KULTURALNY VAT

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kiedy pięć lat temu Sejm przyjmował ustawę o podatku od towarów i usług, czyli VAT, niewielu posłów tak naprawdę rozumiało mechanizm jego działania. Mało kto miał też świadomość fundamentalnej różnicy między zwolnieniem od podatku a stosowaniem stawki zerowej. Dlatego całkowicie zaaprobowano przepis zwalniający z podatku sferę kultury. Zwolniony z podatku to wszak ten, kto go nie płaci. A o to właśnie chodziło. W efekcie w załączniku określającym wykaz usług, których świadczenie zwolnione jest z podatku, obok usług z zakresu rolnictwa i tak szczególnych czynności, jak czyszczenie kominów, znalazły się także działania związane z kulturą.
Stopniowe upowszechnianie podatku VAT doprowadziło jednak do takiej sytuacji, że decyzja podjęta przez posłów z dobroci, lecz także z naiwności serca, zaczyna przynosić skutki zgoła nieprzewidziane i - używając języka uczonych prawników - sprzeczne z intencją ustawodawcy. Zwolnienie z podatku oznacza bowiem praktycznie podniesienie kosztów funkcjonowania. Instytucje kultury płacą VAT zawarty w cenie towarów i usług, z których korzystają, nie mogą zaś odliczyć tego wydatku, sprzedając własny "produkt". Szczególnie dotkliwe jest to dla inwestujących "w kulturę". Brak możliwości odliczenia VAT-u, zawartego w materiałach budowlanych, sprzęcie i wyposażeniu, sprawia, że na przykład koszty związane z budową kina są o kilkanaście procent wyższe niż wydatki związane z budową supermarketu. Lampa nabyta do teatru jest realnie o 22 proc. droższa od takiej samej lampy zakupionej do sąsiedniego sklepu. Materiał na kostium teatralny kosztuje więcej niż na suknię balową. W sposób oczywisty odstrasza to inwestorów i podnosi koszty każdego przedsięwzięcia. Zwiększa też obecne koszty funkcjonowania, zwłaszcza dużych instytucji, gdzie rachunki za oświetlenie, ogrzewanie, telefon i koszty zakupu materiałów urastają do sporych kwot. Czas - jak sądzę - wrócić do rozmowy o zasadach finansowania kultury, a rozpoczęta właśnie dyskusja o systemie podatkowym jest ku temu dobrą okazją. Tworzenie warunków sprzyjających rozwojowi kultury należy do obowiązków państwa. Co do tego panuje w Europie powszechna zgoda, którą dokumentują choćby budżety państw i samorządów, a także instytucji kulturalnych.


Lampa nabyta do teatru jest realnie o 22 proc. droższa od takiej samej lampy zakupionej do sąsiedniego sklepu

Trudno w tym miejscu rozpoczynać szczegółowe analizy, niech więc wystarczy tylko jeden przykład: budżet Bayerische Staatsoper w Monachium wynosił w ubiegłym roku 130 mln DM. 68 mln DM pochodziło z dotacji państwa, 40 mln DM stanowiły wpływy ze sprzedaży biletów, a pozostała kwota od prywatnych sponsorów. W wielu krajach kwestie związane z finansowaniem kultury są dziś przedmiotem gorących sporów; poszukuje się nowych rozwiązań, czego spektakularnym przykładem może być częściowa prywatyzacja słynnej La Scali. Rozmowa o pieniądzach nie może zastąpić bardziej zasadniczej debaty o tym, jakie obowiązki wobec kultury ma nowoczesne, demokratyczne państwo. Taka dyskusja jest w Polsce bardzo potrzebna, ale niektóre rozstrzygnięcia są niezbędne już dziś, by przynajmniej nie blokować możliwości rozwoju. Wróćmy więc do naszego systemu podatkowego, a ściślej do zasad funkcjonowania podatku od towarów i usług. Właśnie ten podatek może bowiem stanowić jedno ze skutecznych narzędzi promocji kultury. Dzięki determinacji środowiska wydawców w ustawie o VAT zapisano zerową stawkę podatku od książek i prasy. Ponieważ produkt końcowy - książka i gazeta - objęty jest stawką zerową, wydawca może uzyskać zwrot podatku zapłaconego przy zakupie wszystkiego, co niezbędne do druku. Pozwala to obniżyć cenę, a tym samym zwiększa dostępność słowa pisanego. Oczywiście, nie twierdzę, że ceny książek są niskie i nie potrzeba innych działań promujących czytelnictwo. Przeciwnie. To jednak inny temat. Tu trzeba odnotować fakt, iż zerowa stawka VAT pozwala relatywnie obniżyć cenę. Dlaczego więc nie zastosować takiej stawki także wobec innych "produktów" i usług związanych z kulturą?
Odpowiedź najczęściej padająca z kręgów bliskich ministrowi finansów omija meritum sprawy i przypomina, że przepisy obowiązujące w Unii Europejskiej nie przewidują istnienia stawki zerowej, a nawet zakazują jej stosowania. Stawka zerowa na książki nie będzie więc mogła funkcjonować dłużej niż do zapisanego w ustawie roku 2000, a poszerzenie tego wyjątkowego rozwiązania oddalałoby prawo nasze od unijnego. Jest to niemożliwe, bo musimy ograniczać, a nie powiększać różnice dzielące nasze ustawodawstwo od unijnego. Jest to prawda, ale nie cała. Po pierwsze, w kilku krajach UE stawka zerowa w odniesieniu do książek wciąż obowiązuje, nie sądzę więc, by akurat w tej dziedzinie oczekiwano od nas szczególnego pośpiechu. Dla polskiej kultury impuls inwestycyjny związany z zaistnieniem zerowej stawki, choćby przez dwa lata, byłby natomiast bardzo ważny. Po drugie, przewidując obowiązek powszechnego stosowania podatku VAT, unijne dyrektywy wprowadzają jednocześnie możliwość objęcia kultury stawką obniżoną lub jedną z takich stawek. To należałoby napisać dużymi literami: nic nie stoi na przeszkodzie, by jako istotny element polityki kulturalnej wprowadzić w naszym kraju dodatkową obniżoną stawkę VAT-u dla towarów i usług z dziedziny kultury. Oczywiście, chodzi o stawkę wyraźnie niższą niż obecna, która wynosi 7 proc. (co wcale nie jest mało). W tym momencie odzywa się zwykle głos pełen przerażenia: jeśli dla kultury wprowadzimy stawkę w wysokości jednego lub dwóch procent, tego samego zażąda przemysł farmaceutyczny, rolnicy, a potem lista będzie coraz dłuższa i budżet się załamie. No cóż. Opinie na tematy związane z kulturą, wyrażane w dodatku w sposób kulturalny, mają w naszym kraju słabą siłę przebicia. Gdy niedawno 80 tys. (tak: osiemdziesiąt tysięcy!) osób podpisało się pod listem dotyczącym przyszłości szkół artystycznych, nikt na to nie zwrócił uwagi. Wystarczyło jednak 10 tys. rolników i tylko jedna koza na ulicach Warszawy oraz kilka wyzwisk pod adresem rządu, by natychmiast znalazły się pieniądze na trzykrotne zwiększenie skupu zboża. Ale to tylko dygresja. Jeśli sprawę oceniać spokojnie, nie ma żadnego powodu, by kwestionować uzasadnienie specjalnej stawki wyłącznie dla kultury. Chodzi bowiem nie tylko o relatywne obniżenie ceny, ale o "produkt", którego promocja jest obowiązkiem państwa. Trudno rozwijać kolejny wątek, myślę więc, iż możemy przyjąć bez dodatkowego uzasadnienia, że w dalekosiężnym interesie państwa i społeczeństwa leży poszerzenie kręgu osób uczestniczących w życiu kulturalnym. Konkretnie: do nabycia książki lub uczestnictwa w koncercie państwo powinno zachęcać także obywateli nie odczuwających wyraźnie takiej potrzeby. Inaczej to wygląda w wypadku lekarstw. Państwo przez odpowiedni system pomocy ma umożliwić zakup lekarstwa niezależnie od jego ceny również osobom niezamożnym, ale tylko takim, dla których jest ono konieczne. Nie ma natomiast sensu powszechne obniżanie ceny za pośrednictwem dotacji lub ulg podatkowych, by zwiększyć popyt na leki. Kultura jest tą wyjątkową dziedziną, gdzie pobudzanie popytu należy do zadań państwa. Podobna zasada dotyczy oczywiście edukacji, ale tu funkcjonowanie systemu i zakres zadań państwa są zupełnie inne. Objęcie sfery kultury wyjątkową stawką VAT-u pozwoliłoby na "miękkie" uruchamianie mechanizmów rynkowych tam, gdzie jest to uzasadnione. Byłoby to jednocześnie impulsem dla bardzo potrzebnych inwestycji oraz podjęcia remontów w wielu obiektach pilnie tego wymagających. Nie jest to, rzecz jasna, panaceum na wszystkie kłopoty. Nie wspomniałem o zasadach dotowania instytucji artystycznych, uregulowaniach dotyczących ulg podatkowych związanych z darowiznami, przepisach o rozliczaniu kosztów inwestycji, finansowaniu konserwacji zabytków i wielu jeszcze innych sprawach. Po prostu nie da się jedną, prostą decyzją rozwiązać wszystkich, bardzo zróżnicowanych zagadnień finansowania kultury, podobnie jak niemożliwe jest za pomocą jednej ustawy unormowanie wszystkiego, co wiąże się z funkcjonowaniem gospodarki. Ale kolejne sprawy wymagają podejmowania decyzji. Podatek VAT należy - moim zdaniem - do tematów najpilniejszych. 



Więcej możesz przeczytać w 31/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.