KAMPANIA wrześniowa

KAMPANIA wrześniowa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kto jest faktycznym zwierzchnikiem polskich sił zbrojnych?
W drugiej połowie września najpewniej dojdzie do kolejnej wojny o zwierzchnictwo nad armią. Przygotowywana jest nowelizacja ustawy o Ministerstwie Obrony Narodowej, która miałaby zmienić dotychczasowe relacje w strukturach kierowania siłami zbrojnymi. Według naszej wiedzy, MON opracowało dwa projekty - jeden mogący zadowolić sejmową Komisję Obrony Narodowej i drugi, zgodny z oczekiwaniami wojskowego lobby z Kancelarii Prezydenta.

Trwają również prace nad projektem tzw. ustawy kompetencyjnej, regulującej relacje pomiędzy prezydentem a armią. Wcześniej minister obrony podpisał regulamin MON, który nadaje Sztabowi Generalnemu - podobnie jak było poprzednio - uprawnienia dowódcze. Nie godzi się z tym sejmowa Komisja Obrony Narodowej, która postawiła ministrowi swojego rodzaju ultimatum. - Większość polityków, także prawicowych, już teraz jest przekonana, że Aleksander Kwaśniewski przedłuży swoją władzę na drugą kadencję i dlatego, przynajmniej na ten okres, należy ograniczyć kompetencje prezyden- ta - przyznaje pragnący zachować anonimowość wysoki przedstawiciel AWS. Takie rozwiązanie byłoby nie do zaakceptowania dla Biura Bezpieczeństwa Narodowego, które zapewne próbowałoby nakłonić prezydenta do zawetowania ustawy lub skierowania jej do Trybunału Konstytucyjnego. Jaki model cywilnej kontroli nad armią i kierowania siłami zbrojnymi jest najbardziej korzystny dla państwa?


Nieprecyzyjne zapisy konstytucji prowadzą do dwuwładzy nad armią

Zgodnie z konstytucją najwyższym zwierzchnikiem sił zbrojnych jest prezydent. Ustawa zasadnicza nie precyzuje jednak, na czym ma to polegać. Są w niej niedopowiedzenia i nieprecyzyjne zapisy, prowadzące de facto do dwuwładzy nad armią. MON dąży do tego, by dowodzenie znalazło się w gestii premiera, czyli w praktyce - szefa resortu. Chodzi też o wyeliminowanie ze struktur dowódczych Sztabu Generalnego, który zajmowałby się tylko planowaniem. W konstruowaniu obecnych zapisów uczestniczył Aleksander Kwaśniewski (zanim został prezydentem, był przewodniczącym komisji konstytucyjnej). Miały one wówczas ograniczyć władzę Lecha Wałęsy. Teraz - niejako rykoszetem - trafiło to w Kwaśniewskiego. Co będzie, gdy prezydentem zostanie Krzaklewski lub Wałęsa? Czy dojdzie do kolejnych zmian ustaw? Szef podległego prezydentowi Biura Bezpieczeństwa Narodowego zapowiada, że prezydent zawetuje lub skieruje do Trybunału Konstytucyjnego każdą ustawę odbierającą mu jakąkolwiek zapisaną w konstytucji część władzy nad armią. Politycy koalicji rządowej uważają zaś BBN za relikt minionej epoki.
Zgodnie z tzw. małą konstytucją prezydent sprawował "ogólne kierownictwo w zakresie bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego". Przewidywała ona istnienie tzw. resortów prezydenckich (MON, MSW, MSZ). W efekcie w gabinetach Waldemara Pawlaka i Józefa Oleksego działała opozycja w postaci ministrów Lecha Wałęsy. Wałęsa był zwolennikiem dużych uprawnień prezydenta: zabiegał o wprowadzenie do nowej konstytucji francuskiego modelu władzy, w którym to prezydent odpowiada za sprawy związane z bezpieczeństwem państwa. - Byłem prezydentem w innych warunkach. Musiałem burzyć stary system, odsunąć od władzy rządzących generałów. Dlatego dążyłem do tego, żeby mieć jak największy wpływ na wojsko, przebierałem się w mundur, czuwałem i pilnowałem, bo wiedziałem, że istnieje realne zagrożenie - tłumaczy dziś Lech Wałęsa. - Ówczesne zapisy konstytucyjne dotyczące zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi, choć irytowały polityków Unii Wolności, SLD i PSL, były na tyle czytelne, że nie wywoływały zbyt wielu konfliktów - przypomina prof. Lech Falandysz, wówczas minister w Kancelarii Prezydenta.
W trakcie prac nad nową konstytucją posłowie UW, SLD i PSL, a także przedstawiciele niektórych mniejszych partii prawicowych optowali za systemem parlamentarno-gabinetowym, w którym rola prezydenta jest niewielka. - Wtedy chodziło przede wszystkim o ograniczenie roli Lecha Wałęsy - potwierdza Falandysz. Gdy w 1995 r. okazało się, że Wałęsa przegrał wybory, zwolennikom prezydenta mającego ograniczoną władzę (należał do nich Aleksander Kwaśniewski) nie wypadało negować swoich wcześniejszych poglądów. W efekcie w konstytucji artykuł 34 starej ustawy zasadniczej, dający prezydentowi kierownictwo nad resortami "siłowymi", zastąpiono nowym artykułem 146, zgodnie z którym ogólne kierownictwo w dziedzinie obronności kraju sprawuje Rada Ministrów. - W końcowym etapie prac nad konstytucją zorientowano się, że prezydent może się stać marionetką. Aby zatrzeć takie wrażenie, postanowiono dopisać coś na otarcie łez prezydenta - mówi pragnący zachować anonimowość polityk AWS.


Marek Siwiec szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego

Konstytucja jasno precyzuje, że to prezydent jest najwyższym zwierzchnikiem sił zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej. To brzmi jednoznacznie. W innych fragmentach konstytucji oczywiście jest mowa o tym, że sprawuje on zwierzchnictwo za pośrednictwem ministra obrony narodowej. Zapis ten nie jest precyzyjny i oddaje w zasadzie jedynie ducha naszej ustawy zasadniczej. Prezydent RP nie musi ingerować w sprawy dotyczące bieżącego funkcjonowania resortu obrony, jednak musi mieć - jak stanowi konstytucja - rzeczywisty wpływ na najważniejsze decyzje dotyczące naszego systemu obronnego.
Minister obrony już wprowadził wewnętrzny regulamin MON, w którym m.in. określa relacje w tym resorcie i ustala sposób zatwierdzania najważniejszych decyzji. Uważam, że jest to dobry dokument, satysfakcjonujący także prezydenta. Jego zapisy należałoby zachować w przyszłych ustawach dotyczących relacji pomiędzy prezydentem, ministrem obrony i premierem. Jeśli tak się stanie, na pewno nie dojdzie do zawetowania przygotowywanych ustaw lub skierowania ich do Trybunału Konstytucyjnego.


W efekcie w nowej konstytucji znalazł się zapis określający, że to prezydent stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa. Jest on również najwyższym zwierzchnikiem sił zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, a w czasie pokoju sprawuje, za pośrednictwem ministra obrony narodowej, zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi. Mianuje na czas określony szefa Sztabu Generalnego i dowódców rodzajów sił zbrojnych. Na czas wojny zaś na wniosek prezesa Rady Ministrów mianuje naczelnego dowódcę sił zbrojnych. Na wniosek ministra obrony nadaje stopnie wojskowe, a na wniosek premiera może zarządzić mobilizację i użycie sił zbrojnych. - Konstytucja wystarczająco jasno precyzuje relacje pomiędzy prezydentem a siłami zbrojnymi - uważa Jakub Pinkowski, dyrektor Departamentu Prawnego MON. Innego zdania jest większość polityków opozycji, a także część polityków prawicy.
- Zapisy małej konstytucji dawały większe poczucie stabilności państwa - uważa prof. Lech Falandysz. - Dzisiaj trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy Polsce grożą niebezpieczeństwa wymagające podejmowania szybkich decyzji, czy też zakładamy, że na zawsze jest pokój, nie ma zagrożeń, że ewentualnie inni będą za nas walczyć i ginąć - ocenia Lech Wałęsa.
Nieprecyzyjne uregulowania dotyczące zwierzchnictwa nad armią ujawniły się z całą ostrością po katastrofie samolotu Iskra w trakcie ubiegłorocznych uroczystości z okazji Święta Niepodległości. Minister obrony ocenił, że winę za to ponoszą niektórzy generałowie z dowództwa wojsk lotniczych i obrony powietrznej i chciał ich odsunąć od dowodzenia. Okazało się to niemożliwe bez zgody prezydenta, a ten wyraził ją dopiero 31 sierpnia tego roku. Łatwo sobie wyobrazić nastroje panujące w MON, gdy minister musiał tolerować nie chcianego przez siebie generała. Nie był to jedyny zgrzyt między cywilną częścią MON a generalicją, która szukała wsparcia w Kancelarii Prezydenta, a właściwie w BBN. Do podobnych sytuacji dochodziło także za prezydentury Lecha Wałęsy. Najbardziej drastycznym wydarzeniem był wówczas do dziś nie do końca wyjaśniony tzw. obiad drawski, podczas którego część generałów - za przyzwoleniem prezydenta - doprowadziła do dymisji ministra obrony.
- Mimo umów międzynarodowych, które gwarantują nam bezpieczeństwo, mimo że już jesteśmy członkami NATO, nadal znajdujemy się w okresie przejściowym i instytucje mające nas chronić przed zagrożeniami wewnętrznymi i zewnętrznymi powinny być sterowane precyzyjnie - podkreśla Lech Wałęsa. - Opowiadam się więc za tym, by nie odbierać prezydentowi uprawnień dotyczących zwierzchności nad armią. Gdybym to ja miał odpowiadać za kraj, chciałbym, żeby tzw. resorty siłowe były w moim zasięgu, by nikt nie zagroził mojemu programowi i demokracji.


Bronisław Komorowski poseł AWS-SKL, przewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej

Konstytucja przewiduje, że kompetencje prezydenta Rzeczypospolitej związane ze zwierzchnictwem nad siłami zbrojnymi ostatecznie ureguluje tzw. ustawa kompetencyjna. Mimo że od ogłoszenia konstytucji upłynęły ponad dwa lata, nadal nie ma tej ustawy. Nie przygotowano również nowelizacji ustawy o MON, precyzującej nowe relacje. Mnie, a także znacznej części Komisji Obrony Narodowej, nie spodobało się, że minister obrony wyprzedził procesy legislacyjne związane z tymi ustawami i podpisał nowy regulamin MON, w którym Sztab Generalny nadal pełni - choć w mniejszym zakresie - funkcje dowódcze zamiast planistycznych, jak dzieje się to w innych armiach NATO. Minister Onyszkiewicz być może szukał wewnętrznego kompromisu w swoim resorcie i zawarł go ze Sztabem Generalnym. Bez dodatkowych uregulowań prawnych konstytucja niezbyt jasno precyzuje relacje pomiędzy prezydentem, rządem a siłami zbrojnymi. Moim zdaniem, jest kilka możliwości usunięcia mankamentów. Można to na przykład uczynić poprzez ogłoszenie nowej ustawy kompetencyjnej i nowelizację ustawy o MON. To samo można osiągnąć, zastępując je jedną ustawą. Najważniejsze jest, aby osiągnąć cel, jaki zakłada art. 146 Konstytucji RP - to Rada Ministrów sprawuje ogólne kierownictwo w dziedzinie obronności kraju i ponosi konstytucyjną odpowiedzialność za bezpieczeństwo państwa. Prezydent - niezależnie od tego, kto aktualnie sprawuje tę funkcję - musi mieć pełną wiedzę o najważniejszych sprawach dotyczących obronności, jednak bez możliwości podejmowania decyzji. Jako zwierzchnik sił zbrojnych i tak ma daleko idące uprawnienia, m.in. mianuje na pierwszy stopień oficerski i na stopnie generalskie, powołuje szefa Sztabu Generalnego i dowódców rodzajów sił zbrojnych, a na wypadek wojny także naczelnego dowódcę. Ewentualne rozszerzenie tych uprawnień może prowadzić do rozmycia zasady, że władzy ma się tyle, ile odpowiedzialności.


Politycy zajmujący się obronnością uważają, że Aleksander Kwaśniewski - choć sytuacja staje się kłopotliwa - nie wda się w wojnę z parlamentem, by zyskać większą władzę nad armią lub przynajmniej zachować dotychczasowy stan. - Nie ma do tego moralnego prawa, bo sam był kiedyś zwolennikiem systemu parlamentarno-gabinetowego, z ograniczoną władzą prezydenta - uważa Lech Falandysz. Część otoczenia prezydenta, a zwłaszcza BBN, będzie go zapewne nakłaniać, by nie zgodził się na jakąkolwiek próbę ograniczenia swej władzy nad armią. Niektórzy generałowie są wręcz rozczarowani stosunkowo małym zainteresowaniem Kwaśniewskiego sprawami obronności. - Teraz, gdy mamy nową konstytucję, która czyni prezydenta tylko tytularnym zwierzchnikiem sił zbrojnych, chyba nikomu nie uda się znaleźć luk prawnych mogących zwiększyć tę władzę - mówi prof. Falandysz, niegdyś mistrz w interpretowaniu prawa na potrzeby prezydenta.
Tymczasem od wyjaśnienia i usystematyzowania różnych kwestii w ustawie zależą ważne dla państwa kwestie dotyczące obronności. Nadal nie wiadomo na przykład, jaką rolę odgrywałby wspominany w konstytucji naczelny dowódca sił zbrojnych na czas wojny, skoro jesteśmy członkami NATO i nasze główne siły podlegają kwaterze głównej paktu. Dowodziłby w zasadzie tylko wojskami obrony terytorialnej, które i tak zapewne musiałyby współdziałać z dowództwem sojuszu. Kto byłby tym dowódcą? Czy szef Sztabu Generalnego, który - jak chce Komisja Obrony Narodowej - ma pełnić w czasie pokoju tylko funkcję planistyczną? Jaka rola przypadnie przewidzianej w konstytucji, a zwoływanej przez prezydenta, Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, skoro kierownictwo w dziedzinie obronności kraju sprawuje Rada Ministrów? Jaką wreszcie funkcję ma pełnić prezydenckie BBN, skoro nie ma już dawnego Komitetu Obrony Kraju, którego sekretariatem de facto ono było? Czy niebawem dojdzie zatem do kolejnej wojny o armię?
Więcej możesz przeczytać w 37/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.