NOGA Z GAZU

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wiele znaków na niebie i ziemi wskazuje, że mieszkańcy Polski wcale nie uważają, iż nasza benzyna jest droga
Obawiam się, że tekstem tym nie przysporzę sobie przyjaciół. Czy bowiem godzi się twierdzić, że w Polsce benzyna i olej opałowy są za tanie, że wskazane byłoby podwyższenie akcyzy obciążającej te artykuły? Zaraz przecież usłyszę, że przy naszych niskich płacach benzyna musi być tańsza niż w Niemczech, gdzie jest prawie dwa razy droższa.

Argument ten jednak słabnie w konfrontacji z realiami i celami, jakie przyświecałyby podwyżce cen paliw. Po pierwsze, nieuchronne jest stopniowe wyrównywanie się poziomu cen w krajach Unii Europejskiej, do której podobno aspirujemy. Po drugie, nie ma powodu, by na nasz koszt fundować tanią benzynę ludności niemieckiego pasa przygranicznego. Po trzecie, brakuje nam gwałtownie dróg i pieniędzy na ich budowę. Dodatkowe wpływy z podwyższonej akcyzy na paliwa należałoby oczywiście przeznaczyć na ten cel, a nie na inne cele - jak do tej pory robiono bez jakiegokolwiek oporu ze strony kolejnych ministrów transportu. Po czwarte wreszcie, czas sobie powiedzieć rzecz przykrą i uderzyć się w piersi. Wiele znaków na niebie i ziemi wskazuje bowiem, że Polacy wcale nie uważają, iż nasza benzyna jest droga. Polacy nie tylko kupują coraz więcej samochodów o mało oszczędnych parametrach (choć ostatecznie dotyczy to niewielu szpanerów), ale także masowo i przy każdej okazji demonstrują nieekonomiczny, a przy tym agresywny styl jazdy. Od zagranicznych gości słyszałem już nieraz i sam niejednokrotnie widziałem, jak ciężką nogę mają Polacy i jakie są tego skutki. Gaz do dechy, hamulec, pisk opon. To kosztuje nas rocznie 7 tys. zabitych na polskich drogach - z grubsza tyle, ile w ogromnych Stanach Zjednoczonych Ameryki. Tak, proszę państwa, to są liczby absolutne, a nie żadne wskaźniki. Po prostu stać nas na śmierć w wypadkach drogowych 7 tys. Polaków rocznie.
Kiedy pewnej miarodajnej osobie z radia zasugerowałem, by w ramach porannego programu dla kierowców tytułem ostatniego ostrzeżenia składano kondolencje rodzinom osób, które tego dnia zginą na polskich drogach (a jest ich średnio 120), pomysł uznano za okrutny i nieludzki... Biorąc to wszystko pod uwagę, za kuriozalną trzeba uznać sejmową uchwałę o utrzymaniu szybkości 60 km na godzinę na obszarze zabudowanym.
Większości polskich kierowców przydałaby się szkoła jazdy w USA, oczywiście nie ta z filmów kryminalnych, będąca dotychczas dla niektórych jedynym źródłem "wiedzy" o amerykańskim stylu jazdy. W rzeczywistości jeździ się tam znacznie wolniej i bezpieczniej niż u nas. W miastach amerykańskich normą jest 30 mil na godzinę (48 km/h), a na większości autostrad obowiązuje i jest przestrzegana szybkość 55 mil na godzinę, czyli niecałe 90 km/h.
Cały ten wywód zmierza do takiego podwyższenia cen benzyny, by zmusić nas do częstszego zdejmowania nogi z gazu, do rezygnowania z wyprzedzania w każdych okolicznościach. Z drugiej strony, wzrost akcyzy na paliwa płynne powinien spowodować radykalne zwiększenie nakładów na nasze bezpieczeństwo drogowe - począwszy od policji drogowej, której zwykle nie ma, a skończywszy na również zwykle nieobecnych środkowych i bocznych (!) pasach, na gęsto stojących pachołkach z elementami odblaskowymi (podobno masowo niszczonymi przez wiejskie dzieci!).
Ale to nie wszystko. Nie tylko za tania jest benzyna. Czy wiecie państwo, kiedy jest w Polsce największy popyt na olej opałowy i największy jego import? Ktoś mógłby pomyśleć, że od września do listopada. Nic z tych rzeczy - od maja do sierpnia. A dlaczego? Bo tani olej opałowy ma cechy zbliżone do najgorszych gatunków letniego oleju napędowego. To jest przyczyną masowego importu tego znacznie mniej opodatkowanego paliwa i używania go jako napędowego, co przysparza niewąskich zysków jego sprzedawcom. Tyle że przy tym państwo i my jesteśmy robieni w konia.
Czy wystarczy na dzisiaj?
Więcej możesz przeczytać w 27/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.