OBŁAWA

Dodano:   /  Zmieniono: 
Koniec łódzkiej mafii
Łódzka mafia praktycznie przestała istnieć. W ubiegły poniedziałek o świcie policjanci i prokuratorzy z wydziałów do zwalczania przestępczości zorganizowanej oraz funkcjonariusze UOP, wspierani przez brygady antyterrorystyczne, jednocześnie w łodzi, dawnym województwie piotrkowskim, Warszawie i okolicach Wejherowa zatrzymali 23 osoby działające w tzw. łódzkiej mafii. Aresztowano między innymi wysokiego urzędnika Ministerstwa Rolnictwa i Gospodarki Ţywnościowej, odpowiedzialnego za wydawanie koncesji, naczelnika wydziału Urzędu Kontroli Skarbowej w łodzi i szefa jednej z największych firm winiarskich w Polsce, która okazała się dobrze wyposażonym magazynem broni. Zatrzymanym zarzuca się oszustwa podatkowe na sumę ponad 100 mln zł. Wykryto, że legalna działalność gospodarcza poważnego biznesmena przeplatała się z machinacjami finansowymi na ogromną skalę, korupcją i tajemniczymi zgonami lub zaginięciami uczestników całego procederu. Prokuratura szacuje, że skarb państwa tylko na produkcji wina i jego sprzedaży stracił w ubiegłym roku ponad 100 mln zł. Było to możliwe, gdyż producenci wina mogą płacić podatek akcyzowy dopiero 25 dnia miesiąca następującego po tym, w którym rozpoczęli działalność. - To zastanawiające, że za wszystkie produkty alkoholowe podatek płaci się codziennie, natomiast za wino znacznie później. To zachęca do oszustw - mówi Kazimierz Olejnik, zastępca prokuratora okręgowego w łodzi. Pomysł na ,,przekręt" był prosty. Z bezrobotnych bądę ludzi z marginesu społecznego członkowie gangu ,,robili" właścicieli firm winiarskich, tzw. słupów. Załatwiali potrzebne dokumenty, zakładali konta i zawozili ich do Ministerstwa Rolnictwa i Gospodarki Ţywnościowej. Tam wręczali kopertę i prowadzili pod drzwi Andrzeja W., starszego specjalisty zespołu ds. koncesjonowania produkcji wyrobów akcyzowych Departamentu Rozwoju Rolnictwa. Za 2 tys. zł Andrzej W. załatwiał koncesję szybko i w takim terminie, by firma mogła rozpocząć działalność na początku miesiąca. - Chodziło o to, żeby jak najdłużej nie płacić podatków - tłumaczy prokurator Olejnik. W tym czasie pełną parą ruszała produkcja i sprzedaż. Firma sprzedawała wino - wliczając w cenę wszystkie opłaty i podatki - innej spółce, oczywiście też należącej do przestępczego konsorcjum. Jej papierowi właściciele natychmiast udawali się do banku, odbierali z konta pieniądze i oddawali organizatorom ,,biznesu". Firmy-krzaki działały w ten sposób przez ponad 50 dni - do czasu, kiedy trzeba było zapłacić podatki. - Tuż przed tym terminem firma po prostu znikała albo właściciel zgłaszał, że napadnięto go i zabrano kilka milionów złotych, które właśnie wiózł do urzędu skarbowego. Zdarzało mu się też zasłabnąć w samochodzie, a wtedy dopadali go złodzieje - opowiada prokurator Olejnik. Zaprzyjaźniony urzędnik wykazywał duże zrozumienie dla pechowego biznesmena i najczęściej rozkładał płatność na raty. Nie za darmo. Prokuratura zarzuca Tadeuszowi P., naczelnikowi Wydziału Szczególnego Nadzoru Podatkowego Urzędu Kontroli Skarbowej w łodzi, przyjęcie co najmniej 10 tys. zł łapówki. - Temu wszystkiemu towarzyszyły wypadki dziwnych zaginięć i zgonów ,,właścicieli" firm-słupów - mówi Andrzej Kozdraj, zastępca naczelnika Wydziału Przestępczości Zorganizowanej w łodzi. Jeden zapił się na śmierć, a raczej - zdaniem policjantów - ktoś mu w tym mocno pomagał. Wkrótce właściciel meliny, w której to się stało, podciął sobie żyły na nadgarstkach oraz gardło. Innego ,,słupa" napojono alkoholem metylowym. Wkrótce zmarł. Kolejny ,,biznesmen" - skądinąd osoba leworęczna - popełnił samobójstwo, strzelając sobie w prawą skroń. Prokuratura bada obecnie siedem spraw podobnie tajemniczych zgonów. Znikającą firmę zastępowała następna, najczęściej pod tym samym adresem. - Wiemy, że na naszym terenie działało co najmniej kilkadziesiąt takich spółek - mówi prokurator Olejnik. W ostatnich dwóch latach Ministerstwo Rolnictwa wydało ponad 250 koncesji, więc wszystkie firmy, które je otrzymały, będą teraz kontrolowane. Na szczycie piramidy usytuowana była - zdaniem prokuratury - firma Gatex należąca do Eugeniusza G., sponsora łódzkiego klubu żużlowego, bliskiego krewnego jednego z posłów, zaliczana do największych polskich firm winiarskich. Spółka ta wsławiła się wyprodukowaniem wysokoprocentowego ,,ponczu", sprzedawanego jako przyprawa do ciast. To Gatex skupywał za grosze wino od firm-krzaków i już oficjalnie - za normalną stawkę - sprzedawał dalej, dzieląc się zyskiem z Tadeuszem M., bossem łódzkiej mafii, zatrzymanym w czerwcu tego roku. Kiedy gangstera aresztowano, miał go zastąpić właśnie Eugeniusz G. Podczas przeszukania w siedzibie Gatexu w łodzi, w szafach i biurkach policjanci znaleźli 2,5 kg trotylu, minę fugasową wypełnioną xeksogenem, osiem sztuk broni długiej i krótkiej, strzelające długopisy oraz kuszę pneumatyczną z celownikiem optycznym. - Po co biznesmenowi potrzebny był taki arsenał? - pyta Andrzej Kozdraj.
Więcej możesz przeczytać w 40/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.