżonka, jak sama nazwa wskazuje, to mięso ze świeżego uboju. Nie mrożone. Nie kontrolowane przez inspektorów weterynarii. Przed duszeniem tylko przyprawione solą i pieprzem. Kupujemy je od miejscowych chłopów - wyjawia Andrzej Tujak, właściciel baru Świeżonka ("żeby wszyscy wiedzieli, o co chodzi"), położonego w lesie 70 km od Warszawy. Kilkadziesiąt kilometrów dalej, w zajeździe Kruszyna w Wikłowie (24 km od Częstochowy), też podają świeżonkę. - Nasza jest robiona z mięsa kontrolowanego przez weterynarzy - zarzeka się młoda kelnerka.
Świeżonki nie ma na trasie z Warszawy do Grójca. Ten odcinek drogi prowadzącej do Krakowa już kilka lat temu został przez lokalne media okrzyknięty "drogą karpia". Kilkanaście smażalni. Niektóre nad sztucznymi jeziorkami, gdzie można łowić karpie samemu. Później wystarczy zdjąć rybę z haczyka i podać kucharzowi, który ją sprawi i usmaży. - Ryby przy drodze są zawsze świeże, smaczne i doskonale przyprawione - przyznaje Marek Staszewicz z Radomia. Karp jest przy tym niedrogi (4-6 zł za 100 g), a tym, którzy za nim nie przepadają, kucharze proponują sandacza, okonia, lina bądź pstrąga.
- Każdy przydrożny restaurator i karczmarz ma jedną wielką ambicję. Chce sprawić, by o jego interesie mówiono w całym kraju. I to nie byle jak mówiono, ale dobrze - przekonuje Jerzy Czerniawski, sales manager z Warszawy, który pięć na siedem dni w tygodniu spędza w trasie. - W barze U Renaty pod Mińskiem Mazowieckim w domowe pierogi z mięsem zaopatrują się wtajemniczeni mieszkańcy Poznania, Warszawy, Krakowa i wielu innych miast. Niektórzy biorą nawet po 25 kg. - I o to pewnie chodziło pani Renacie: o jej pierogach wie dziś pół Polski, a ona nie wydała złotówki na reklamę - nie kryje podziwu Czerniawski.
Słynie w Polsce z wyśmienitej kuchni Chłopskie Jadło na "zakopiance" pod Krakowem. Podają tu najsmaczniejszy w Małopolsce smalec, wieprzowe mięso pieczone w specjalnym piecu, gołąbki, flaki, kotlety schabowe i bigos. W menu nie ma napojów gazowanych. Zamiast tego kompot domowej roboty albo źródlana woda z konfiturą. Prawdziwa polska karczma. Podobnie jak Karczma Żywiecka w Wiązownej na trakcie lubelskim, wpisana do "Złotej księgi gastronomii polskiej". Jednodaniowy obiad dla dwóch osób (polędwica wieprzowa z jabłkiem, kopytka i zestaw surówek, żołądki duszone z sosem, buraczki zasmażane i dwie szkalnki soku pomarańczowego) kosztuje tu 26 zł.
Na oryginalny pomysł wpadli właściciele Nowej Holandii na Żuławach. Wokół restauracji, krytej strzechą jak wiejska chata, stworzyli ogromny plac zabaw. W oczekiwaniu na posiłek (głównie dania z grilla: żeberka, schab; specjały kuchni polskiej: żurek i flaki po 4 zł albo śledź w śmietanie czy oleju po 4,50 zł) rodzice przechadzają się tu po drewnianych mostkach nad sztucznymi kanałami, a dzieci bawią na równoważniach i wdrapują po drabinkach. - Do restauracji zaciągnęły mnie dzieci. Nie miałam nic do powiedzenia - mówi Karolina Janecka z Grudziądza (w Nowej Holandii je po raz trzeci). Podobnie jest w barze Góreczniki w Przychodzicach, niedaleko Ostrowa Wielkopolskiego. Gdy dzieci obserwują stojącego na wyspie smoka co pewien czas zionącego ogniem bądź zrobionego z trawy krokodyla, rodzice jedzą smażonego miętusa (6 zł za 100 g), suma (8 zł) lub jesiotra (8 zł).
Przydrożna kuchnia to nie jest miejsce dla dbających o linię. Przeważają dania tłuste. Króluje wieprzowina. A najpopularniejsze dodatki to kąpane w tłuszczu frytki, dufinki (okraszone skwarkami kuleczki ziemniaczane), kluski i pyzy. Rzadko kiedy ktoś prosi o ziemniaki. Wszystko z zawiesistymi sosami. Kapusta obowiązkowo z zasmażką, podobnie buraczki.
Jeszcze kilka lat temu najpopularniejsze były przydrożne grille. Posiłek: kiełbaska z bułką i surówką, a w najlepszym wypadku karkówka. Dziś menu z co najmniej dwudziestoma pozycjami to standard. - Teraz każdy ma grilla na działce i nie będzie płacił za to, co może przyrządzić samemu - tłumaczą zgodnie właściciele rożna U Jana, Rożna Polskiego, baru "8" i Maxa. Na brak klientów nie narzekają. W przeciwieństwie do właścicieli barów przy stacjach benzynowych. Tu ruch jest niewielki. Bary przy stacjach są brzydkie, potrawy odgrzewane w mikrofalówce (- To skandal - wykrzyczał w twarz ekspedientce pod Sochaczewem kierowca volvo), porcje są niewielkie i stosunkowo drogie. - Wybór marny, a ceny wyższe niż w zajeździe. Nie warto nawet wchodzić do środka - podsumowuje Wiesław Królikiewicz, dla którego bary przy stacjach benzynowych mogłyby nie istnieć.
Na trasie z Wrocławia do Gdańska - przez Opole, Częstochowę, Warszawę, Elbląg - największy tłok panuje na parkingach McDonaldów. McDrive'y są w Częstochowie, Ostródzie, pod Warszawą. Ogromna tablica pod Łomiankami informuje: "zjesz już za 200 km". - I ludzie w to wierzą. I zatrzymują się. Nie rozumiem tego - narzeka Leon Wysoczański. Tak jak menedżerowie McDonald'sa nie rozumieją, dlaczego ktoś wydaje majątek na przygotowanie wspaniałej golonki, zamiast połowę tego wydać na reklamę 200 km wcześniej i potroić zyski.
Więcej możesz przeczytać w 34/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.