Placówka

Dodano:   /  Zmieniono: 
- Wcale się do nas nie pchają. W tym roku zaledwie jedna zagraniczna firma wydzierżawiła 1000 ha pod uprawę - mówi Ryszard Baucz, zastępca dyrektora Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa w Opolu
Na terenie Śląska i Opolszczyzny cudzoziemskich dzierżawców można policzyć na palcach jednej ręki. W Rzeczycach koło Gliwic Duńczycy prowadzą tuczarnię na kilkanaście tysięcy świń oraz zakład rolny w Łabędach. W pobliżu Kędzierzyna-Koźla holenderska spółka Agroland wydzierżawiła gospodarstwo o powierzchni 700 ha i hoduje tam bydło. W Zakrzowie koło Gogolina obywatel niemiecki gospodaruje na 500 ha, drugi Niemiec (spółka Agrar Produkt) prowadzi dwa gospodarstwa w pobliżu Toszka. Wypadków zakupu ziemi na własność jest jeszcze mniej. Prawie dwustuhektarowe gospodarstwo w miejscowości Żłobizna koło Brzegu, gdzie dawniej istniała szkoła rolnicza, kupił jesienią 1997 r. Irlandczyk. Natomiast niewielką, siedmioipółhektarową posiadłość z zabytkowym pałacykiem w Rogowie Opolskim nabyła w 1996 r. - za 320 tys. zł - niemiecka spółka.

Pracownicy agencji przyznają, że zainteresowanie ziemią jest spore, ale potencjalnych kontrahentów odstraszają zasady transakcji. Wycofują się, gdy usłyszą o przetargach. Mimo to cały czas prowadzą dyskretny wywiad. - Szukają gospodarstw z dobrą ziemią i jak najmniejszą liczbą obiektów. Sprawdzają klasę gruntów i dowiadują się, kto tam pracuje. Jeśli pracowników jest wielu, interes nie wydaje się im opłacalny - mówi Eugeniusz Górny z Sekcji Gospodarki Zasobami AWRSP. Na Opolszczyznie agencja dysponuje jeszcze 3,5 tys. ha w pobliżu Otmuchowa. Ziemią tą interesują się Holendrzy, lecz nie jest pewne, czy dojdzie do transakcji. Niemcy dzwonią i pytają o różne rzeczy, ale na tym się kończy. Władze gmin, w których ulokowali się obcokrajowcy, są zadowolone z inwestycji. Burmistrz Gogolina Norbert Urbaniec twierdzi, że chciałby mieć więcej takich sąsiadów jak Siegmund Dransweld, który wydzierżawił gospodarstwo w Zakrzowie. - Przejął zapuszczony PGR i wyprowadził go na prostą. Ma fantastyczne zbiory. Chce się specjalizować w agroturystyce i wyremontować stare dworki w okolicy - wylicza Urbaniec. Gmina zwolniła Dranswelda z części podatków. Skąd- inąd chce się on w Polsce osiedlić na stałe i już złożył wniosek o kupno dzierżawionego gospodarstwa, a przed kilkoma tygodniami sprowadził tu swoje dzieci. Zaznacza, że bez aktu własności inwestycje nie mają sensu:


Cudzoziemcy nie chcą masowo wykupywać polskiej ziemi

- Dzierżawa nie ma przyszłości, bo nie dostanę żadnej pomocy, a bank nie udzieli kredytu. Równie ciepło władze Rzeczyc przyjęły Duńczyków. Tuczarnia Łabędy zaczęła podupadać na początku lat 90., a dobili ją ekolodzy dopominający się budowy oczyszczalni ścieków. Zakład, który po zaprzestaniu produkcji stał pusty i niszczał, teraz zatrudnia kilkadziesiąt osób. Mieszkańcy przyznają, że Duńczycy są skromni, nie starają się wywyższać, a kilka razy pomagali nawet gminie finansowo. Zdarzają się oczywiście transakcje, w których nabywcą jest polski obywatel, lecz kapitał pochodzi prawdopodobnie z zagranicy. W miejscowości Frączków koło Nysy pałac z parkiem i stawem kupiła Pol- ka, która wyszła za mąż za Włocha. Była to jedna z największych takich transakcji na Opolszczyznie. Obcokrajowcy przyznają, że część sąsiadów traktuje ich nieufnie. - Myślą, że chcemy tę ziemię ukraść. A przecież gdybym nawet chciał wrócić do Niemiec, to jej z sobą nie zabiorę - mówi Siegmund Dransweld. Grunty pod inwestycje przemysłowe sprzedawane są przede wszystkim w województwie śląskim - w Katowickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Do końca 1998 r., w strefie sprzedano łącznie 314 ha, z tego ok. 200 ha firmom zagranicznym lub z zagranicznym kapitałem. Najwięcej kupił Opel - 73 ha pod Gliwicami, następnie Isuzu - 34,5 ha w Tychach. Hiszpańska firma Roca, produkująca wyroby sanitarne, nabyła prawie 8 ha, a polsko-duńska spółka Nowe Śląskie Kable - ponad 10 ha na terenie podstrefy jastrzębsko-żorskiej. Działki o mniejszej powierzchni kupowali także kontrahenci Opla, głównie firmy amerykańskie. W ostatnich latach zdarzały się wypadki kupowania ziemi przez cudzoziemców poprzez podstawione osoby. W 1997 r. w Szczecinie prokuratura przyłapała polsko-niemiecką grupę nabywającą nieruchomości poprzez fikcyjne spółki z udziałem zagranicznego kapitału. Organizatorem interesu był Heinz P., Niemiec, który ożenił się z Polką. Za jego pośrednictwem obcokrajowcy z zachodniej Europy nabywali ziemię bez zgody szefa MSWiA. Niemiec kontaktował chętnych z Polakami, którzy w zamian za finansowe gratyfikacje zakładali fikcyjne spółki z cudzoziemcami (mieli w nich większościowe udziały). Tuż po transakcji mieszkańcy naszego kraju zrzekali się swoich udziałów, a zakupiona ziemia w całości przechodziła na własność obcokrajowców. Zdarza się też, że Polacy zawierają z cudzoziemcami fikcyjne małżeństwa lub zapisują im nieruchomości w testamencie. Zjawiska te są jednak marginesem. 

Więcej możesz przeczytać w 31/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.