Paszport do wieczności

Paszport do wieczności

Dodano:   /  Zmieniono: 
Najsłynniejsza pielgrzymka chrześcijaństwa w jubileuszowym Roku Świętego Jakuba
Najpierw pokazał mi obtarte do krwi stopy, potem zwierzył się z głębokiej wiary w sens tej trudnej pielgrzymki, w końcu wyraził przekonanie, że na pewno dojdzie do Santiago, choć raz po raz odczuwa złowrogą obecność diabła... Rozmawialiśmy na podwórku XV-wiecznego schroniska dla pielgrzymów w St. Juan de Ortego, daleko od Puente la Reina, gdzie Diego Sanchez po dotarciu z pobliskiej wioski wszedł na święty szlak do Santiago. Diego zjadł już zupę, którą daje się za darmo pielgrzymom, zajął górne piętro łóżka w jednej z sal, gdzie złożył swój plecak. Teraz myje nogi wodą nabraną ze starej studni i przygotowuje otrzymany tu opatrunek.
Już Dante w swoim dziele "Vita Nova" wspominał, że istnieją trzy główne miasta pielgrzymie na świecie: Rzym, Jerozolima i Santiago, a tylko ci, co podążają do tego ostatniego sanktuarium, zasługują na miano "prawdziwych pielgrzymów". Od wieków tysiące ludzi zmierzają w stronę miasta Santiago de Compostela. Idą pieszo lub korzystają z różnych środków transportu (z których teraz tylko jeszcze grzbiet konia i - znak postępu - siodełko roweru uznawane są za godne pielgrzyma); z dalekich stron Europy zmierzają ku północno-zachodnim krańcom Hiszpanii.
Pielgrzymki do Grobu Świętego Jakuba trwają od początków IX w. Wtedy właśnie biskup Teodomiro z Iria Flavia, dzisiejszego Padronu, oznajmił o odnalezieniu grobu z relikwiami Jakuba Apostoła. Biblia nie potwierdza, że po ukrzyżowaniu Chrystusa święty Jakub Apostoł przybył do Hiszpanii, aby głosić tam Słowo Boże. Później wrócić miał ponoć do Jerozolimy, gdzie - to już na pewno fakt - został w roku 44 stracony na polecenie Heroda Agryppy. Według legendy, dwaj uczniowie "w ciągu siedmiu dni" przewieźli łodzią bez żagli je do miejscowości hiszpańskiej na wybrzeżu i w końcu do Composteli. Tam ciało zostało pogrzebane i na 750 lat o wszystkim zapomniano. Odkrycie relikwii nastąpiło w roku 813, wkrótce też świętego Jakuba ogłoszono "pogromcą Maurów".
Najsławniejszy w świecie szlak pielgrzymi Camino de Santiago, zwany też Szlakiem Przebaczenia, zapewnia odpuszczenie wszystkich grzechów, jest więc dla wierzących chrześcijan nadzieją na życie wieczne. Zaczyna się gdzieś w odległych zakątkach Hiszpanii, ale także we Francji, w Niemczech, na Węgrzech czy w Polsce, a kończy w przepastnej katedrze przy placu Obradoiro. Idą grupy i pojedynczy pielgrzymi, obładowani ciężkimi plecakami, podpierający się często na tęgich kosturach. Omywa ich deszcz, który w północnej Hiszpanii pada skwapliwie, pali słońce. Chronią się pod pelerynami, głowy przykrywają kapeluszami (moda pielgrzymia - bo taką daje się zauważyć - doradza miękkie i jasne kapelusze "tropikalne"), na nogach mają buty solidne, choć lekkie.
Miałem okazję przebyć cały szlak Camino de Santiago od miejscowości Roncesvalles na granicy francuskiej aż po bruk placu Obradoiro - ani pieszo, ani na koniu, tylko autobusem. I choć mogę się wylegitymować książeczką Credential del Peregrino ze stemplami licznych klasztorów i schronisk, tudzież formalnym poświadczeniem katedry w Santiago, przemieszczałem się wehikułem komfortowym, więc chyba nie zasługuję w pełni na grzechów odpuszczenie... Camino jest wielką lekcją dziejów europejskich. Katedry w Pampelunie, Logrońo, Santo Domingo de la Calzada, Burgos, León, Lugo, kościoły, klasztory, pałace, rzymskie mury obronne (Lugo) i mosty, pamiątki z tysięcy minionych lat - muzeum o długości 800 km!
Cała trasa Camino de Santiago jest tak wypełniona dziełami sztuki, romańskimi i gotyckimi budowlami, że samo wymienienie wszystkich zajęłoby zbyt dużo miejsca; hiszpańskie prowincje Navarra, Castilla y León, Galicja publikują ogromnie dużo map i prospektów ze szczegółowym opisem obiektów godnych uwagi. Popularnością cieszy się luksusowo wydany przewodnik "Jakubowa droga" pióra prof. Milana Bravo Lozano; w tej książce opisano każdy kamień, każdy istotny dla pobożnych pielgrzymów detal, zamieszczono setki planów i map. Większość wspaniałych obiektów na Camino de Santiago pochodzi z XI-XVII w., a każdy z nich byłby ozdobą najświetniejszego europejskiego miasta. Gdzieś na trasie - jakby dla kontrastu - tkwią dzieła sławnych architektów współczesnej epoki: Antonio Gaudiego w Burgos i Astorga oraz (w sąsiadującym ze szlakiem Bilbao) Franka Gehry?ego i Normana Fostera. W Pampelunie i okolicznych wioskach przewija się pamięć Hemingwaya, który jednak z świętym Jakubem nie miał bodaj nic wspólnego.
Już po paruset kilometrach odmierzania jakubowego szlaku oczy pełne są widoku rzeźb, obrazów, kaplic, kolumn, łuków, witraży. Blasku złota i srebra na ołtarzach; ilu Indian w Meksyku czy Peru zginęło, aby hiszpańscy konkwistadorzy mogli zagarnąć ich skarby i ofiarować je później na zbożne cele! (Tę uwagę podpowiedział mi z pewnością diabeł, na którego uskarżał się już Diego). Na samym obserwowaniu tysięcy płaskorzeźb, przedstawiających ludzi i zwierzęta, dramatyczne sceny, pełne wyrazu twarze, można spędzić tygodnie. Bogata jest kolekcja portali, z których każdy zasługuje na odrębne studium. I nic dziwnego, że UNESCO wpisało Camino de Santiago na listę skarbów kulturowego dziedzictwa ludzkości.
Pielgrzymka szlakiem świętego Jakuba ma nade wszystko charakter religijny. Uczestniczy w niej co roku ok. 120 tys. ludzi, w latach jubileuszowych (czyli zawsze wtedy, gdy 25 lipca, data śmierci Jakuba Apostoła, przypada w niedzielę) liczba pątników zwiększa się dwu-, a nawet trzykrotnie. Wierni ściągają z całej Europy, także z Polski, o czym świadczy mapka w Credential del Peregrino (być może pierwszym naszym rodakiem, który pielgrzymował do Santiago de Compostela, był Jakub Sobieski, ojciec króla Jana III; działo się to w roku 1611). Ludzie idą z potrzeby serca; dawno minęły czasy, gdy sądy cywilne skazywały za przestępstwa na karę odbycia pielgrzymki do Composteli.
Na Camino de Santiago aż gęsto od legend i bajek. Setki lat wędrówki ludzi szlakiem do Composteli musiały zaowocować nie tylko prawdziwymi kronikami, ale i bajaniem. Jednym z najważniejszych dokumentów jest przewodnik, być może pierwszy w Europie, napisany przez francuskiego mnicha Aymerica Picauda z Poitou. Autor "Liber Peregrinationis" (rok wydania 1130) opisuje trasę pielgrzymek z wielką dokładnością - krajobrazy, miejsca kultu, źródła wody pitnej, możliwości noclegów i wyżywienia, punkty szpitalne itp. Picaud ostrzega przed bandytami grasującymi na drogach, oszustami i złodziejami, przytacza fakty historyczne, pisze o obyczajach ludności. Nieco później królowie hiszpańscy powoływali zakony rycerskie do ochrony pielgrzymujących. Przez Camino przetaczały się też wydarzenia dziejowe, przede wszystkim inwazja arabska, gdy niszczone były miasta i świątynie także w północnej Hiszpanii, spalono tam między innymi Santiago de Compostela.
Kiedy teraz szedłem uliczkami Santiago w towarzystwie Leszka Zaleskiego, mieszkającego tam od lat polskiego lekarza, zwierzyłem mu się z rozmaitych wątpliwości (diabeł nie spał!) co do niektórych obrzędów, towarzyszących pielgrzymom na jakubowej drodze. Podniosłych aktów wiary, ale i zabobonów. Powiedział mi: "Tutaj, zwłaszcza w Galicji, wątki chrześcijańskie często mieszały się z pogańskimi. Do dzisiaj w każdej galicyjskiej wsi są miejsca, gdzie w noce pełni księżyca spotykają się wiedźmy. Tu można i teraz usłyszeć od kogoś, że właśnie wrócił z wycieczki do lasu i spotkał tam zmarłego przed pięćdziesięciu laty tatusia"... Pan doktor (jest okulistą) zapytał mnie następnie, czy widziałem kiedykolwiek anioła w okularach. Zaprowadził mnie do kościółka św. Salomei, gdzie przy bocznym ołtarzu śmieją się pozłacane aniołki w okularach: "No widzisz, to przecież czysta fantazja, a komu to przeszkadza?"...


Szlak pielgrzymi Camino de Santiago jest wielką lekcją dziejów europejskich - to prawdziwe muzeum o długości 800 kilometrów

Kto chce i potrafi (co nie zawsze w tłumie łatwe), modli się pod gotyckim sklepieniem katedry w Burgos, w cudownie zachowanym XI-wiecznym kościele w Fromista czy w romańskiej świątyni w Sahagun. Wszyscy idą lub jadą, pełni zachwytu dla sosnowych i bukowych lasów, rozległych winnic, średniowiecznych miast i miasteczek. Ze zdumieniem oglądają zrekonstruowaną w górach wieś celtycką Cobreiro, słuchają muzyki organowej w XII-wiecznym kościele w Villafranca del Brazo, chłoną słowa przewodnika o złym losie sarkofagów królewskich w Santo Domingo de la Calzada, poznają opowieść o słynnym Cydzie, spoczywającym być może pod marmurową płytą w katedrze w Burgos.
Bogaty jest film dramatycznych sekwencji z długiego szlaku pobożnych pielgrzymów, a przedtem i potem - legionów rzymskich, armii królów Asturii, Kastylii, Navarry, wojsk napoleońskich. Fenicjan nawet, choć oni przybyli morzem; ich latarnia morska nad brzegiem Atlantyku stoi do dziś. I - naturalnie - Arabów, po których zostały zgliszcza i ruiny, ale też silne piętno w sztuce i architekturze.
Po stareńkim krętym moście Puente Sobre el rio Orbigo zmierzają pielgrzymi. Z dachów i wieźb gapią się na nich bociany, których teraz w Hiszpanii zatrzęsienie. Wielu idących wie, że jest to Passo Honroso, gdzie odbywały się wydarzenia rangi historycznej, między innymi walki króla Alfonsa III z wojskami arabskimi z Cordoby, gdzie rozegrał się także - i to pobudza wyobraźnię wszystkich - melodramat z Donią Eleonorą i szlachetnym rycerzem Suero de Quinones z miasta León w rolach głównych. Eleonora nie chciała poślubić rycerza, on zaś obiecał ściąć sto głów na dowód swej szalonej miłości. I tak w ciągu trzydziestu dni zaliczył ową setkę, która usiłowała przejść mostem, zdobył serce Eleonory i ruszył z dziękczynną pielgrzymką do Santiago de Compostela.
Obserwuję idących powoli mostem pątników, jeden z nich rozmawia właśnie przez telefon komórkowy. Pewnie donosi komuś, że zbliża się do średniowiecznego szpitala w Orbigo, założonego niegdyś przez zakon joannitów, i że jutro dotrze może do Astorga, gdzie krzyżują się dwie drogi z czasów rzymskich - Via Traiana i Via de la Plata. Stoi tam XV-wieczna katedra Santa Maria i pałac arcybiskupi, kontrowersyjne, przypominające Disneyland dzieło Antonio Gaudiego.
Wreszcie upragniony finał: Santiago de Compostela. Tutaj dwukrotnie już był papież Jan Paweł II, tu docierają ludzie wielkiego ducha i silnego ciała. Tu - jak mówi Leszek Zaleski - umiera stary człowiek i rodzi się nowy. Tłum pod katedrą; za chwilę rozpocznie się msza święta dla pielgrzymów - ośmiu ludzi będzie ciągnęło liny, rozhuśtując przelatującą poprzecznymi nawami świątyni wielką kadzielnicę, ani przez chwilę nie ustanie ruch ludzi za głównym ołtarzem, gdzie spoczywają relikwie świętego Jakuba i gdzie figurę Wielkiego Apostoła powinny koniecznie dotknąć ręce pielgrzymów.
Po przejściu przez Drzwi Przebaczenia, następuje grzechów odpuszczenie, ostatni akt długiej pielgrzymki. Po uzyskaniu paszportu do wieczności, można już oglądać aniołki w okularach. Wędrować wąskimi uliczkami średniowiecznego miasta. Iść obok na kawę do jednego z najwspanialszych hoteli na świecie - Hostal de los Reyes Catolicos. Słuchać orkiestr i śpiewów studenckich w podcieniach magistratu. Lub po prostu czekać na przybycie Rolling Stonesów, którzy 24 lipca wystąpią z wielkim - i pewnie głośnym - koncertem na dostojnym placu Obradoiro.

Więcej możesz przeczytać w 30/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.