Pod maską energetyki

Pod maską energetyki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Elektrownia jest jak samochód. Żeby prąd płynął ciągle i był tani, „pod maską” muszą być podzespoły z najwyższej półki. Tylko że wtedy sekret ich przewagi wykradają… szpiedzy konkurencji.

Witajcie w świecie rywalizacji na skalę przemysłową. W przemyśle urządzeń dla energetyki, niczym w dyplomacji, od zawsze trwa cicha wojna. Dobrze o tym wiedzą tacy giganci jak General Electric. Korporacja, która powstała w 1892 r. na bazie firmy Thomasa Edisona, słynnego wynalazcy, który opatentował żarówkę, produkuje dziś podzespoły zarówno do statków kosmicznych, jak i do elektrowni. W trosce o bezpieczeństwo swoich rozwiązań wydaje ogromne sumy na pozyskiwanie informacji oraz przeciwdziałanie szpiegostwu przemysłowemu. Po co? – Szpiegostwo przemysłowe potrafi zniszczyć nawet największe firmy – mówi nam pracownik jednej z polskich firm produkujących urządzenia dla energetyki. – Najpierw wydajesz grube miliony, żeby turbina, żarówka czy stacja rozdzielcza miała lepsze parametry niż ta od konkurencji, a potem jakiś szpieg tę wiedzę przejmuje za darmo – dodaje. – W naszym przemyśle niewielka przewaga często znaczy bardzo wiele. Dlatego wiele firm, zamiast finansować kosztowne badania, zadowala się pozycją drugiego. Ledwo ktoś wysunie się na prowadzenie dzięki nowemu rozwiązaniu, to rozwiązanie jest mu wykradane.

SZPIEDZY Z CHIŃSKIEJ PUSTYNI

Szpiegują nawet najwięksi, choć znalezienie jednoznacznych dowodów często jest bardzo trudne. Afery wypływają na wierzch bardzo rzadko. Przedmiotem szpiegostwa przemysłowego padają nawet – zdawałoby się – tak mało interesujące obiekty jak oprogramowanie wiatraków. Według magazynu „Business Insider” kilka lat temu poważnie ucierpiał American Superconductor Corp (AMSC), producent innowacyjnego oprogramowania do obsługi turbin wiatraków produkujących energię elektryczną. Zaawansowany program AMSC do obsługi farm wiatrowych, mający maksymalizować zysk energetyczny, testowała chińska firma Sinovel Wind Group. Program kontrolował pracę farm wiatrowych na wielkich chińskich pustyniach – po okresie testowym wiatraki miały po prostu się wyłączyć.

Okres testów jednak minął, a turbiny nie przestawały się obracać, AMSC wysłała więc techników, aby zbadali sprawę. Specjaliści, którzy przybyli na pustynię Gobi, gdzie stały wiatraki, mieli problem z odnalezieniem ich usterki. Skopiowali więc system i wysłali go do informatyków. Okazało się, że turbiny od dawna pracują na zhakowanej wersji programu AMSC. W śledztwo włączyła się nawet FBI, ale to nic nie dało. Informatycy ustalili, że Chińczycy mają pełny dostęp do kodu źródłowego programu i mogą robić z nim, co chcą. Nie wspominając już o tym, że współpraca z AMSC stała się dla nich zupełnie zbędna. Dodatkowy problem polegał na tym, że Sinovel była nie tylko złodziejem oprogramowania, ale też największym klientem AMSC, bez którego firma mogła upaść. – W efekcie wartość giełdowa spółki AMSC wyglądała później jak EEG pacjenta, który wkrótce opuści ten świat – pisał „Business Insider”. – Po co mamy płacić za licencję na oprogramowanie, jeśli możemy je skopiować? – rozumowali Chińczycy. Jak się okazało, podkupili inżyniera Dejana Karabasevica z AMSC, który ukradł dla nich program, inkasując za to mniej więcej 2 mln dolarów.

Źródła związane z amerykańskim wywiadem jak z rękawa sypią przykładami innych przypadków szpiegostwa przemysłowego w energetyce. Na przykład pewna spółka metalurgiczna straciła w 2012 r. w podobny sposób owoce swojej dwudziestoletniej pracy, na których mogła zyskać co najmniej miliard dolarów.

ZGASIMY CI ŚWIATŁO

Szpiedzy coraz częściej działają też w cyber przestrzeni. Jak alarmował w lipcu specjalny raport firmy Symantec, producenta oprogramowania antywirusowego, globalny sektor energetyczny w ostatnim czasie stał się celem intensywnych cyberataków. Na przykład hakerska grupa Dragonfly zaatakowała instalacje energetyczne w Stanach Zjednoczonych i Europie. Upodobała sobie szczególnie systemy zawiadujące rurociągami oraz siecią elektryczną, a także dostawców sprzętu w tej branży przemysłu. Jak donosi Symantec, najbardziej po naszej stronie Atlantyku ucierpiała Hiszpania, ale zaatakowane zostały też Niemcy i Polska. Najwyraźniej producenci urządzeń dla energetyki oraz operatorzy działający w branży nie mogą spać spokojnie – skoro dobrobyt naszej cywilizacji w coraz większym stopniu zależy od nieprzerwanych i przewidywalnych dostaw energii, to każdy, kto niepostrzeżenie przejmie kontrolę nad systemem dostaw, może zdobyć ogromną przewagę geopolityczną i strategiczną. Podobne ataki powtarzają się od 2011 r., a eksperci od bezpieczeństwa cyfrowego podejrzewają, że stoi za nimi jakieś obce państwo.

KLEJ NA KONKURENCJĘ

Jak się bronić przed szpiegami? General Electric kilka miesięcy temu kupił kanadyjską firmę Wurldtech specjalizującą się w cyberzabezpieczeniach. W ten sposób Amerykanie zwiększyli swoje cyfrowe bezpieczeństwo. – Jednak jeśli chodzi o ochronę i bezpieczeństwo produktów materialnych, trudno cokolwiek zrobić – mówią eksperci. – Program można zabezpieczyć, ale jak zabezpieczyć kocioł, przetwornik, kabel czy turbinę? Ich parametry są widoczne dla każdego, a już z pewnością dla inżyniera dysponującego laboratorium analitycznym. – Niektórzy próbują się bronić, na przykład utajniając stopy metali czy skład klejów do tworzyw sztucznych – mówi nasz rozmówca z branży elektroenergetycznej. – W jednej z firm kleje do tworzyw mieszają wyłącznie członkowie rodziny właściciela i kilku zaufanych pracowników – opowiada. – To nie jest doskonałe rozwiązanie, ale zwiększa koszty szpiegostwa. Bo strategia będzie działać tylko do czasu, gdy konkurencyjna firma nie zamówi bardzo kosztownej i zaawansowanej analizy fizykochemicznej, która umożliwi poznanie składu kleju – dodaje.

W obliczu takiej sytuacji firmy przyznają, że długoterminowo jedynym ratunkiem są ciągłe innowacje. – Konkurencja czuwa, a liderów rynku kopiują wszyscy – mówi w wywiadzie zamieszczonym na sąsiednich stronach dr inż. Adam Gawłowski, dyrektor marketingu oddziału spółki Rynek Dystrybucji Energii ELEKTROBUDOWA SA. Tylko dzięki nieustannym innowacjom można zdobywać kilkuletnią przewagę nad produktami konkurencji, a i ta potem topnieje, gdy wszyscy zaczną kopiować dobre rozwiązanie. Niestety, równie efektywną strategią – choć nieetyczną – jest w dalszym ciągu pozostawanie zawsze drugim i okradanie konkurencji z kolejnych wdrożeń.

PRZEWAGA POPRZEZ JAWNOŚĆ?

Ukrywanie swoich produktów nic nie daje. Wiele firm wychodzi z założenia, że lepiej postawić na otwartość oraz całkowitą jawność innowacji, co pozwala na przyciąganie jakością. Tę strategię wybrało prawie 750 wystawców, którzy w tym roku prezentują swoje produkty na 27. edycji Międzynarodowych Energetycznych Targów Bielskich ENERGETAB 2014, które odbędą się w połowie września. – Ponad wszelką wątpliwość wśród odwiedzających targi są zatrudnieni przez naszą konkurencję szpiedzy – mówi nam jeden z wystawców, którego produkty związane są z branżą kotłów i pieców hutniczych. – Ludzie, którzy robią zdjęcia oraz zbierają materiały promocyjne i próbki, nie zawsze mają czyste intencje – dodaje. – Jedyne, co możemy zrobić, to po prostu nie ułatwiać im pracy. Historie szpiegostwa przemysłowego zna mój każdy kolega z branży.

ENERGETAB 2014: SMACZNY POLSKI TORT

Wystawcy targów ENERGETAB pochodzą z dwudziestu krajów Europy i Azji i prezentują produkty dostosowane do potrzeb polskiej energetyki. A więc kotły, przetwornice, oświetlenie, stacje rozdzielcze, szynoprzewody, informatyczne systemy sterujące i tym podobne. Wystawcy konkurują z sobą pod względem ceny, rozwiązań oraz przydatności dla polskiego sektora energetycznego. Na targach przyznawane są także wyróżnienia dla najciekawszych i najlepszych produktów, które cieszą się międzynarodową renomą.

Polski sektor energetyczny jest doskonałym potencjalnym klientem dla tego typu wystawców z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, wydajność energetyczna naszej gospodarki jest dwa razy niższa niż efektywność europejska. Po drugie, zgodnie ze zobowiązaniami wobec Unii Europejskiej musimy w najbliższych dekadach poprawić efektywność energetyczną, a tym samym zainwestować ogromne pieniądze w urządzenia dla energetyki, które służą temu celowi. Duża część ze 105 mld euro otrzymanych przez Polskę z budżetu Unii Europejskiej na lata 2014-2020 będzie zainwestowana właśnie w poprawę efektywności energetycznej. Jeszcze nie wiadomo dokładnie, jaka to będzie kwota, ale podczas wmurowania kamienia węgielnego pod nowe budynki Elektrowni Kozienice w 2012 r. Donald Tusk zapowiedział, że do 2020 r. wydamy na energetykę co najmniej 100 mld zł.

Trzecim powodem zachęcającym zagranicznych wystawców ENERGETAB do wizyty w Polsce jest z pewnością fakt, że w najbliższych latach niezależnie od wszelkich zobowiązań musimy zmodernizować lub wymienić infrastrukturę energetyczną (polskie sieci przesyłowe prądu pamiętają czasy komunizmu). Rozpoczęto już budowę infrastruktury gazowej. Świadomość nadchodzącego boomu inwestycyjnego w polskiej energetyce dodatkowo podgrzewa rywalizację między firmami dla niej produkującymi urządzenia. Trzy wymienione powody są wystarczające, by stwierdzić, że polski tort wydaje się nad wyraz smakowity.

LEPSZE WROGIEM DOBREGO

Klientów, którymi będą gminy, zakłady przemysłowe czy państwowe konsorcja, mają przyciągać cena oraz niezawodność urządzeń dla energetyki. Weźmy choćby rynek transformatorów. Na czym polega konkurencja w tym segmencie? Jeden z wystawców tegorocznych targów, ZREW Transformatory, od ponad 50 lat zajmuje się produkcją olejowych transformatorów mocy. Są przeznaczone dla sieci dystrybucyjnych, elektrowni, elektrociepłowni, ale firma produkuje też transformatory specjalne. W Polsce transformatory kupują głównie spółki państwowe, jednak wraz z liberalizacją rynku energetycznego powoli robi to także coraz więcej firm prywatnych. W kraju działa ponad 250 tys. transformatorów rozdzielczych, przy czym w rękach prywatnych jest ich nie więcej niż 10 tys. Transformatory najczęściej umieszczane są na słupach wysokiego napięcia lub w małych stacjach naziemnych między domami. Zakłady dystrybucji prądu inwestują w transformatory o mocy 25-1000 kVA, natomiast większa moc przydaje się w zakładach produkcyjnych czy przepompowniach albo wiatrakach.

Choć obecnie wciąż na rynku dominują stare transformatory olejowe, jest również coraz więcej produktów alternatywnych. Na przykład tzw. transformatory suche nie potrzebują oleju, a więc w wypadku awarii nie grozi wyciek, który może skazić środowisko. O wiele bardziej wydajne od transformatorów olejowych są transformatory amorficzne, które dzięki użyciu tzw. blachy amorficznej o niekrystalicznej strukturze, przypominającej bardziej szkło niż metal, umożliwiają nawet czterokrotne zmniejszenie strat energetycznych. Rzecz jasna, mają również wielokrotnie wyższą cenę niż transformatory olejowe. Mimo to dyrektywa o efektywności energetycznej UE, która zacznie obowiązywać w 2020 r., wpływa na decyzje niektórych menadżerów. Dlatego dokonują wyboru właśnie takich droższych, lecz wydajniejszych transformatorów. Inni jednak wolą zainwestować mniejsze pieniądze w remontowanie starych transformatorów olejowych oraz wymianę oleju, by z wymianą poczekać jeszcze kilka lat. Oczywiście w nadziei, że dostępne wtedy technologie będą lepsze i tańsze niż to, co obecnie oferuje rynek. Obie decyzje pod pewnymi warunkami są racjonalne.

Obecnie jednak ogromną przewagę na rynku mają państwowe zakłady dystrybucji energii, które kupują transformatory tradycyjne. Kontrakty wymagają przetargu, kupowane są duże partie od wielkich producentów, którzy mogą najbardziej obniżyć cenę i najszybciej dostarczyć dużą liczbę transformatorów. Mniejsi dostawcy nie mogą udzielać znaczących rabatów ze względu na efekt skali – im mniejsza skala produkcji, tym większy koszt wyprodukowanej jednostki – i muszą konkurować na bardzo wąskim rynku prywatnym, licząc, że kiedyś urosną na tyle, aby stanowić konkurencję dla większych rywali. Rocznie sprzedaje się w Polsce kilkanaście tysięcy transformatorów dystrybucyjnych, jest więc o co walczyć. Jak widać, polski rynek urządzeń dla energetyki to nieustanne pole walki. Choć konkurencja jest ograniczona, to liberalizacja rynku i postęp techniczny mogą nadać jej nową dynamikę. �

Dyrektorem projektu „Energia dla klienta” jest Marzena Zielińska e-mail: [email protected] tel. 508 040 890

Więcej możesz przeczytać w 38/2014 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.