XXXV Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu
Najbardziej kultową postacią festiwalu okazał się Feliks Wasilewski - człowiek, którego nikt nie był w stanie zidentyfikować, mimo nazewniczego podobieństwa do Feliksa Dzierżyńskiego i Wandy Wasilewskiej. Do polskiego życia publicznego wprowadził go świeży prezes zarządu TVP SA Robert Kwiatkowski, przyznając temu "wielkiemu, niezwykłemu człowiekowi" Grand Prix jubileuszowego XXXV Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. Niestety, tę podniosłą chwilę zakłócił swoim wtargnięciem na scenę niejaki Franciszek Walicki i tak oto cała impreza utrzymana została w duchu "qui pro quo".
Współczesna piosenka ulega postępującej pasteryzacji - debiutanci metodą sztafetową przejmują od siebie ten sam utwór. Za to klasyka monumentalizuje się. Piotr Szczepanik swoje śpiewne "Żółte kalendarze" podał w formie podniosłej melodeklamacji. Janusz Laskowski biwakowe "Kolorowe jarmarki" rozwinął do rozmiarów suity disco polo, a mandolinistę z własnego zespołu przywitał uściskiem ręki jak dyrygent pierwszego skrzypka.
Muzyczną bryndzę festiwalu rekompensowały "skrzydlate" teksty dystrybuowane z estrady bez ograniczeń. "Tak sobie myślę, co mam powiedzieć i tak powiem" - zagaił konferansjer Artur Orzech, który Arturowi Gadowskiemu, wokaliście startującemu w branży, użyczył własnej sławy, przybliżając go publiczności anonsem: "Mój imiennik!". Katarzynę Groniec, która grzecznie podała tekst i melodię "Karuzeli z Madonnami" mianował "następczynią Ewy Demarczyk". Przejął też z całą swobodą po Jerzym Stuhrze song "Śpiewać każdy może". Ośmieliła go Grażyna Torbicka, przypominając, że w roku 1977 piosenkę tę wykonał Jerzy Stuhr, "wówczas mało komu znany" - w ten sposób unieważniła udział artysty w telewizyjnym "Spotkaniu z balladą", oglądanym przez miliony. Ta swoboda udzielała się bez ograniczeń. Irena Dziedzic, mając po prawej ręce podobiznę Jonasza
Kofty o powierzchni kilkunastu metrów kwadratowych, objaśniła widzom słuchającym zbiorowego wykonania kultowego songu "Pamiętajcie o ogrodach": "Ten tekst napisał Jan Pietrzak".
Dla kabaretu najważniejszą osobą jest cały czas Lech Wałęsa. Konkuruje z nim Marian Krzaklewski. Kwaśniewski kojarzy się natomiast głównie z odchudzaniem i Michaelem Jacksonem. Polacy śmieją się z lustracji, żelatyny, kradzieży samochodów, reklam w telewizji i wchodzenia do NATO.
Tematem tegorocznego Kabaretonu była reforma administracyjna. "Mają likwidować województwa tam, gdzie ludzie źle głosowali w wyborach. Ciekawe, czy jak zaczną dobrze głosować, to im zwrócą" - mówił Koń Polski. Pojawili się politycy. "Lech Wałęsa rozczarowany jest obecną koalicją jako ojciec chrzestny Unii Wolności i matka chrzestna AWS. Premier Buzek, który o mało nie przewrócił się o słomkę i poślizgnął się na żelatynie, skończył w Buzku-Zdroju. Aleksander Kwaśniewski ma szwagra w szafie, a dla Tadeusza Mazowieckiego Sejm, rząd, prezydent to jeden dom wariatów" - przedstawiał Jerzy Kryszak.
Rząd opcji zerowej to "fachowcy, którzy nie znają się na tym, co mają robić. Wtedy ministrowie mają świeże spojrzenie" - zauważył Tadeusz Drozda. Ogłoszono nową definicję renesansowego polityka - "nic nie umie w żadnej dziedzinie" (Andrzej Strzelecki). Satyrycy komentowali wydarzenia ostatnich tygodni. "Sukcesem polskiej polityki zagranicznej jest dofinansowywanie UE" - Krzysztof Piasecki. Nowy cudowny lek na potencję spowoduje, że "starsi panowie w tych sprawach będą mieli trzy etapy: viagra, nadzieja i miłość" - twierdził Krzysztof Jaroszyński. Pojawiła się odmiana przeboju "Wszyscy Polacy to jedna rodzina": "Urban i Rydzyk to jedna rodzina. Wrzodak i Miller to jedna rodzina. I z taką rodziną trudno jest wytrzymać" - Krzysztof Daukszewicz.
Wiele żartów dotyczyło kultury. Receptą na sukces filmowy jest pojedynek Pazury z Lindą przy obowiązkowym refrenie "Kasia Figura pokazuje biust". Padała także zapowiedź nakręcenia
"Titanica II", w którym "odbudowany statek w zemście zatopi górę lodową" (OTTO). Gospodyni domowa opowiadała, że "wczoraj taki piękny bloczek reklam leciał, nagle przerwali i puścili "Wiadomości"" - Koń Polski. W muzycznej części Kabaretonu "Tercet czyli kwartet" okazał się lepszy niż Boney M i ABBA, a Edyta Geppert wystąpiła jako hardrockwoman.
Kabaretowa Polska jest równie śmieszna jak rzeczywista. Byłaby jeszcze zabawniejsza, gdyby Kabareton był równie długi jak w ostatnich latach. W tym roku zabrakło między innymi Marka Majewskiego, Marcina Wolskiego i Andrzeja Zaorskiego. Niepowetowaną stratą była także szczątkowa obecność płci pięknej. Adrianny Biedrzyńskiej, Renaty Zarębskiej i Elżbiety Zającówny z Babskiego Kabaretu jest nie tylko przyjemnie słuchać, lecz także miło oglądać.
Współczesna piosenka ulega postępującej pasteryzacji - debiutanci metodą sztafetową przejmują od siebie ten sam utwór. Za to klasyka monumentalizuje się. Piotr Szczepanik swoje śpiewne "Żółte kalendarze" podał w formie podniosłej melodeklamacji. Janusz Laskowski biwakowe "Kolorowe jarmarki" rozwinął do rozmiarów suity disco polo, a mandolinistę z własnego zespołu przywitał uściskiem ręki jak dyrygent pierwszego skrzypka.
Muzyczną bryndzę festiwalu rekompensowały "skrzydlate" teksty dystrybuowane z estrady bez ograniczeń. "Tak sobie myślę, co mam powiedzieć i tak powiem" - zagaił konferansjer Artur Orzech, który Arturowi Gadowskiemu, wokaliście startującemu w branży, użyczył własnej sławy, przybliżając go publiczności anonsem: "Mój imiennik!". Katarzynę Groniec, która grzecznie podała tekst i melodię "Karuzeli z Madonnami" mianował "następczynią Ewy Demarczyk". Przejął też z całą swobodą po Jerzym Stuhrze song "Śpiewać każdy może". Ośmieliła go Grażyna Torbicka, przypominając, że w roku 1977 piosenkę tę wykonał Jerzy Stuhr, "wówczas mało komu znany" - w ten sposób unieważniła udział artysty w telewizyjnym "Spotkaniu z balladą", oglądanym przez miliony. Ta swoboda udzielała się bez ograniczeń. Irena Dziedzic, mając po prawej ręce podobiznę Jonasza
Kofty o powierzchni kilkunastu metrów kwadratowych, objaśniła widzom słuchającym zbiorowego wykonania kultowego songu "Pamiętajcie o ogrodach": "Ten tekst napisał Jan Pietrzak".
Dla kabaretu najważniejszą osobą jest cały czas Lech Wałęsa. Konkuruje z nim Marian Krzaklewski. Kwaśniewski kojarzy się natomiast głównie z odchudzaniem i Michaelem Jacksonem. Polacy śmieją się z lustracji, żelatyny, kradzieży samochodów, reklam w telewizji i wchodzenia do NATO.
Tematem tegorocznego Kabaretonu była reforma administracyjna. "Mają likwidować województwa tam, gdzie ludzie źle głosowali w wyborach. Ciekawe, czy jak zaczną dobrze głosować, to im zwrócą" - mówił Koń Polski. Pojawili się politycy. "Lech Wałęsa rozczarowany jest obecną koalicją jako ojciec chrzestny Unii Wolności i matka chrzestna AWS. Premier Buzek, który o mało nie przewrócił się o słomkę i poślizgnął się na żelatynie, skończył w Buzku-Zdroju. Aleksander Kwaśniewski ma szwagra w szafie, a dla Tadeusza Mazowieckiego Sejm, rząd, prezydent to jeden dom wariatów" - przedstawiał Jerzy Kryszak.
Rząd opcji zerowej to "fachowcy, którzy nie znają się na tym, co mają robić. Wtedy ministrowie mają świeże spojrzenie" - zauważył Tadeusz Drozda. Ogłoszono nową definicję renesansowego polityka - "nic nie umie w żadnej dziedzinie" (Andrzej Strzelecki). Satyrycy komentowali wydarzenia ostatnich tygodni. "Sukcesem polskiej polityki zagranicznej jest dofinansowywanie UE" - Krzysztof Piasecki. Nowy cudowny lek na potencję spowoduje, że "starsi panowie w tych sprawach będą mieli trzy etapy: viagra, nadzieja i miłość" - twierdził Krzysztof Jaroszyński. Pojawiła się odmiana przeboju "Wszyscy Polacy to jedna rodzina": "Urban i Rydzyk to jedna rodzina. Wrzodak i Miller to jedna rodzina. I z taką rodziną trudno jest wytrzymać" - Krzysztof Daukszewicz.
Wiele żartów dotyczyło kultury. Receptą na sukces filmowy jest pojedynek Pazury z Lindą przy obowiązkowym refrenie "Kasia Figura pokazuje biust". Padała także zapowiedź nakręcenia
"Titanica II", w którym "odbudowany statek w zemście zatopi górę lodową" (OTTO). Gospodyni domowa opowiadała, że "wczoraj taki piękny bloczek reklam leciał, nagle przerwali i puścili "Wiadomości"" - Koń Polski. W muzycznej części Kabaretonu "Tercet czyli kwartet" okazał się lepszy niż Boney M i ABBA, a Edyta Geppert wystąpiła jako hardrockwoman.
Kabaretowa Polska jest równie śmieszna jak rzeczywista. Byłaby jeszcze zabawniejsza, gdyby Kabareton był równie długi jak w ostatnich latach. W tym roku zabrakło między innymi Marka Majewskiego, Marcina Wolskiego i Andrzeja Zaorskiego. Niepowetowaną stratą była także szczątkowa obecność płci pięknej. Adrianny Biedrzyńskiej, Renaty Zarębskiej i Elżbiety Zającówny z Babskiego Kabaretu jest nie tylko przyjemnie słuchać, lecz także miło oglądać.
Więcej możesz przeczytać w 27/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.