Gwiezdny pył

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z prof. ALEKSANDREM WOLSZCZANEM, astronomem, odkrywcą pierwszych planet poza Układem Słonecznym
Magdalena Jarco: - Czy pana zdaniem ludzie przypominają sobie o astronomii tylko przy takich okazjach, jak zaćmienie Słońca bądź Księżyca?
Aleksander Wolszczan: - Nie. Mam wrażenie, że myślimy o wszechświecie przy każdej okazji, gdy tylko zdarzy się nam spojrzeć w niebo. Oczywiście takie wydarzenia, jak całkowite zaćmienie Słońca, Księżyca, przelot wielkiej jasnej komety, uderzenie szczątków komety w Jowisza czy wreszcie bliskie przejście asteroidy w pobliżu Ziemi, z pewnością przypominają nieprofesjonalistom o istnieniu astronomii. O tym, że poza Ziemią jest coś, co nazywamy wszechświatem. Czyż nie jest tak, że fascynuje nas wszystko, co nieznane, tajemnicze, co nie ma oczywistego i natychmiastowego wyjaśnienia? A ponieważ żyjemy pod kopułą nieba, na co dzień mamy bliski kontakt z nieznanym, lecz przywykliśmy do zjawisk, które niezmiennie obserwujemy co tydzień, co miesiąc, co rok. Choćby do tego, że Słońce jest na niebie wysoko w lecie i nisko w zimie. Ale kiedy zdarza się coś naprawdę nietypowego, natychmiast nas to zaciekawia. To prawidłowość również w innych naukach. Kontakt z astronomią - czy chcemy tego, czy nie - uzmysławia nam jednak, że jesteśmy cząstką wszechświata, że myślenie o nim jest istotne. Astronomię odkryłem, kiedy miałem sześć lat. Ojciec nosił mnie na barana. Wieczorami pokazywał mi niebo. Było lato, przepiękne niebo, bo pogoda była wówczas przyzwoita. Gdy szedłem do pierwszej klasy podstawówki, miałem już dość sporą, choć siłą rzeczy prostą i naiwną wiedzę astronomiczną, która z roku na rok rosła.
- Tak debiutował pan jako odkrywca. Trudno nim być?
- Na pozór odkrycia wyglądają tak, że komuś się niesamowicie udało i miał olbrzymie szczęście. Sytuacje, w których jest to łatwe, zdarzają się jednak rzadko. Odkrycia - nawet przypadkowe - wymagają stworzenia warunków niezbędnych do tego, by zaistniały. Niemal niemożliwe jest, by odkrycie przydarzyło się komuś kompletnie do tego nieprzygotowanemu. Często potencjalne odkrycia umykają nam tylko dlatego, że zupełnie nie rozumiemy tego, na co patrzymy. Ja byłem już na tyle dojrzałym astronomem, że kiedy zobaczyłem owego pulsara z planetami, nie wyrzuciłem na pozór absurdalnych wyników do kosza. Nie włożyłem ich też do szuflady, jako czegoś nieważnego, czym można się zająć za lat dziesięć, gdy już nic nie będzie do roboty. Uznałem, że wyniki te były na tyle dziwne i podejrzane, iż trzeba się im solidnie przypatrzeć.
- Czy na obecnym poziomie rozwoju technologicznego można wyznaczyć granice odkryć astronomicznych?
- Niektórzy próbują dowodzić, że nie ma już nic do odkrycia, że najbardziej fascynujący okres w nauce się skończył. Nie zgadzam się z tym, choć nie jestem w stanie odpowiedzieć precyzyjnie na pytanie, gdzie i jak te granice zakreślić. Za mało wiemy o przyrodzie i wszechświecie, by w sensowny sposób powiedzieć, kiedy już nic do odkrycia nie zostanie. Wydaje się nam, że podstawowe zagadki astronomiczne, astrofizyczne czy kosmologiczne już rozwikłaliśmy lub jesteśmy bliscy ich rozwiązania. Tymczasem ich rozwiązanie może postawić nowe pytania, których w tej chwili w ogóle nie jesteśmy w stanie przewidzieć. To droga bez końca.
- Zakończył się wyścig zbrojeń. Czy dzięki temu na naukowy podbój kosmosu jest więcej pieniędzy?
-I tak, i nie. Już pod koniec II wojny światowej prace nad udoskonaleniem radaru doprowadziły do powstania radioastronomii. Wyścig zbrojeń przyczynił się na przykład do jednego z bardzo ważnych odkryć astronomicznych, o którym głośno w ostatnich latach: rozbłysków promieniowania gamma. Na przełomie lat 60. i 70. Amerykanie zainstalowali na orbitach system satelitów do monitorowania eksplozji nuklearnych na Ziemi poprzez wykrywanie towarzyszącego im promieniowania gamma. Przy tej okazji odkryli tajemnicze błyski (gamma), które docierały do nich nie z Ziemi, tylko z nieba. Przez pewien czas utrzymywano to odkrycie w tajemnicy. Tuż po zakończeniu zimnej wojny astronomowie zyskali dostęp do zaawansowanej technologii detektorów pracujących w podczerwieni. Nagle otworzył się przed nami zupełnie nowy świat. Z drugiej jednak strony, takie przedsięwzięcia jak wyprawy na Księżyc były umotywowane politycznie i stanowiły element wyścigu o dominację na świecie. Obecne osłabienie rozwoju astronautyki wynika między innymi stąd, że zniknęła polityczna motywacja. Mam nadzieję, że trend ten się odwróci, bo zaprzestanie eksploracji kosmosu przez człowieka byłoby przeraźliwą głupotą.


Zaprzestanie eksploracji kosmosu przez człowieka byłoby przeraźliwą głupotą

- Badania astronomiczne pochłaniają gigantyczne koszty, a jednak warto je ponosić.
- Mogłoby się wydawać, że astronomia jest tylko intelektualną przygodą i całkowitą abstrakcją. Ale za tym kryje się dużo więcej. Jeśli dobrze nie zrozumiemy wszechświata, będziemy całkowicie bezradni wobec zjawisk astrofizycznych, które mogą mieć bezpośredni wpływ na nasze losy.
- A mieliśmy już przecież spektakularne przykłady tego, co by było, gdyby... Choćby zderzenie komety z Jowiszem czy wybuch promieniowania gamma w gwieździe neutronowej odległej od nas o dziesiątki tysięcy lat świetlnych.
- Ten rozbłysk promieniowania gamma dotarł do naszej atmosfery i zakłócił łączność radiową na dobrych parę minut. Można sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby tego rodzaju obiekt był bliżej nas. Podobnie tragiczne skutki miałby wybuch supernowej znajdującej się w niedużej
- 30-40 lat świetlnych - odległości od Ziemi. Ale ponieważ do zjawisk tych dochodzi niewyobrażalnie daleko i rzadko, wydają się nam nieistotne. Żyjemy z dnia na dzień, z godziny na godzinę. A w astronomii mamy do czynienia ze zjawiskami, które mogą nastąpić za tysiące, miliony lat. Nabierają one sensu dopiero wówczas, gdy myślimy o rozwoju życia na Ziemi i istnieniu rodzaju ludzkiego w znacznie dłuższej perspektywie niż od wyborów do wyborów.
- A jeśli już myślimy o astronomii, to w wydaniu ludycznym: masowych podróży do gwiazd, spotkań z innymi istotami żywymi...
- Do wycieczkowania w kosmos jest jeszcze daleko. Bardzo wiele zostało do zrobienia w dziedzinie samej technologii podróżowania w przestrzeni kosmicznej. Trzeba by też popracować nad stworzeniem takich warunków, w których człowiek - z natury nie przystosowany do życia w pustce - mógłby tam normalnie funkcjonować. Ale fakt, że posuwa się budowa międzynarodowej stacji kosmicznej, napawa optymizmem. Natomiast odnalezienie pozaziemskiego życia nie musi mieć nic wspólnego z fizycznym podróżowaniem. Odkryto już wiele planet wokół takich gwiazd jak nasze Słońce. Parę dni temu natknąłem się na kolejną informację o odkryciu masywnej planety w pobliżu tego typu gwiazdy. Jest szansa, że w ciągu najbliższych dziesięciu lat będziemy już w stanie coś powiedzieć o życiu na innych planetach. Wymaga to jednak ich bezpośredniej obserwacji. Wszystkich dotychczasowych odkryć dokonano bowiem metodami pośrednimi, planety lokalizowano, nie widząc ich. Teraz chodzi o to, by je zobaczyć. Wtedy będzie można przeprowadzić obserwacje pozwalające stwierdzić, jakie mają one atmo- sfery, czy pod względem składu chemicznego podobne do ziemskiej. Na podstawie takich analiz będzie można bezpośrednio wnioskować, czy na tych planetach lub wokół nich może istnieć życie.
- A czy wiemy już dokładnie, jak wyglądają i jakie mają właściwości inne słońca?
- Tak. Astrofizyka gwiazd jest bardzo dojrzałą dziedziną badań. Poza tym zaobserwowano już tarcze stosunkowo bliskich nam olbrzymów. Gwiazdy te są tak wielkie, że gdyby którąś z nich wstawić na miejsce naszego Słońca, to wypełniłaby ona cały Układ Słoneczny.
- Odkrył pan inne planety poza Układem Słonecznym. Czy można na nich obserwować zaćmienia?
- Teoretycznie taka możliwość istnieje. Wkrótce będziemy mogli na to pytanie odpowiedzieć ponad wszelką wątpliwość. Udało się nam niedawno poznać geometrię tego systemu. Ogólna zasada jest następująca. Jeśli nie zdarza się sytuacja, w której jedna planeta przesłania drugiej obiektu centralnego - w tym wypadku pulsara - to nigdy takich zaćmień nie ma. Konfiguracja tych planet może być też taka, że ich "mieszkańcy" nawet nie zdają sobie sprawy z tego, iż w środku ich systemu planetarnego znajduje się gwiazda neutronowa. Wiązka promieniowania z pulsara może bowiem te planety całkowicie omijać.
- Gdzie - pana zdaniem - jest najpiękniejsze słońce?
- Wszystkie na swój sposób są piękne. Wyobrażam sobie, że jeśli istnieje życie gdzie indziej, to wszyscy są przywiązani do swych słońc, tak jak my do naszego. Dla mnie właśnie ono jest najpiękniejsze. Daje nam życie, energię, wszystko.
- Dziś zaćmienie Słońca straciło chyba naukowe znaczenie.
- To prawda. Dawniej, gdy nie było koronografów (czyli urządzeń, które blokują światło tarczy słonecznej w taki sposób, że można obserwować to, co się dzieje dookoła niej), całkowite zaćmienia Słońca stawały się unikatowymi okazjami do zobaczenia korony słonecznej. Astronomowie podróżowali do miejsc, gdzie zdarzały się zaćmienia, po to właśnie, by ją obserwować przez parę minut, kiedy tarcza słoneczna jest całkowicie zasłonięta przez Księżyc. Teraz, gdy dzięki nowej technologii obserwacji astronomicznych radzimy sobie bez zaćmień, stały się one przede wszystkim atrakcją turystyczną, na której biura podróży zbijają kapitał.

Więcej możesz przeczytać w 33/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.