Know-how

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mały dyktator.
Pionierskie badania przeprowadzone w Massachusetts wskazują, że dzieci wyznaczają swoim rodzicom role, które dotychczas wydawały się przypisane im jedynie przez społeczeństwo. Massachusetts to jeden z niewielu stanów w USA, gdzie dopuszczalna jest adopcja dzieci przez pary homoseksualistów. Dziesięć par homoseksualnych i 26 heteroseksualnych wypełniło dwudziestostronicowy kwestionariusz. Rodzice homoseksualiści znacznie więcej miejsca poświęcili na wyrażenie swego niezadowolenia z podziału ról przy opiekowaniu się dzieckiem. Mimo ogromnych wysiłków, by zajmować się malcem w jednakowy sposób, często stwierdzali oni, że dziecko samo zdawało się decydować o rolach rodziców, chcąc, aby jedno z nich karmiło je, układało do snu czy przytulało, a drugie było towarzyszem zabawy. Rodzice heteroseksualiści mówili o podobnym podziale ról, ale nie stanowiło to dla nich żadnego problemu. W wypadku par homoseksualnych obie osoby chciały grać pierwsze skrzypce, a to najwyraźniej nie odpowiadało dziecku.

Choroba imigrantów.
W Wielkiej Brytanii największe skupisko dzieci chorych na białaczkę to miejscowość Seascale (Kumbria). Tam choroba ta u dzieci występuje dziesięć razy częściej niż w innych regionach Wielkiej Brytanii. Początkowo sądzono, że winę za tę sytuację ponosi położony w pobliżu zakład atomowy w Sellafield. W 1988 r. Leo Kinlen z Oksfordu, badający efekty "mieszania się ludności", stwierdził, że kiedy duża liczba osób przenosi się na wyizolowany obszar, urodzone w nowym miejscu dzieci nie mają ciał odpornościowych zwalczających specyficzne szczepy bakterii i wirusów. Prześledzono dane dotyczące 120 tys. dzieci urodzonych w Kumbrii w latach 1969-1989. Okazało się, że potomstwo przybyszów jest 2,5 razy bardziej narażone na zachorowanie na białaczkę w pierwszych sześciu latach życia niż dzieci, których tylko jedno z rodziców pochodzi spoza Kumbrii. W rejonach, gdzie napływ ludności jest największy i 80 proc. rodziców stanowią imigranci, ryzyko wzrasta jedenastokrotnie w porównaniu z najstabilniejszymi obszarami. Pozostaje pytanie: co w Seascale wywołuje białaczkę? Badacze są zdania, że może to być powszechnie występująca infekcja, którą większość dzieci przechodzi niezauważenie.

Kieliszek na nieśmiałość?
Alkohol nie leczy stresu, to nasze oczekiwania czynią z drinka pomoc w trudnych sytuacjach - wynika z najnowszych badań opisanych w "American Journal of Psychiatry". Statystyki podają, że 9 proc. alkoholików to ludzie z fobią towarzyską, u których
nawet zwykła rozmowa przez telefon wywołuje paraliżujący stres. Aby sprawdzić, czy alkohol rzeczywiście redukuje stres, Joseph Himle z Uniwersytetu Michigan zebrał 40 chorobliwie nieśmiałych osób, które zgodziły się wypić trochę alkoholu, a następnie wygłosić publicznie bez przygotowania dwa przemówienia. W eksperymencie najważniejsze było to, że ochotnicy nie wiedzieli, ile alkoholu wypili. Przed pierwszym przemówieniem, wszyscy skorzystali z płynu do płukania ust i wypili placebo w postaci szklanki soku z kroplą alkoholu. Przed drugim przemówieniem, 20 osób wypiło kolejną szklankę placebo, a pozostałych 20 - prawdziwego drinka. Mówcom mierzono rytm serca, a po zakończeniu przemówienia wypełnili oni ankietę pozwalającą określić poziom ich zdenerwowania. Przypuszczano, że przy drugiej mowie będą oni bardziej zrelaksowani. Ale spożycie alkoholu nie miało istotnego wpływu na poziom stresu. Znaczenie miał natomiast fakt, że osoby biorące udział w eksperymencie były przekonane, iż coś wypiły. To znacznie redukowało u nich niepokój i lęk. Ponieważ alkohol osłabia naszą uwagę, nie jest najlepszym lekarstwem na stres.

Receptor pamięci.
Naukowcy z Uniwersytetu Princeton postanowili przetestować teorię o zapamiętywaniu opracowaną w 1949 r. przez kanadyjskiego psychologa Donalda Hebba. Uważał on, że podczas procesu zapamiętywania skupisko neuronów wzmacnia swe połączenia. Kiedy coś się przypomina, neurony jednocześnie zostają pobudzone. Muszą się zatem w jakiś sposób wzajemnie "informować" o momencie uaktywnienia. Dotychczas przypuszczano, że ważną rolę w tym procesie odgrywa receptor NMDA. Teraz naukowcy zdobyli na to dowody. Wyhodowali myszy, którym dodatkowo wszczepili podstawowe fragmenty receptorów NMDA. Te transgeniczne gryzonie w porównaniu z normalnymi myszami wypadały lepiej w wielu testach na uczenie się na pamięć. Zwykłe osobniki były czasem w stanie zapamiętać coś na jeden dzień, podczas gdy mutanty pamiętały tę samą rzecz przez pięć dni. Badacze wprawdzie spodziewali się takich efektów, ale byli zaskoczeni tak dobrymi wynikami - okazało się, że zmutowane myszy potrafią nawet doskonalić pamięć. Czy receptor NMDA można będzie w przyszłości wykorzystać w leczeniu zaburzeń pamięci u ludzi?


Więcej możesz przeczytać w 39/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Opracował: