Wstyd, dorożka i ułani

Wstyd, dorożka i ułani

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jeśli komuś nie zależy na reputacji, na opinii, to taki ktoś może się zachowywać dowolnie i mówić, co chce. Jeśli się takich ludzi zbierze grupa, to taka grupa może też tak się zachowywać i co komu do tego?




Państwo pomyślą, że się uwziąłem na ministra Handkego, ale ja się na niego nie uwziąłem. To on się na mnie uwziął. Gdy już byłem pewien, że ma dość wstydu, którego się najadł po swe grube uszy, to - okazuje się - nie! Znów rąbnął coś takiego, że nie sposób przemilczeć. Po spotkaniu z prezydentem Kwaśniewskim i z premierem Buzkiem (w sprawie reformy oświaty) oświadczył, że ma do siebie pretensje. Ma do siebie pretensje, że mu nie starczyło pieniędzy na reformę. Tak powiedział. Przepraszam, nie chcę tu nikogo obrażać, ale muszę zapytać, czy państwo to rozumieją?


Słowa ministra Handkego powtórzę zatem w anegdocie z Handkem w roli głównej, ale w sytuacji trochę innej. Anegdota. Handke mówi do żony: - Wiesz, kochanie, nasze mieszkanie trzeba wyremontować, okna stare wymienić, ściankę działową przesunąć, podłogę nową ułożyć i wszystko pomalować. - To duży wydatek - mówi na to żona. - Tak - odpowiada Handke - ale będzie wreszcie porządnie, a nie tak byle jak. Zamawia ekipę fachowców do remontu. Demontują okna wraz z framugami, zdejmują podłogę, rozbierają mur ścianki działowej, zrywają tapety. Szef ekipy przychodzi do Handkego i mówi: -Możemy robić dalej. Potrzebne są pieniądze na nowe okna, na farby, tynki, podłogę, tapety... A Handke na to: - Ojojoj, co ja zrobiłem! Mam do siebie pretensje, bo źle obliczyłem i zabrakło mi pieniędzy! Ekipa remontowa zatem wyszła, a Handke został z rodziną w zrujnowanym mieszkaniu, bo zabrakło mu pieniędzy na dokończenie remontu.
Uczuciowych czytelników, którzy w tym momencie płaczą jak Bobry Browary Tyskie Bytom, pragnę uspokoić - to tylko fantazja felietonisty. Pan Handke mieszka w dobrym mieszkaniu i pracuje w dobrym, ministerialnym gabinecie, w którym są całe okna, podłogi, dywan, biurko, lampy, telefony i czynne ogrzewanie. A do pracy dojeżdża dobrym służbowym samochodem. I nie ma w tym nic złego, bo tak powinno być. Natomiast dużo jest złego w tym, że dzieci nie mają często, gdzie się uczyć, że szkoły są wciąż remontowane, że nie ma na nie pieniędzy, że nie ma autobusów, że nauczyciele zarabiają gorzej, że do tej pory - mimo zapowiedzi - nie ma... A zresztą - nie ma o czym mówić.
W "Gazecie Wyborczej" czytam, iż dziecko po gimnazjum musi umieć odpowiedzieć na pytanie: "Schemat przedstawia 12 miejscowości wzdłuż linii kolei z liczbą dzieci w każdej miejscowości i odległościami w kilometrach. Dowożenie każdego dziecka kosztuje gminę 2 gr za kilometr. Gdzie należy utworzyć gimnazjum, by koszt dowożenia był najniższy?". Dziecko musi umieć odpowiedzieć, ale - jak wiemy z doświadczenia - nie musi umieć na to odpowiedzieć minister edukacji. Może zatem dziecko zrobić ministrem? Nie żartuję. Jeżeli piętnastolatek musi być umysłowo sprawniejszy od obecnego ministra, to na co czekać? Słucham? Jaki wstyd? Że dziecko będzie rządziło? To żaden wstyd. Wstyd, że minister Handke miliony dzieci zawiódł, bo cały czas huczał, że jest w pełni przygotowany do reformy. Zdjąć go i już! Moralne straty można mu zrekompensować, wprowadzając lekturę obowiązkową dla klas III pod tytułem "Sto dwadzieścia przygód ministra Handkego".
Wstyd - to pojęcie z przeszłości, jak dorożka, lampa gazowa czy ułani. Czasem tego się używa w celach dekoracyjnych, ale jeździ się nie dorożką, lecz szybkim samochodem. A gdy się przekracza szybkość i policjant wypisuje mandat...? No, to co? Nie wiecie, co się robi? Piotr Żak skomentował wyrok Sądu Apelacyjnego. Sąd uznał, że poseł Anusz (AWS) popełnił plagiat w swej pracy magisterskiej. Pan Żak (też AWS) powiedział na to, iż "pomyłki sądowe się zdarzają". Trudno to nawet uznać, że władza ustawodawcza (Żak jest posłem na Sejm) nie szanuje orzeczeń władzy sądowniczej. Nie. To była luźna uwaga, że pomyłki sądowe się zdarzają. Ten sam poseł niedawno publicznie oświadczył, że dawał łapówki policjantom, gdy go chcieli karać za przekroczenie prędkości. Dawał łapówy policji! Czy państwo to rozumieją? Władza ustawodawcza daje łapówkę - czyli mamy tu oczywistą korupcję - władzy wykonawczej, by ta władza wykonawcza nie egzekwowała praw ustanowionych przez tę ustawodawczą! Przecież to się w pale nie mieści - jak powiedział pewien uczeń, który dostał pałę ze sprawowania za to, że puścił bąka na religii. Na szczęście korupcji w Polsce nie ma. "Korupcja to w dużej mierze zjawisko medialne" - oświadczył w prasie wojewoda pomorski Tomasz Sowiński (AWS). I dodał: "O korupcji się dużo mówi, ale nikt nikogo za rękę nie złapał (...). Oficjalnie to nie jest wielki problem". Jasne! Gdzie tu problem? Że poseł dał w łapę policjantowi? Nikt nikogo za rękę nie złapał. Tak jest!
Właściwie, jeśli komuś nie zależy na reputacji, na dobrym imieniu, na opinii, to taki ktoś może się zachowywać dowolnie i mówić, co chce. Jeśli się takich ludzi zbierze grupa, to taka grupa może też tak się zachowywać i co komu do tego? Wiceprezes PZPN reklamuje w telewizji szuwaks czy piwo - mniejsza z tym. A trener kadry narodowej w piłce nożnej, który walczy o to, by się zakwalifikować do barażu (do barażu!) mistrzostw Europy - ten trener z pogardą się wypowiada o drużynie Kazimierza Górskiego, która przywiozła srebrny medal mistrzostw świata. O czym my w ogóle mówimy? Gdzie my jesteśmy? Pod dyktando stalinowskiej ubecji i posługując się prowokacyjnie przez tę ubecję spreparowanymi teczkami, koalicja rządowa rozpoczęła zaszczuwanie ludzi zwane lustracją. Ustalono, że już samo podejrzenie świadczy o winie człowieka! Trzeba doprawdy mieć rozum w tyłku, a tyłek we Władywostoku, by coś takiego wymyślić i wprowadzić. No, ale skoroście panowie wprowadzili, teraz macie i grzebcie się w tym. Dorośli ludzie oczyszczają się od podejrzeń, smarując się wzajemnie i publicznie gównem. Palce lizać - można powiedzieć.
"Teleexpress" pokazał premiera Oleksego, który nas uczył, jak robić jajecznicę na kurkach. Tę jajecznicę premier mieszał w teflonowej patelni metalową łyżką. Taką do jedzenia zupy. Po teflonie jeździł metalem, aż zgrzytało i przykro było patrzeć, jak on sobie tę dobrą patelnię kanceruje. Panie Józefie - przepraszam, że tak familiarnie się zwracam - co to, jakieś kursy gotowania brał pan w AWS?

Więcej możesz przeczytać w 38/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor: