Donosy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Od donosu - powiedzmy - obywatelskiego do donosu na bogatszego sąsiada droga niedaleka. Nie można ośmielać swołoczy. Ciekawe, ileż było już dzięki infoliniom informacji nieprawdziwych
Mamy już w Polsce eldorado dla donosicieli, postanowiłem więc - nie tracąc czasu - skorzystać z dobrej koniunktury. Ale komu wysłać mój donos? Kto zapewni mi niezbędną dyskrecję i skuteczną interwencję? Możliwości wiele, cennik długi i tylko obywatelska satysfakcja, że można paroma słowami pomóc wyplenić kawałek zła - niezmienna.

Niedługo sposobów na złożenie donosu będzie u nas więcej niż donosicieli. Najpierw pojawiła się policyjna infolinia. Początkowo za informacje nie płacono, ale ludzie dzwonili coś niemrawo, policja postanowiła więc płacić od 500 zł za informację o "dziupli" na samochody do kilkunastu tysięcy za wiadomość o sprawcy zabójstwa. Potem wojewoda śląski Kempski poszedł krok dalej i zainstalował bezpłatną - poufność gwarantowana - infolinię dla chętnych do złożenia donosiku na skorumpowanego urzędnika. Kilka dni później dołączyły - zapewniamy anonimowość - Radio Zet i szczeciński tygodnik "Nowy Kurier". Jak na kilka tygodni - całkiem nieźle. Komu mam złożyć swój donos? Policji nie. Moja informacja nie jest ani o dziupli, ani o zabójstwie, więc mogą mi powiedzieć, żebym się wypchał i tylko się wygłupię. Zetka płaci dziesięć tysięcy, ale jeszcze ujawnią, że sprzedaję coś, co powinienem oferować widzom za darmo i dostanę po uszach. "Nowy Kurier" odrzucam, bo za daleko, a płacą nietęgo - pięć tysięcy za zostanie świnią to za mało. Propozycja wojewody śląskiego też nie dla mnie, bo województwo nie to, a i w ich dyskrecję jakoś nie wierzę. Powiem więc WPROST. KIERUJĄC SIĘ WYŁĄCZNIE DOBREM KRAJU, ZWRACAM UWAGĘ NA PRÓBY ZALEGALIZOWANIA W POLSCE DONOSU. POLICJA, ADMINISTRACJA I KILKA REDAKCJI POD PŁASZCZYKIEM WALKI Z KORUPCJĄ NOBILITUJĄ PODŁOŚĆ. UPRZEJMIE PROSZĘ O SPRZECIW WOBEC PŁACENIA DONOSICIELOM, KTÓRZY NA DODATEK CHCĄ ODGRYWAĆ DOBRYCH OBYWATELI. ŻYCZLIWY.
Czytając kolejne ogłoszenia dające mi nowe możliwości składania donosów, zaczynam się czuć współodpowiedzialny za korupcję i inne zło w Polsce. Słyszałem o kimś, kto dał łapówkę, chyba wiem, kto puszcza informacje w sprawie lustrowanych, wiem też coś o płaceniu ludziom ze spółek skarbu państwa za otrzymanie od nich zamówień na różne usługi. Znam stawki i kilka nazwisk, a jednak nie donoszę. Nie robię tego, biję się w piersi, pod głupim pretekstem, że nie wiem czegoś na pewno. Wielu korzystającym teraz z różnych infolinii na pewno brak pewności nie przeszkadza. Wojewoda Kempski w wywiadzie dla "Życia" mówi: "Jeśli nawet niektóre informacje telefoniczne okażą się bezpodstawnymi donosami (w przeciwieństwie do podstawnych - dopisek mój), to sprawa walki z korupcją jest na tyle istotna, że warto podjąć to ryzyko". Otóż nie warto. Był kiedyś sobie Łazar Kaganowicz, w partii Stalina najbardziej bezlitosny z bezlitosnych. W czasach, gdy Rosja wchodziła w okres wielkiego terroru, Kaganowicz utkwił swoje stalowoniebieskie oczy w pewnym działaczu gospodarczym i powiedział mu, że "w czasie oczyszczania partii przypadkowych błędów nie da się uniknąć". Wiem, wiem, gdzie stalinowski terror, gdzie demokratyczna Polska, gdzie donos w imię wykończenia wroga za nieprawomyślność, a gdzie informacja bezcenna w walce z korupcją. Ale od donosu - powiedzmy - obywatelskiego do donosu na bogatszego sąsiada droga niedaleka. Nie można ośmielać swołoczy. Ciekawe, ileż było już dzięki infoliniom informacji nieprawdziwych albo prawdziwych, które władzy nie powinny interesować. A kto nam zagwarantuje, że pani Ziuta od telefonu taka dyskretna? Na pewno nie powie mężowi albo sąsiadce? W kraju, w którym Sąd Lustracyjny nie wydał jeszcze jednego orzeczenia, a lustracyjne przecieki złamały kręgosłup niejednej osobie, byłbym ostrożny. A ostrożność byłaby wzmocniona przez wiedzę o stosach donosów do gestapo, jakie na własne oczy widzieli zatrudnieni na poczcie AK-owcy. W swoim czasie NKWD powołało sieć sieksotów (siekretnych sotrudnikow). Oprócz tych, którzy donosili ze strachu, było w sieksotach masę kłamców i mętów pragnących zniszczyć sąsiadów. W III RP kandydatów do sieksotów chyba też by, niestety, nie zabrakło.
Niech nikt mi nie mówi, że na Zachodzie też są infolinie i że świetnie funkcjonują. Na Zachodzie państwo jest traktowane jako dobro wspólne, wartość, którą należy chronić. U nas cały czas przez wielu mających władzę jest traktowane jak własność, a przez wielu zwykłych ludzi - jak dyżurny prokurator, który dzięki infolinii da po łapach komuś, kogo bardzo nie lubimy. Stare chińskie przysłowie mówi, że jeśli człowiek usiądzie nad rzeką i będzie dostatecznie cierpliwy, może zauważyć przepływające obok ciało wroga. Kto wie, ilu ludzi skorzysta z infolinii, by ciało wroga od razu wpadło do rzeki.
Radio Zet jest świetną stacją, tygodnik "Nowy Kurier" jest, jak słyszę, dobrym pismem, a wojewoda Kempski najpewniej porządnym człowiekiem, ale wszyscy oni popełniają błąd. W zbożnym celu walki z korupcją chcą pójść na skróty. A tu, niestety, drogi na skróty nie ma. Ośmielanie draństwa jest walką z podłością za pomocą innej podłości. Jest głupotą albo gorzej - błędem. Poza tym, po co paraliżować wymiar sprawiedliwości informacjami o nowych przykładach korupcji, skoro nie może on sobie poradzić z tymi, które sam zna. To jest mój donos. Honorarium, jak zawsze, proszę wpłacić na konto.
Więcej możesz przeczytać w 38/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.