Śliski parkiet

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie ma sensu utrzymywać firmy na giełdzie, jeżeli mniej niż pięć procent jej akcji znajduje się w obrocie
- Nikogo na siłę nie można zatrzymywać na giełdzie. To decyzja akcjonariuszy, której nie należy podważać. Zresztą w porównaniu z innymi rynkami nie wyglądamy najgorzej. Tylko w ubiegłym roku z giełdy londyńskiej wycofało się ponad 40 spółek. W historii giełdy warszawskiej wypadków takich było kilka - możemy je policzyć na palcach jednej ręki. Zatem nie jest źle.

Władze giełdy nie lekceważą jednak zjawiska wycofywania się spółek. Niepokoi nas to tym bardziej, że docierają do nas sygnały, iż kolejne firmy chcą zrezygnować z publicznego obrotu. Można temu przeciwdziałać na dwa sposoby. Pierwszy - mniej skuteczny - polega na administracyjnym utrudnieniu wyprowadzania spółek z obrotu. Drugi sposób - lepszy - to poszerzenie bazy inwestorskiej w Polsce, zwłaszcza o inwestorów instytucjonalnych, stanowiących alternatywę dla strategicznych partnerów branżowych. Uczyniliśmy kilka kroków, które powinny zachęcić do pozostawania na giełdzie. Znieśliśmy obowiązek comiesięcznego informowania o wynikach spółek - należy to robić raz na kwartał. Chcemy uniknąć zobowiązywania spółek do ujawniania zbyt wielu danych: powinny być udostępniane tylko te z nich, które są niezbędne dla inwestorów. Nadmierna restrykcyjność wobec spółek może być powodem, choć na pewno nie najważniejszym, ich odchodzenia z giełdy. Liczę, że na giełdzie silniej zaznaczą swoją obecność fundusze emerytalne. Nie chodzi tylko o ich pieniądze, ale także aktywną i długofalową politykę w stosunku do spółek giełdowych. Źle się dzieje, gdy firmy mogą liczyć tylko na inwestora branżowego. Jeżeli również inwestorzy portfelowi będą kontrolować firmy i żądać od nich efektywniejszego działania, rynek będzie się rozwijał. Wierzę, że podstawową rolę odegrają tu fundusze emerytalne. Ważne też, aby drobni akcjonariusze zaczęli sprawować nadzór właścicielski. Powinni się jednoczyć, tworzyć stowarzyszenia, by mieć większy wpływ na decyzje dotyczące losów firm, których są współwłaścicielami. Niestety, warszawska giełda jeszcze się nie dorobiła takich organizacji. To dosyć długi proces. Nie ma sensu, by jakąkolwiek firmę sztucznie utrzymywać na giełdzie. Jeżeli mniej niż pięć procent jej akcji znajduje się w obrocie, to rynek giełdowy przestaje pełnić funkcję informacyjną. Walory narażone są na działania spekulantów, które mogą negatywnie wpływać na wizerunek przedsiębiorstwa. Wtedy władze spółki muszą uczciwie potraktować drobnych inwestorów, dać im czas na pozbycie się akcji i zaoferować odpowiednią cenę. Chcemy bowiem, by drobni właściciele nie stracili na wycofywaniu spółek z obrotu. Właściciele strategiczni, którzy rezygnują z giełdy, powinni zapłacić akcjonariuszom maksymalną cenę akcji, po jakiej sami je nabywali w ciągu roku. To jakoś zabezpieczy interesy drobnych akcjonariuszy. Ten, kto skupuje akcje, powinien wreszcie wzorem giełd zachodnich opublikować prospekt informacyjny na ten temat.
Więcej możesz przeczytać w 41/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.