Czarne madonny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Do Polski przemyca się co roku kilkadziesiąt tysięcy dzieł sztuki cerkiewnej
Od połowy lat 90., kiedy przemyt ikon przez naszą wschodnią granicę wzrósł przeszło dwukrotnie, co roku na bazary, do prywatnych kolekcjonerów oraz do pośredników zajmujących się przerzutem na Zachód trafia kilkadziesiąt tysięcy dzieł sztuki cerkiewnej. Celnicy udaremniają tymczasem przemyt 1200-1500 ikon rocznie.

Dzieje się tak dlatego, że w statystykach odnotowywane są jedynie te dzieła sztuki, które są przedmiotem rozpraw karno-skarbowych, czyli znany jest sprawca przemytu. Z reguły jednak szmuglowane ikony są porzucane, gdy tylko celnicy rozpoczynają szczegółową kontrolę. Ikony pochodzące nawet z XVI wieku można obecnie kupić praktycznie na każdym większym bazarze. Ceny najwartościowszych nie przekraczają kilku tysięcy marek, więc popyt jest ustabilizowany, a podaż wciąż wzrasta. Przemyt ikon jest także coraz częściej przykrywką dla handlu narkotykami: obrazy przyciągają uwagę celników, którzy nie szukają już niczego innego (narkotyki są najczęściej umieszczone w różnych częściach karoserii samochodowych, w zaspawanych skrytkach).
Niedawno 91 ikon namalowanych w XVIII i XIX wieku odzyskali funkcjonariusze z wydziału ds. przestępstw gospodarczych białostockiej Komendy Wojewódzkiej Policji. Zdaniem policjantów, ikony zostały przemycone do Białegostoku przez zorganizowaną grupę trudniącą się handlem i przemytem dzieł sztuki. Kierowało nią dwóch mieszkańców Białegostoku w wieku 30 i 33 lat. Wynajęci przez nich kurierzy przewozili ikony do Europy Zachodniej. Z policyjnego rozpoznania wynika, że w województwie podlaskim funkcjonuje obecnie kilka przestępczych grup trudniących się handlem i przemytem ikon. Jedną z nich rozbito w sierpniu. Podczas przeszukań w mieszkaniach przemytników policjanci znaleźli obrazy warte co najmniej 50 tys. zł. Po renowacji ich wartość będzie trzykrotnie wyższa. Ikony miały trafić do kolekcjonerów we Francji, Niemczech i Włoszech - wraz z obrazami policjanci znaleźli katalogi znanych w tych krajach firm aukcyjnych.
Część najstarszych, osiemnastowiecznych dzieł pochodzi prawdopodobnie ze Smoleńska, m.in. ikona roczna (na jednej desce znajduje się 12 ikon miesięcznych, a na każdej z nich 30 postaci świętych, patronów poszczególnych dni). Część ikon najprawdopodobniej skradziono z cerkwi i muzeów w Rosji, zwłaszcza w Smoleńsku. Członkowie przemytniczego gangu dysponowali taśmami wideo, na których zarejestrowano wnętrza kilku rosyjskich muzeów. Taśmy te służyły jako katalogi, na podstawie których kolekcjonerzy z Zachodu zamawiali konkretne dzieła. - Nie wiemy jeszcze, w jaki sposób sfilmowano wnętrza rosyjskich muzeów. Prawdopodobnie przemytnicy po prostu przekupili kustoszy lub osoby pilnujące kolekcji - mówi podinspektor Andrzej Bruzgo z białostockiej policji. Podczas przeszukań policjanci znaleźli także osiem komputerów, które w marcu tego roku skradziono z ciężarówki na granicy holendersko-niemieckiej.
W Medyce złapano przemytnika, który starał się wwieźć do Polski sto ikon. W Łomży białostoccy celnicy schwytali Rosjanina sprzedającego ikony wprost z bagażnika moskwicza. Zatrzymany tłumaczył, że kupił obrazy w Białymstoku i przewiózł do Łomży, gdyż słyszał, że tam można je drożej sprzedać. W ubiegłym roku policjanci ochraniający międzynarodowy pociąg "Varsovia" zatrzymali 40-letniego Władimira A., mieszkańca Moskwy, przy którym znaleziono 67 ikon pochodzących z XVI-XIX wieku. Początkowo policjanci sądzili, że w bagażu przemyca on papierosy. Ikony ukryte były za ruchomymi częściami w przedziale. Do końca sierpnia tego roku tylko na przejściach drogowych i kolejowych w Kuźnicy Białostockiej, Połowcach, Ogrodnikach i Budzisku udaremniono przemyt 197 ikon (wszczęto 11 spraw karnych).
Na początku lipca tego roku na przejściu granicznym w Połowcach celnicy zatrzymali Polaka, który w specjalnie skonstruowanej skrytce przewoził 22 ikony. Dziesięć ikon znaleziono w luku sufitowym wagonu na przejściu kolejowym z Białorusią. Obrazy odkryto też na przejściu w Ogrodnikach, w bagażach podróżnych jadących autobusem relacji Wilno-Warszawa. Znaleziono wtedy m.in. rosyjską ikonę Matki Boskiej Iwirskiej, namalowaną w 1869 r. Wśród dzieł znalezionych w pociągu znajdowała się ikona przedstawiająca Chrystusa Wszechmogącego, której wartość oszacowano na ponad 3 tys. zł. Tysiąc złotych mniej warta jest dziewiętnastowieczna ikona przedstawiająca Matkę Boską Kazańską.


Ikony staroobrzędowców

Szczególnym zainteresowaniem kolekcjonerów cieszą się ikony staroobrzędowców. Mieszkają oni nad Krutynią w okolicy jeziora Duś, gdzie w XIX wieku kupili ziemię i założyli wieś Eckertsdorf, przemianowaną później na Wojnowo. Z czasem powstały następne wsie: Gałkowo,Mościszki, Zameczek, Iwanowo, Świgajno, Piaski, Kadzidłowo, Piotrowo, Wodziłki, Osiniak. Tradycja staroobrzędowców nakazuje, aby w każdym domu znajdowała się przynajmniej jedna ikona. Nie wolno przy tym przybijać jej gwoździami do ściany - powinna stać na półce bądź w szafce. Staroobrzędowcy szanują też stare księgi, wydane przed reformami Nikona. Mniszki przestrzegają zwyczaju przewracania stron prawą ręką za górny róg i nie pozwalają dotykać ich innowiercom. W Wojnowie istnieje klasztor i świątynia staroobrzędowców, w których zachowały się XIX-wieczne ikony. Wiele cennych dzieł przeniesiono po wojnie do muzeum w Lidzbarku Warmińskim, gdzie można je obecnie oglądać.

Przez granicę dzieła sztuki przemycają coraz częściej tzw. szerpowie, przenoszący w plecakach wódkę, papierosy i owinięte w gazety ikony. Szerpowie wpadają wprawdzie często, lecz i tak opłaca się korzystać z ich usług. Ikony przewożone są także "na wydrę", czyli w zwykłej plastikowej torbie. Zabytkowe działa są również umieszczane pośród produkowanych seryjnie kopii ikon, które można wwozić do Polski. Najcenniejsze obiekty, szczególnie te kradzione na zamówienie, przemycane są w zaplombowanych tirach, przez zieloną granicę lub przez przejścia, na których przemytnicy mają "swoich" celników. Polska policja stara się współpracować z kolegami zza wschodniej granicy. Rosyjscy i ukraińscy oficerowie odwiedzają też polskie muzea w poszukiwaniu zabytków skradzionych w krajach byłego ZSRR.
Przed wojną w polskich muzeach - z wyjątkiem Muzeum Narodowego w Krakowie - nie przechowywano ikon. Nie było takiej potrzeby: od stuleci stanowiły wyposażenie świątyń prawosławnych, unickich, a nawet katolickich (obraz Matki Boskiej Częstochowskiej jest kijowską ikoną). Podczas II wojny światowej spłonęły tysiące świątyń, a wraz z nimi cenne ikony. Po walkach w Bieszczadach, a zwłaszcza po akcji "Wisła", władza zdecydowała się na utworzenie w Łańcucie centralnej składnicy ikon. Dopiero na początku lat 70. ikony zaczęły trafiać do prywatnych kolekcji. Nie było problemu z ich sprowadzeniem z ZSRR, gdyż nie traktowano ich tam jak prawdziwych dzieł sztuki. Polskie zbiory powiększyły się znacząco podczas moskiewskiej olimpiady, kiedy masowo przywozili je zarówno sportowcy, jak i kibice. Jednak przemyt na dużą skalę rozpoczął się dopiero po rozpadzie ZSRR. Jest paradoksem, że bogate zbiory muzealne, zwłaszcza w Przemyślu (ikony karpackie, łemkowskie), Białymstoku, Białej Podlaskiej i Olsztynie (ikony staroobrzędowców) powstały dzięki celnikom, którym w ostatnim dziesięcioleciu udało się odzyskać tysiące świętych obrazów, zabytkowych krzyży i numizmatów.
Zarekwirowane dzieła sztuki cerkiewnej są opisywane i katalogowane przez konserwatorów. Dzielą oni zbiory na "zabytkowe" (trafiają do muzeów) oraz "wartościowe", które są zazwyczaj sprzedawane. Ikony najpierw skupowali prywatni polscy kolekcjonerzy, następnie pojawiali się zawodowi handlarze i pośrednicy. To dzięki nim polski rynek jest już właściwie nasycony, podobnie jak niemiecki. Obecnie szuka się raczej dzieł wyjątkowych, na przykład ze szkoły Rublowa bądź ikon powstałych na terenie Cesarstwa Bizantyjskiego. Polscy kolekcjonerzy najczęściej poszukują tzw. ikon zakarpackich, pochodzących z zachodniej i południowej Ukrainy oraz dalekiej Rosji.
Ponieważ popyt jest w zasadzie ustabilizowany, w Rosji, na Ukrainie, w Gruzji i Armenii pojawili się liczni fałszerze ikon. Powstały tam wręcz fałszerskie szkoły. Produkują dużo, tanio i szybko. Całe serie ich dzieł spotkać można na polskich bazarach. Spotkać też można ikony poddane "restauracji" przez przemytników. Stare dzieła wydają się im zbyt "brudne", toteż powlekają złotą farbą koszulki, uzupełniają fragmenty zniszczonych desek, a na wszystko nanoszą grubą warstwę werniksu - "żeby wszystko błyszczało". Stosują przy tym przypadkowe farby, niszczące oryginalne tempery.
W połowie lat 90. świetnie prosperował handel ikonami na bazarach we Wrocławiu i Gdańsku, gdzie kupowali je turyści z Zachodu - przeciętnie za 100-500 marek. Cenne okazy sprzedawano po 1500-2000 zł. Dwa lata temu te dwa największe bazary opustoszały, lecz ostatnio handel ikonami znowu się ożywił, co oznacza, że rośnie przemyt. - Handlarze mają nadzieję, że w powodzi dzieł byle jakich trafią na ikonę wartą co najmniej 10 tys. dolarów i będą na jakiś czas "ustawieni" - mówi podinspektor Andrzej Bruzgo.


Więcej możesz przeczytać w 39/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.