Prasobryndza

Dodano:   /  Zmieniono: 
Artykuł Anny Zatorskiej "Telebryndza" (nr 30), zarzucający telewizji publicznej brak pomysłu na letnią ramówkę i kilka innych grzechów głównych, sam mógłby być przykładem wielu ułomności i uprawiania dziennikarstwa w lecie.
Sezon ogórkowy, tematów brakuje - czas ożywić potwora i pryncypialnie mu dołożyć.
Każdego roku o tej porze na łamach prasy pojawiają się teksty o słabościach telewizji. Zazwyczaj autorzy obierają jakiś punkt widzenia - czy raczej punkt ostrzału - i z niego prują seriami w stronę ul. Woronicza. Autorka "Telebryndzy" okazała się jednak bardziej ambitna. Strzela w potwora ze wszystkich stron jednocześnie, co akapit stawiając sprzeczne zarzuty. A to że TVP stara się być familijna i nadawać programy dla całej rodziny, a to że emituje wieczorami horrory z harataniną. Piętnuje ją za emitowanie sensacji klasy C, ale zaraz ma żal za nadawanie filmów wybitnych, bo w lecie umkną ambitnemu kinomanowi. Dostaje się "Świętemu", "Janowi Serce", "Czterdziestolatkowi": "Zmiany, jakie zaszły w naszej części Europy, zepchnęły tę produkcję do archiwum". A po chwili: "Po perłach światowego kina nikt nie oprowadza, a arcydzieła nie są pogrupowane w cykle" - co świadczy o tym, że wśród zmian w naszej części Europy autorka przeoczyła pojawienie się pilota, który sprawił, że widz częściej sam się oprowadza i wybiera.
Żeby pognębić telewizję do końca, powołuje się na autorytet Krzysztofa Teodora Teoplitza i gromi, że TVP "nie wie chyba, co robią widzowie w lecie. Czy siedzą przed telewizorami, czy leżą na plaży, chodzą na spacery lub wyjeżdżają za granicę. Słowem, nie wie, dla kogo robi program". Lato trwa u nas trzy miesiące, urlopy zaś - kilka tygodni, można więc założyć, że widz o tej porze roku czas może spędzać na wszystkie wymienione sposoby. Raz tak, raz siak. Można jeszcze dodać, że przed i po urlopie chodzi do pracy (jeśli ją akurat ma). Słowem, orwellowski pomysł, że telewizor służy do inwigilowania obywatela przez władze (choćby telewizyjne), nie wydaje się zasadny. Choć nie do końca. Dzięki badaniom telemetrycznym można dość dobrze poznać upodobania widza i to niezależnie od pory roku. Wyniki ich są wnikliwie analizowane i - rzecz jasna - wpływają na kształt ramówki i samych programów.
Dostało się także letniej rozrywce Dwójki za jej piknikowo-festynowy charakter. Odpadł zarzut powtórkowości, bo letnia oferta zawiera w tym roku wyjątkowo wiele premier. Wymieńmy niektóre z nich: Festiwal Gwiazd w Międzyzdrojach, spektakl muzyczny o dylematach 50-letniego mężczyzny według tekstów Jana Wołka, "Niebieskie Lato z Marylą" w Gdyni, Zabawa Kaszubska w Helu, Festiwal Song of Songs w Toruniu (największa prezentacja współczesnej muzyki chrześcijańskiej w tej części Europy), prezentacja przebojów w nowych opracowaniach "Co nam w duszy gra", Kabaretowa Biesiada Mazurska w Mrągowie (wielki kabareton pokoleniowy, hity w wykonaniu gwiazd i najlepsi młodzi satyrycy, którymi Dwójka od lat się opiekuje), koncert w 20. rocznicę śmierci Włodzimierza Wysockiego w Koszalinie, Festiwal Kultury Romskiej w Ciechocinku, propagujący nie tylko współczesną piosenkę cygańską, ale także kulturę, język, obyczaje i obrzędy, jubileuszowa 30. już FAMA w Świnoujściu, a w niej m.in. "Wyścig II tysiące" Michała Tarkowskiego, nawiązujący w konwencji do słynnego Salonu Niezależnych, Kabareton w Koszalinie, Festiwal Kultury Kresowej w Mrągowie (wzruszające spotkanie rodaków z kresów, pielęgnujących polską tradycję i kulturę).
Autorce letnia oferta rozrywkowa Dwójki kojarzy się z duchem PRL. Jeśli Wysocki, Wołek, kresy, Romowie czy festiwal ekumeniczny to spuścizna po PRL, to kogoś zawodzi albo pamięć, albo powinien wymienić swój odbiornik telewizyjny na nowy. Całe szczęście, że wraz z jesienią skończy się bryndza także w prasie.

Więcej możesz przeczytać w 34/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.