GDZIE SĄ NASZE PIENIĄDZE?

GDZIE SĄ NASZE PIENIĄDZE?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Do połowy lipca ZUS przekazał otwartym funduszom emerytalnym 42,94 mln zł, czyli zaledwie 8 proc. składki, jaka powinna do nich trafić
Oznacza to, że ponad 493 mln zł nie "pracuje" na rzecz przyszłych emerytów. Dotychczas do funduszy trafiły składki 446,9 tys. osób, tymczasem - według danych ZUS - fundusze wybrało już prawie 5 mln Polaków. Problem powstanie, gdy członkowie funduszy zapytają, ile pieniędzy przekazano na ich konta. Dowiedzą się wówczas, że na koncie nie mają nic, zaś po wyjaśnienia będą odsyłani do ZUS. Tymczasem prawie 92 proc. składek, które otwarte fundusze emerytalne mogłyby już zainwestować w przyszłe emerytury uczestników II filaru, biernie spoczywa na rachunkach w NBP. Przyszli emeryci nie mają z tego żadnych korzyści.
Towarzystwa emerytalne zarządzają funduszami, pobierając prowizje od składek i aktywów. Jeśli występują opóźnienia w przekazywaniu składek, towarzystwa emerytalne pobierają mniejszą prowizję z tytułu zarządzania funduszami, a co za tym idzie - mają mniej aktywów do dyspozycji, mniejsze są też ich zyski. Krótko mówiąc - na opóźnieniach fundusze tracą.


Stanisław Alot prezes ZUS
Budowanie nowego systemu emerytalnego jest procesem długotrwałym. Przedsięwzięcie to ma jednak działać przez wiele lat. Przyznaję, że nie udało nam się uniknąć zmian reguł w trakcie gry. Byliśmy jednak do tego zmuszeni, gdyż dotychczasowe rozporządzenie Rady Ministrów hamowało przepływ pieniędzy między osobami płacącymi składki a otwartymi funduszami emerytalnymi. W raportach płatników przekazywanych do ZUS było wiele błędów. Zły numer PESEL czy błędnie wyliczona suma końcowa powodowały, że nasz system informatyczny odrzucał zestawienia, w których mogły się znajdować zarówno dwie osoby, jak i 10 tys. osób. Jeżeli tylko 2 proc. dokumentów zawierało błędy, system nie identyfikował tych poprawnych, lecz odrzucał wszystkie. Nie mogliśmy więc wysłać pieniędzy do funduszy. Musimy mieć więc lepszy system komputerowy.

Nie sądzę, by prezesi zarządzający funduszami emerytalnymi spodziewali się, że już w maju będą mieli po milionie uczestników i że od razu otrzymają od nich 100 proc. składki. Zagraniczni udziałowcy tych towarzystw emerytalnych mają doświadczenie i wiedzą, że czas realizacji takiego przedsięwzięcia jest długi. Do września musimy się uporać z zaległościami w przekazywaniu składek, powstałymi w maju i czerwcu. Dotychczas przekazaliśmy ok. 10 proc. tych składek. Wiem, że jest to mało, ale ZUS nie ma żadnego interesu, by nie przekazywać pieniędzy do funduszy.

Zdaniem Sebastiana Bojemskiego, rzecznika prasowego Urzędu Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi, nie powinni jednak tracić członkowie funduszy. Towarzystwa emerytalne musiały bowiem przedstawić trzyletni plan finansowy, uwzględniający m.in. zabezpieczenie się przed sytuacjami kryzysowymi. Problemem jest to, że choć składki nie znikają, przekazywane są z opóźnieniem, czyli mniej "zarabiają".
- Podobnie jak większość funduszy emerytalnych, otrzymaliśmy dotychczas od ZUS 5-7 proc. należnych składek - mówi Agnieszka Jaworska, dyrektor ds. public relations w OFE Ego. Przy tak małych środkach fundusze nie mogą prowadzić rozsądnej polityki inwestycyjnej. Obecnie nie mogą wręcz prowadzić żadnej polityki. - Spodziewaliśmy się, że pieniądze będą spływały systematycznie od maja i na moment startu przygotowaliśmy strategię inwestycyjną. Zbudowanie portfela funduszu przy tak niskich aktywach i trudnych do przewidzenia terminach wpłat nie jest sprawą łatwą. Z pewnością odbije się to na wynikach - dodaje Izabela Sarnocińska z biura public relations Zurich Solidarni OFE. - Mimo że za opóźnienia powstałe z winy ZUS należą się odsetki, nie we wszystkich okresach będą one przynosić zysk równy lub przewyższający zwrot z inwestycji w otwartym funduszu emerytalnym. - Zakładając, że pod koniec kwietnia mieliśmy 800 tys. klientów, za ten miesiąc powinniśmy otrzymać ok. 80 mln zł. Nasze aktywa wynoszą w tej chwili 12 mln zł: brakuje 68 mln zł za kwiecień, a do tego trzeba dodać majową składkę od miliona klientów, czyli ok. 100 mln zł. Należności za czerwiec są jeszcze wyższe - mówi Zygmunt Kostkiewicz, prezes zarządu Commercial Union . Również Pioneer PTE otrzymał do połowy lipca tylko 8 proc. kwoty, jaka powinna wpłynąć do kasy. Zdaniem Barbary Skrobeckiej, rzecznika prasowego Pioneer PTE, klienci nie muszą tego jeszcze boleśnie odczuć. Problemem jest to, że opóźnienia są - paradoksalnie - szczególnie dotkliwe dla tych funduszy, które pozyskały najwięcej klientów.
W pierwszym roku działalności towarzystwa emerytalne ponoszą duże koszty, związane głównie z rozwojem sieci dystrybucji. Każdemu akwizytorowi płacą średnio 100 zł od umowy podpisanej z klientem. Urząd Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi zarejestrował dotychczas 400 tys. akwizytorów, którzy zwerbowali do funduszy 4,5-5 mln osób. Koszty związane z pozyskaniem takiej liczby klientów wyniosły więc ok. 470 mln zł. Na każde towarzystwo przypadają średnio wydatki w wysokości kilkudziesięciu milionów złotych. Sporo wydano na reklamę: średnio towarzystwa przeznaczyły na ten cel 10-20 mln USD (40-80 mln zł).
Jakimś wyjściem z tej trudnej sytuacji mogłoby być przekazywanie przez ZUS do funduszy emerytalnych zaliczek na składki. Taką propozycję przygotowała Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych. Korzystne byłoby również ulokowanie pieniędzy na oprocentowanym rachunku. Urząd Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi przedstawił minister Ewie Lewickiej propozycję, by składki, które nie wpłynęły do funduszy emerytalnych, umieścić na rachunkach oprocentowanych, naliczając odsetki od pierwszego kwietnia tego roku. Koszty tej operacji wziąłby na siebie Narodowy Bank Polski, prowadzący konta ZUS. Zdaniem ekspertów, propozycja UNFE jest jednak mało realistyczna. Narzucenie NBP oprocentowania składek jest niezgodne z prawem. Wywołałoby to dodatkowe niepotrzebne zamieszanie i to zarówno w ZUS, jak i w funduszach.
Zdaniem kierownictwa ZUS, kłopoty wynikają z błędów w przyjętych na początku reformy rozwiązaniach prawno-organizacyjnych. Rozporządzenie Rady Ministrów dotyczące zasad i trybu postępowania w sprawie rozliczania składek i kolejności zaliczania wpłat środków do funduszy emerytalnych przewidywało, że nie można przekazać pieniędzy ZUS do funduszy, jeśli globalne raporty płatników zawierają błędy. Zakład nie mógł przy tym sam dokonywać korekt. Odsyłał więc funduszom i płatnikom umowy i raporty do poprawek.
Rozporządzenie zmieniono w czerwcu na wniosek ZUS i resortu pracy. Potrzebna była jednak zmiana oprogramowania. Z wypowiedzi pracowników ZUS wynika, że zmiana rozporządzenia nie rozwiąże wszystkich problemów z identyfikacją dokumentów. ZUS będzie wprawdzie korygował błędy w deklaracjach rozliczeniowych i imiennych raportach miesięcznych, jednak tylko wtedy, gdy uzna, że można je we własnym zakresie poprawić. Ponadto system informatyczny nie odróżnia podobno samogłoski "ą" od "ę", zaś część personelu nie potrafi obsługiwać skanera i wczytuje dokumenty "ręcznie".
W maju tylko w ciągu dwóch dni ZUS przelał na konta funduszy 20 mln zł. Zapowiadało to szybkie odblokowanie składek leżących w NBP. Okazało się jednak, że wypłacono prawie pięć razy więcej pieniędzy, niż należało. AIG PTE powinno na przykład otrzymać 8533,59 zł, a otrzymało 43 717,14 zł. CU PTE zamiast należnych 43 536,80 zł otrzymało 223 037,11 zł. Również PTE Skarbiec Emerytura dostało prawie pięć razy więcej środków, niż powinno. Generalnie, tylko przez dwa dni ZUS przekazał dziesięciokrotnie więcej składek niż w ciągu całego dotychczasowego okresu transferów. Niestety, przez następnych siedem dni roboczych przesłano już tylko 12 mln zł. Zdaniem przedstawicieli PTE, przyczyną hojności ZUS musiał być błąd w oprogramowaniu. Najprawdopodobniej fundusze nie będą zwracać tych pieniędzy - zostaną one zaliczone na poczet przyszłych przekazów.
Krótkotrwały, nagły przypływ pieniędzy stanowi jednak problem dla funduszy. Już pod koniec czerwca większość z nich przekroczyła tzw. ustawowe limity inwestycyjne. Przepisy określają bowiem, że w depozytach bankowych i bankowych papierach wartościowych nie może lokować więcej niż 20 proc. aktywów. Tymczasem na przykład Pioneer, PZU Złota Jesień, Ego czy Pocztylion mają w papierach bankowych i depozytach nawet do 80 proc. aktywów. Trudno, aby było inaczej, skoro w krótkim czasie musiały one bezpiecznie ulokować szybko napływające środki. Sytuacja zmieni się dopiero wtedy, gdy fundusze będą dysponować większymi sumami, pozwalającymi na bardziej intratne, ale też ryzykowniejsze inwestycje.
Wydaje się, że większość obecnych kłopotów wynika z informatyczno-organizacyjnej niewydolności ZUS. Trudno powiedzieć, kiedy system przekazywania składek zacznie sprawnie funkcjonować. W umowie z Prokomem, zajmującym się informatyczną obsługą ZUS, znajduje się klauzula, wedle której w wypadku zmian firma ta ma trzy miesiące na ich wprowadzenie do systemu komputerowego. Czas liczy się od nowa po każdorazowej zmianie przepisów. Na uwzględnienie poprawek związanych z rozporządzeniem Rady Ministrów z 22 czerwca tego roku Prokom ma czas do końca września. W istocie niewiele można więc obecnie zrobić. - Budujemy od podstaw największy na świecie system informatyczny. Ponadto brakuje nam czasu na jego testowanie, więc odbywa się ono podczas funkcjonowania. System obejmie 13 mln obywateli, z tego ok. 2 mln płatników, 5 mln członków OFE, kasy chorych, Fundusz Pracy i Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Do tego dochodzą państwowe bazy danych (NIP, regon) oraz banki. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, jak bardzo skomplikowane jest to zadanie - mówi prezes ZUS Stanisław Alot.
Prezes ZUS twierdzi, że do końca września problem zaległości w przekazywaniu składek do funduszy zostanie rozwiązany, a od października będą one przelewane na bieżąco. ZUS musi płacić karne odsetki (34 proc. w skali roku), jeżeli z jego winy pieniądze nie zostaną w terminie przekazane do funduszu. W gruncie rzeczy zapłaci jednak za to budżet państwa, czyli sami przyszli emeryci. Jakby tego było mało, w ustawie budżetowej na 1999 r. nie przewidziano, że zmiana terminu wpłacania składek oznacza w praktyce, iż w tym roku do kasy ZUS wpłyną składki za 11, a nie za 12 miesięcy. Oznacza to niedobór w wysokości ok. 2,3 mld zł. Aby temu zaradzić, w pierwszych dwóch miesiącach 1999 r. ZUS wykorzystał 2,9 mld zł dotacji (30 proc. funduszy na ten cel przewidzianych w tegorocznym budżecie). Zasilanie to okazało się jednak niewystarczające, skoro w marcu ZUS zwrócił się do Ministerstwa Finansów o dodatkowe dofinansowanie z budżetu w wysokości 5,8 mld zł (równowartość 1 proc. PKB).
Na pokrycie bieżących wydatków ZUS zaciągnął w dwóch największych polskich bankach kredyt w wysokości 790 mln zł. Nie wiadomo przy tym do końca, kto właściwie ma spłacić tę pożyczkę. ZUS uważa, że powinien otrzymać dotację, gdyż jest to zobowiązanie budżetu. Nie jest to jednak takie oczywiste: w Ministerstwie Finansów twierdzą, że to ZUS powinien spłacić kredyt z własnych środków, gdyż niedopuszczalne jest przerzucanie przez tę instytucję kłopotów na budżet państwa i podatników. ZUS otrzymał natomiast zgodę banku PKO BP na przedłużenie do końca stycznia 2000 r. spłaty 730 mln zł kredytu (oprocentowanego na 13 proc.).
Ustawa budżetowa na 1999 r. przewiduje, że ZUS ma "przypilnować", by płatnicy wpłacili co najmniej 98,9 proc. składek. Zdaniem prezesa Alota, ten współczynnik nigdy jednak nie był i nie będzie realny. W minionym roku spółki węglowe nie płaciły na przykład więcej niż 10-20 proc. składek miesięcznie. W tym roku, mimo ustawy o restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego, sektor ten nie zapłacił w ciągu pierwszych pięciu miesięcy prawie 200 mln zł. Ostatecznością jest złożenie przez ZUS wniosku o upadłość firmy nie płacącej składek. Dotychczas ZUS nie zastosował jednak tego środka wobec żadnego podmiotu. Poparł jedynie wniosek o upadłość cementowni Nowa Huta, złożony przez jej pracowników. Rzeczywista efektywność egzekwowania składek wynosi nieco ponad 96,1 proc. Każdy punkt procentowy to zaś 700 mln zł.
Do kłopotów z "zasilaniem" ZUS zdążyliśmy się już niemal przyzwyczaić. Straty, jakie od kwietnia wynikają z opóźnień w przekazywaniu składek do funduszy emerytalnych, nie są na razie zbyt wielkie. Wyznacza je głównie różnica między hipotetycznym zyskiem z inwestycji funduszy a zerowym oprocentowaniem kont w NBP, na których składki te spoczywają. Tych pieniędzy nie otrzymają już przyszli emeryci - członkowie funduszy. Koszty odsetek karnych (podobnie jak spłaty kredytu zaciągniętego przez ZUS i dotacji budżetowej) poniosą natomiast wszyscy podatnicy. Zgoda na taki stan rzeczy oznacza - w dłuższej perspektywie - pogodzenie się z tykaniem bomby z opóźnionym zapłonem, która może zagrozić finansom państwa.


Więcej możesz przeczytać w 30/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.