MENU

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wydarzenia - Polska
W warszawskim Muzeum Narodowym otwarto wystawę "Out of Print - grafika brytyjska 1946-1976", przygotowaną przez The British Council. Pokazywane dzieła pochodzą z jego zbiorów, które zaczęły powstawać już podczas II wojny światowej dzięki CEMA (The Council of the Encouragement of Music and the Arts), instytucji przemianowanej później na Arts Council of Great Britain. Na początku chodziło przede wszystkim o wspomożenie artystów, a w czasach pokoju - także o edukację społeczeństwa. Liczne wystawy przekonały klasę średnią, że warto mieć na ścianach domu czy biura dzieła wybitnych artystów, a na grafikę stać niemal każdego. W latach 40. i 50. grafika stała się więc sztuką użytkową, bliższą wzornictwa niż eksperymentu, stąd postkubistyczne martwe natury Roberta MacBryde?a i Williama Scotta, abstrakcyjne kompozycje Victora Pasmore?a czy Henry?ego Cliffa, kreska Bena Nicholsona, elegancka nawet wówczas, gdy "opisuje" barak w obozie. Z powojennych lat znajdziemy tu również dwie prace legendarnego Stanleya Williama Haytera oraz dwa rysunki jednego z najwybitniejszych rzeźbiarzy XX wieku Henry?ego Moore?a. Na przełomie lat 50. i 60. zmieniła się postawa artystów. Były to czasy pop-artu, reakcji na "pierwsze natarcie" kultury masowej i cywilizacji przemysłowej. Ten okres reprezentują wczesne dzieła Davida Hockneya, wówczas jeszcze bliższe anegdocie, choć niektóre zapowiadają jego późniejszy, najbardziej znany styl (zupełnie osobną pozycją jest przezabawny rysunkowy portret Mana Raya), kolaże Richarda Hamiltona czy postindustrialne wariacje Eduardo Paolozziego. Wystawę można oglądać od 22 czerwca do 1 sierpnia, a od 4 września do 10 października będzie prezentowana w Muzeum Sztuki w Łodzi.
(DS)


Mam dwa ulubione miasta: Sankt Petersburg i Warszawę" - wyznał wybitny rosyjski choreograf Boris Ejfman, gdy w zeszłym roku ze swym Sankt Petersburskim Teatrem Baletu na deskach warszawskiej Opery Narodowej dokonał światowej premiery swej najnowszej wówczas realizacji "Moja Jerozolima". W tym roku, 24 czerwca, Warszawa również została zaszczycona premierą przez ten wspaniały zespół, który wprawdzie zdobył światową sławę, nie ma jednak własnej sceny (próby odbywają się w starym petersburskim kinie). O ile "Jerozolima" - mimo fantastycznej (jak zwykle) sprawności tancerzy - mogła rozczarować wielbicieli talentu Ejfmana swą banalnością, o tyle "Rosyjski Hamlet" ma w sobie wszystkie najlepsze cechy jego choreograficznych wizji. Teatr Ejfmana jest połączeniem baletu, pantomimy, światła i wizji przestrzennej z dramatyczną fabułą odzwierciedlającą w każdym geście bohaterów ich mroczne namiętności, zilustrowaną zwykle fragmentami wybitnych dzieł muzycznych. Tak było na przykład w spektaklu poświęconym życiu Czajkowskiego, w "Braciach Karamazow" według Dostojewskiego czy w "Czerwonej Giselle", poświęconej tragicznemu losowi słynnej baleriny Olgi Spiesiwcewej, która po flircie z bolszewizmem i karierze paryskiej popadła w wieloletni obłęd. W "Rosyjskim Hamlecie" Ejfman sięgnął do historii swej ojczyzny: do przejmujących losów Pawła I, syna carycy Katarzyny II. To opowieść o wymiarze iście szekspirowskim - i tak jak u Szekspira wszyscy w niej giną. Ojciec Pawła, car Piotr III, tak samo jak ojciec Hamleta został zamordowany przez żądną władzy małżonkę i jej kochanka, jednak o ile szekspirowska Gertruda wstąpiła na drogę zbrodni pod wpływem mężczyzny, o tyle Katarzyna brała pod uwagę wyłącznie siebie. Zamiast wrażliwej Ofelii pojawia się tu ambitna Natalia, młoda żona Pawła, intrygę przeciwko teściowej przypłacająca życiem. Paweł, pełen tragicznych sprzeczności, jest wobec matki uległy, pragnie jej miłości, ale zarazem jej nienawidzi. Nawet po jej śmierci będzie się znajdował pod jej wpływem. Natomiast Katarzyna, dla której syn jest wyłącznie marionetką, owładnięta jest obsesją dominacji, potrzebami ciała i paraliżującym lękiem przed konsekwencjami swych czynów. Intrygom dworskim w pierwszym akcie towarzyszy muzyka Beethovena; szalonym wizjom bohaterów z aktu drugiego (gdzie niebagatelną rolę odgrywa szekspirowski Duch Ojca) - muzyka Mahlera. Trudno znaleźć właściwe słowa dla opisu spektaklu i gry (tak!) głównych bohaterów, bogactwa zaskakujących pomysłów inscenizacyjnych i choreograficznych. To dzieło wielkie, jedna z najwspanialszych Ejfmanowskich realizacji. Miejmy nadzieję, że ujrzymy je jeszcze nie raz - artysta przyjeżdża do Polski prawie co rok i zawsze przywozi któryś ze swych wcześniejszych spektakli.
(DS)


Płyta
Everlast to pseudonim 27-letniego amerykańskiego rapera Erica Schrody, który zrobił karierę jako wokalista tria House Of Pain (znanego z hitu "Jump Around"). Jego drugi solowy album "Whitey Ford Sings The Blues" to najlepsza hiphopowa płyta tego roku. Everlast połączył bowiem różne rodzaje amerykańskiej muzyki - od bluesa, przez nowoorleański jazz, po hard rock, a "korzystając" z profesjonalnych muzyków, jak i hiphopowych podkładów skomponował bardzo komercyjny album. Jego talent do pisania zgrabnych melodii słychać nie tylko w singlowych przebojach "What It?s Like" czy "Ends", a głosowo można kojarzyć go nawet z Chrisem Rea. Niedawny zawał serca odbił się szerokim echem w jego tekstach, a krótkie przerywniki między utworami to pozdrowienia od innych raperów z czasów rekonwalescencji. Płyta praktycznie dla każdego kto lubi hip hop i rock.
Roman Rogowiecki


Książka
Nie można nie chwalić wspaniałych zdjęć w książce "Carowie Rosji" (Amber), które przedstawiają dzieła sztuki i rzemiosła o niewyobrażalnej wartości i niemożliwe do odtworzenia. Skarby obrazują również długą drogę przebytą od czasów Wielkiego Księstwa Moskiewskiego, które musiało się najpierw przeciwstawić (XV/XVI w.) potędze Wielkiego Księstwa Litewskiego w unii dynastycznej z Koroną Polską. Wojny o In- flanty Iwana Groźnego zakończyły się fiaskiem po zwycięstwach Stefana Batorego na czele wojsk polsko-litewskich w latach 1575-1582. Niemniej przyśpieszyło to między innymi wolę narodu szlacheckiego czterech narodów (litewskiego, białoruskiego, ukraińskiego i polskiego) zacieśnienia unii i przekształcenia jej w unię federacyjną w 1569 r. Piszę o tym dlatego, gdyż autorem "Carów Rosji" jest jeden ze współwydawców czasopisma "American Heritage" i znawca historii Ameryki, Peter Andrews, a jego konsultantką - kustosz Ermitażu (do 1979 r.) Marina Kowaliowa, asystent naukowy w Muzeum Brooklyńskim w Nowym Jorku. Czuwał również pracownik Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego dr Dariusz Maciak. To jednak nie eseje specjalistyczne budzą sprzeciw, a jedynie pięć historycznych, zważywszy na stan nauczania historii o Europie Środkowej i Wschodniej w naszym kraju, i to dziesięć lat po rozpoczęciu procesu demokratyzacji kraju.
W żadnym z tekstów pióra Andrewsa nie znalazłam zrozumienia dla wzajemnych stosunków pomiędzy Wielkim Księstwem Litewskim a Wielkim Księstwem Moskiewskim, następnie zaś między Rosją a Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Przegrana przez Iwana Groźnego wojna o Inflanty była znana całej Europie, gdyż była porażką i kupców angielskich, i holenderskich, którzy musieli handlować z Moskwą przez zamarzające Morze Białe. Car Iwan IV był również kandydatem na tron polsko-litewski. Według Andrewsa, od 1564 r. był opętany wyłącznie żądzą mordu.
W eseju "Pierwsi z Romanowów" pominięto wojnę o tron carski dla Władysława IV Wazy (zatwierdzony w 1610 r., w negocjacjach uczestniczyli nuncjusze papiescy). Walki hetmana Żółkiewskiego na czele wojsk polsko-litewskich (1609-1612) oraz ich pobyt w Moskwie zastąpione zostały kilkoma zdaniami o pierwszym Dymitrze Samozwańcu, "który na czele armii, a raczej zbieraniny rosyjskich i polskich awanturników, zgłosił pretensje do tronu". Nie komentując pozbawionego związków z Rzeczpospolitą eseju "Piotr I" oraz o Katarzynie II (jedno krótkie zdanie o "odebraniu Ukrainy Polsce" w 1773 r. i wymazaniu "Polski z mapy Europy", s. 111), podaję, że w eseju "Pierwsi z Romanowów" nie ma słowa o pierwszym udanym pochodzie Rosji na Zachód - na ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego w latach 1654-1667 i o przesunięciu granic Rosji na Zachód (zadnieprzańska Ukraina). Car Aleksy Michajłowicz nie tylko spalił i zagrabił wielkie skarby, w tym dzieła sztuki z Wilna, miasta, o którym cudzoziemcy mówili z podziwem - jak o miastach włoskich - i które tak ukochała Włoszka Bona, żona króla Zygmunta I. Car Aleksy zabierał z sobą z ziem litewsko-białoruskich, na szlaku od Wilna do Mothylewa, gromady wspaniałej klasy rzemieślników (m.in. jubilerów, malarzy, złotników, zbrojmistrzów, drukarzy) i osadził mistrzów wokół Moskwy. Wojna to również rozpowszechnienie innowacji; na dworze cara Aleksego i jego potomków w drugiej połowie XVII w. modny był język polski i polskie stroje; za pośrednictwem Rzeczpospolitej dotarło tu odrodzenie i barok.

Maria Barbara Topolska
Więcej możesz przeczytać w 27/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.