Poczta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zdrowa obsesja
Świętym prawem felietonisty, zwłaszcza tak znakomitego jak Stefan Bratkowski, jest "obrzucanie błotem" tego, co ustawi na swym celowniku. Pozwolę sobie jednak na polemikę z uproszczeniami i stereotypami związanymi z BGŻ SA, które znalazły się w felietonie zatytułowanym "Zdrowa obsesja" (nr 34). Czytamy w nim, że podatnicy pokryli złe kredyty BGŻ szesnastoma bilionami starych złotych, zaś "BGŻ kryje cwaniaków (jak rozumiem, tych, którzy nie zwrócili kredytów) do dzisiaj". BGŻ SA rzeczywiście korzystał z pomocy budżetu państwa. W latach 1994-1996 bank otrzymał od państwa obligacje restrukturyzacyjne, które pomogły pokryć wcześniejsze straty i poprawić wyniki finansowe. Prawdą jest, że ówczesna sytuacja finansowa banku miała przyczyny subiektywne i obiektywne. Pomoc z budżetu państwa pozwoliła przetrwać bankowi i zrzeszonym z nim na mocy ustawy z 1994 r. bankom spółdzielczym. Oczywiście, można krytycznie oceniać ówczesne decyzje rządu. Symulacje kosztów upadłości BGŻ i banków spółdzielczych przeprowadzane przez ekspertów wskazywały jednak, że upadłość byłaby dla państwa znacznie kosztowniejsza niż pomoc w formie bonów restrukturyzacyjnych. BGŻ SA wyciągnął wnioski z tych zdarzeń. Bank prowadzi windykację długów starego portfela. Restrukturyzacją objęto ponad 3100 kredytów, z czego niemal 500 bankowym postępowaniem ugodowym. BGŻ nie kryje więc swoich starych dłużników. Trudno też się zgodzić z sugestiami redaktora Bratkowskiego o "bałaganie", który jakoby panuje w BGŻ. Zwłaszcza że teza nie została poparta żadnymi dowodami. (...) W BGŻ SA zmieniliśmy strukturę organizacyjną, dzięki czemu usprawniliśmy obsługę klientów. Wprowadzamy nowe, atrakcyjne produkty bankowe, pozwalające nam konkurować z innymi bankami. Tworzymy uniwersalny bank, specjalizujący się w obsłudze klientów z sektora rolno-spożywczego. Daleka od prawdy jest opinia Stefana Bratkowskiego, jakoby BGŻ był "systemową studnią bez dna". Obecnie wypracowuje zyski plasujące go w czołówce banków w Polsce. Za pierwsze półrocze 1999 r. osiągnęliśmy 302 mln zł zysku, a suma bilansowa banku wynosi 16,7 mld zł. Ucieszyło mnie, że pan redaktor cierpi na "obsesję" spółdzielczości. My też ją mamy, czego przykładem nasze wnioski, kierowane do odpowiednich władz, o wydłużenie terminu uzyskania przez banki spółdzielcze minimalnego poziomu kapitałów własnych oraz o wprowadzenie dogodnych dla banków spółdzielczych rozwiązań, umożliwiających im podniesienie kapitałów własnych.

IZABELA MOŚCICKA rzecznik prasowy BGŻ SA


Od autora: Dzisiejszy szef BGŻ jest kompetentnym bankowcem, który robi, co może, by wydźwignąć bankruta. Niemniej BGŻ pozostaje bankrutem i nawet najbardziej udane operacje sprzedaży, dające nadwyżkę bilansową w danym roku, nie pozwolą mu zwrócić nam, podatnikom, czyli budżetowi, sumy wyjętej z naszych kieszeni. BGŻ jest "studnią bez dna" jako bank matka "uhandlowionych" banków spółdzielczych, które - podkreślam - nie są dziś żadnymi bankami spółdzielczymi, a jako małe banki handlowe padają i będą padały setkami. BGŻ jest nieporozumieniem systemowym; miałby sens jako bank związku autentycznych banków spółdzielczych, wzorem dawnego Banku Związku Spółek Zarobkowych w Poznaniu. Dlatego atakowałem przede wszystkim Radę Polityki Pieniężnej...

Stefan Bratkowski


Nie rozumiem
W związku z informacją zawartą w felietonie Stanisława Tyma "Nie rozumiem" (nr 35), że marszałek Senatu Alicja Grześkowiak z ZChN uczestniczyła w mszy odprawionej z okazji dziewięćsetnej rocznicy pierwszej wyprawy krzyżowej, prostuję, iż marszałek Senatu nie była obecna na tej mszy. Nie jest też członkiem ZChN.

prof. JERZY PIETRZAK dyrektor Gabinetu Marszałka Senatu RP


Promil dla gminy
W związku z opublikowaniem artykułu "Promil dla gminy" (nr 31) autorstwa Zofii Leśniewskiej uprzejmie informuję, iż nieprawdą jest, że kiedykolwiek powiedziałem, iż podatek katastralny "będzie wynosił 10 proc. wartości nieruchomości". Nieprawdą jest również, że miały miejsce moje jakiekolwiek inne "niefortunne wypowiedzi" o tym podatku. Było natomiast kłamstwo dziennikarza "Życia Warszawy" na temat mojej wypowiedzi, do którego przyznał się później na łamach prasy.

prof. WITOLD MODZELEWSKI Warszawa
Więcej możesz przeczytać w 36/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.