Chirurgia duszy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy operacje mózgu umożliwią modelowanie osobowości?
Chirurgia zaczyna być znowu stosowana w leczeniu chorób psychicznych. Kiedyś skompromitowana, w ostatnich dziesięcioleciach niemalże pogrzebana, teraz powoli wraca do łask. Okazuje się bowiem, że jest w stanie pomóc tam, gdzie zawodzą leki i terapia - podstawowe narzędzia nowoczesnej psychiatrii.
Pomysł stosowania chirurgii do leczenia dolegliwości duszy nie jest nowy. Trepanację, polegającą na wywierceniu w czaszce otworu, praktykowali już ludzie pierwotni, Inkowie i starożytni Egipcjanie. Współczesna psychochirurgia - wykorzystanie chirurgii do leczenia chorób psychicznych - została zapoczątkowana na przełomie XIX i XX wieku. Do lat 60. jej sztandarowym zabiegiem była tzw. lobotomia. Jej bezkrytyczne stosowanie doprowadziło jednak do skandalu, który zepchnął psychochirurgię na boczny tor medycyny.
W latach 50. lobotomię uważano za cudowny lek na niemal wszystkie problemy psychiczne (jej odkrywca dostał w 1949 r. Nagrodę Nobla). Wykonywana drutem wprowadzanym do czaszki na wysokości skroni lub też szpikulcem wbijanym w górną część oczodołów, niszczyła połączenia między płatem czołowym kory mózgowej a odpowiedzialnymi za emocje ośrodkami w międzymózgowiu. Efekty? Ogólny zanik emocji, apatia, problemy z koncentracją i wykonywaniem bardziej skomplikowanych czynności. Niektórzy pacjenci zaczynali się też dziwacznie zachowywać. Jedni wkładali do ust wszystko, co mieli pod ręką, dla innych zaś wszystko, co żywe, stawało się nagle ponętnym obiektem do kopulacji. Na szczęście narastające głosy sprzeciwu oraz wprowadzenie do psychiatrii skutecznych i bezpiecznych leków psychotropowych doprowadziły do zaniechania lobotomii, a wraz z nią wszystkich innych zabiegów psychochirurgicznych. Wydawało się więc, że psychochirurgia podzieli los leczniczego zamykania w piecu na trzy zdrowaśki, egzorcyzmów i pijawek. Okazuje się jednak, że nie. Chirurgia mózgu zaczyna dziś wracać do medycyny. Bo choć większość chorób psychicznych da się leczyć za pomocą leków i psychoterapii, to na niektóre osoby metody te nie działają. Ostrożnie stosowane, precyzyjne zabiegi psychochirurgiczne mogą stanowić dla nich ostatnią deskę ratunku.
Szczególnie nadają się one do leczenia nieuleczalnych dolegliwości o podłożu lękowym: odzierającej ze wszelkich sił do życia depresji, choroby dwubiegunowej (na przemian następujących po sobie skrajnych stanów depresji i manii) oraz obsesji i kompulsacji - natrętnego i nie kontrolowanego powtarzania myśli (często wulgarnych i bluźnierczych) oraz zachowań (rytualnego mycia rąk czy sprawdzania kurków z gazem). Jedną z przyczyn tych dolegliwości jest wadliwe funkcjonowanie ośrodków mózgu odpowiedzialnych za emocje - układu limbicznego. Zabieg polega więc na usunięciu jednej z części układu limbicznego, zwykle tzw. przedniego jądra obręczy. Najpierw za pomocą tomografii lub rezonansu magnetycznego sporządza się dokładną trójwymiarową mapę mózgu pacjenta. Na jej podstawie określa się, które fragmenty mózgu trzeba usunąć. Po otwarciu czaszki stymuluje się je prądem i obserwuje reakcje pacjenta (podczas operacji jest on świadomy). Gdy stymulacja wywołuje reakcje emocjonalne - radość, śmiech lub strach - oznacza to, że miejsce lezji zostało dobrze wybrane. Przeprowadzenie operacji skalpelem miałoby mniej więcej taki sens jak malowanie rzęs wałkiem malarskim. Dlatego do operacji w obrębie "kruchego domu duszy" używa się albo mikroelektrod, których końce wypalają tkankę mózgową, albo też mikroskopijnych kulek radioaktywnego trytu 90, których krótkotrwałe, lecz intensywne promieniowanie zabija sąsiadujące z nimi neurony.
Jak zniszczenie części mózgu człowieka może spowodować jakąkolwiek poprawę? To przecież z pozoru równie bezsensowne jak naprawianie zepsutego komputera przez rozrywanie kabelków. Mózg nie jest jednak komputerem. Złamanie choćby jednej z licznych nóżek stonogi gatunku Pentium musi się skończyć katastrofą, natomiast mózg jest bardzo plastyczny. Nawet po ciężkich urazach jest w stanie dostosować się, wytworzyć nowe połączenia. Być może po operacji system limbiczny odtwarza na nowo swoje połączenia i wraca do normalnego, zdrowego stanu, a nie do patologicznej i powodującej cierpienie sytuacji sprzed zabiegu. Zabiegi psychochirurgiczne są na razie przeprowadzane tylko w kilkunastu ośrodkach na świecie, takich jak podlegający Uniwersytetowi Harvarda Massachusetts General Hospital, brytyjski Royal College of Psychiatrists i Karolinska Institute w Sztokholmie. "Pod uwagę brani są tylko pacjenci z ciężkimi, chronicznymi, upośledzającymi chorobami, nie poddającymi się leczeniu psychoterapią, lekarstwami ani elektrowstrząsami" - pisze dr Rees Cosgrove z Uniwersytetu Harvarda. - Potencjalne korzyści muszą być większe niż ryzyko związane z operacją. Najistotniejsza jest zgoda pacjenta i rodziny".

Mózg człowieka jest bardzo plastyczny. Nawet po ciężkich urazach może wytworzyć nowe połączenia nerwowe

Chirurgia służy też do uzdrawiania pacjentów cierpiących na nie poddające się leczeniu farmakologicznemu formy choroby Parkinsona. Choroba ta atakuje komórki nerwowe w tzw. substancji czarnej mózgu, odpowiedzialnej za planowanie i koordynację ruchów. Parkinsonizm prowadzi najpierw do drgawek i utraty precyzji ruchów, a w końcu do całkowitego paraliżu. Leczenie polega na podawaniu L-DOPA, związku chemicznego zastępującego dopaminę - neuroprzekaźnik produkowany przez komórki substancji czarnej. Niestety, L-DOPA ma działanie uboczne: wywołuje nie kontrolowane ruchy rąk i nóg, które uniemożliwiają poruszanie się i wykonywanie codziennych czynności, halucynacje i psychozy.
- Operacje nie są dla wszystkich. Większości chorych jesteśmy w stanie pomóc lekami. Ale każdy pacjent jest inny, a niektórzy bardzo źle reagują na leki - mówi John Growdon, neurolog z Uniwersytetu Har- varda. Możliwości jest kilka. Pierwszym rozwiązaniem jest implantacja elektrycznego stymulatora do uszkodzonej przez chorobę substancji czarnej. Operację taką właśnie wykonał w Warszawie zespół prof. Ząbka. Zasada jest podobna jak przy wszczepieniu rozrusznika serca - umieszczona w mózgu elektroda pobudza chore regiony do większej aktywności, co powoduje poprawę stanu pacjenta. Taki elektryczny "rozrusznik mózgu" jest alternatywą dla ciągle odległych przeszczepów tkanki mózgowej. Druga metoda polega na usunięciu niewielkiego fragmentu mózgu w okolicy tzw. gałki bladej lub też brzusznobocznej części wzgórza. Przypuszcza się, że oba te regiony, leżące tuż obok zaatakowanej przez chorobę Parkinsona substancji czarnej, są nadaktywne podczas choroby. Ich usunięcie przywraca choremu mózgowi delikatną równowagę.
"To niezwykle ważne i... przerażające: prawdziwa psychochirurgia, zmieniająca tożsamość człowieka, jest możliwa" - pisał prawie trzydzieści lat temu Olivier Sachs. Wygląda na to, że zaczynamy powoli z możliwości tej korzystać. Metody psychochirurgiczne są stale ulepszane. Coraz lepiej też rozumiemy funkcjonowanie mózgu. Co da nam ta wiedza w przyszłości? Czy pozwoli uleczyć dotychczas nieuleczalne choroby - schizofrenię, chorobę Alzheimera? Gdzie zatrzyma się postęp chirurgii duszy? Czy nadejdzie dzień, gdy operacje mózgu będzie się przeprowadzać po to, by zmieniać ludziom charakter - poprawiać inteligencję, empatię, nastrój czy zdolności muzyczne?

Więcej możesz przeczytać w 37/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.