Pięści pracują

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z IWONĄ GUZOWSKĄ, zawodową mistrzynią świata w boksie
Krzysztof Olejnik: - Jest pani silną kobietą?
Iwona Guzowska: - Jestem bardzo silna psychicznie. Nieźle radzę sobie nie tylko na ringu, ale również w codziennym życiu. Zahartowało mnie w przeszłości kilka sytuacji, które dały mi w kość, ale nie chcę dziś do tego wracać.

- Z dokumentalnego filmu ,,Sceny z życia kick boxerki" Konrada Szołajskiego, który telewizja pokazała dwa lata temu, widz dowiedział się, że życie Iwony Guzowskiej - jeszcze przed karierą sportową - nie było zbyt łatwe.
- Autor tego filmu wykorzystał wiele rzeczy bez mojej zgody, namówił mnie na zbyt głębokie wyznania, obiecując, że nie będzie ich upubliczniać. Słowa nie dotrzymał, fakty przeinaczył, uraził moją rodzinę, a mnie skrzywdził. Pan też psuje mi teraz nastrój, wracając do tej sprawy.


Słaba płeć

Iwona Guzowska była mistrzynią świata w kick boxingu, stoczyła 60 walk, przegrała zaledwie trzy. Od lutego zdobywa laury w zawodowym boksie. W czterech dotychczasowych pojedynkach czterokrotnie zwyciężała, a dwa razy kończyła walkę przed czasem. Od niedawna jest mistrzynią świata organizacji IBO w wadze piórkowej. W kraju pozostaje zjawiskiem, tymczasem w Niemczech do związku bokserskiego należy już ponad 7 tys. kobiet, we Francji zawodniczki upodobały sobie lokalną odmianę boksu, w którym dozwolone są kopnięcia w uda. W Japonii staczane są już walki kobiet w sumo. W Polsce 200 pań zdecydowało się na podnoszenie ciężarów, prawie 2 tys. wybrało judo, zapasy trenuje ok. 400 dziewcząt. Kobiety uprawiają też piłkę nożną i kick boxing.


- Jak wygląda dzień mistrzyni świata?
- Nie jest źle, gdy trenuję w Warszawie. Po świcie bieg, pierwszy trening o godzinie trzynastej, drugi wieczorem. Żarty kończą się jednak tuż przed walką. Wyjeżdżam na kilkunastodniowe zgrupowanie, które wydaje się nie mieć końca. Pobudka o godzinie szóstej, pół godziny później biegi, prysznic, śniadanie, jeszcze na chwilę do łóżka, by dospać, w południe dwugodzinny trening, o godzinie dwudziestej następny. Harówka, sen i książka w pokoju hotelowym. Służba w karnej jednostce wojskowej wydaje się dziecinną zabawą. Jestem w kraju jedyną dziewczyną uprawiającą boks zawodowy, nie mam z kim ćwiczyć, więc obciążenia na treningach mam identyczne jak pozostali zawodnicy z naszego teamu. Im bliżej walki, tym bardziej na nią czekam. Jak na Boże Narodzenie. Wiem, że gdy zakończy się ostatnia runda, odetchnę.
- Lubi pani swoją pracę?
- Nie mogłabym robić rzeczy, której bym nie kochała. To jest całkowicie sprzeczne z moją naturą. Cieszy mnie to, że mój zawód daje mi radość i utrzymanie. Chyba niewielu pracowników w naszym kraju może o sobie powiedzieć to samo.
- Dlaczego zrezygnowała pani z kick boxingu, wybierając boks?
- Zadecydowały dwie rzeczy: brak perspektyw na dalszy sportowy rozwój i pieniądze. Byłam już mistrzynią świata, czterokrotną mistrzynią Europy, dwukrotnie zwyciężałam w Pucharze Świata, trzy razy w Pucharze Europy. Zadawałam sobie pytanie: co dalej? Boks był jedynym wyborem. Od dawna ma dużo lepszą pozycję na rynku, przyciąga większe pieniądze. Może dzięki słynnym pojedynkom w wadze ciężkiej, elektryzującym miliony widzów, a może raczej dzięki promotorom, którzy wiedzą, jak robić na tym niezłe pieniądze. Ten sport - nieważne, czy walczą panie, czy panowie - jest niebezpieczny, kojarzy się z tajemniczym środowiskiem, zakładami, nieco mrocznym światem. To wciąga i ekscytuje. Ludzie wiedzą, że walka dostarczy im mocnych wrażeń.
- Karierę na zawodowym ringu rozpoczęła pani jak burza, w ciągu pół roku zdobyła tytuł mistrzyni Europy i świata. Czy oznacza to, że konkurencja w tej dyscyplinie jest niewielka, czy raczej mamy do czynienia z pięściarskim geniuszem?
- Od początku zajmowałam w zawodowym boksie bardzo wysoką pozycję. Mój promotor miał nawet spore kłopoty ze znalezieniem dla mnie przeciwniczki na pierwszą walkę. Większość trenerów pięściarskich pracujących z kobietami zna doskonale środowisko kick boxingu. Słyszeli o mnie, wiedzieli, jak walczę, czuli, że z Guzowską nie będzie żartów. Właśnie dlatego tak szybko dotarłam na sam szczyt i otrzymałam szansę zdobycia tytułu mistrza Europy i świata. Mylą się jednak ci, którym wydaje się, że przyszło mi to łatwo.
- Czy teraz nie zadaje sobie pani pytania: co dalej?
- Kobiecy boks jest popularny w Niemczech, Anglii, Holandii, Portoryko, Meksyku i Stanach Zjednoczonych. Mój promotor chce, bym właśnie w USA rozwijała karierę, choć mi za ocean się nie spieszy. Na kilka miesięcy musiałabym zostawić dom. Nie wiem, czy bym to wytrzymała.
- Co zmieniło się w pani życiu po podpisaniu kontraktu na walki bokserskie?
- Przestałam się martwić o pieniądze. Za drugą walkę otrzymałam takie honorarium jak za cały rok startów w kick boxingu. To jest jednak jedyny plus, reszta to raczej same kłopoty. Siedmioletni syn Wojtek od września jest w pierwszej klasie podstawówki, mieszka z babcią w Gdańsku, ja najczęściej trenuję w Warszawie, oboje więc tęsknimy. Fizycznie po walkach wracam do formy bardzo szybko, z psychiką jest jednak trudniej. Nie odpoczęłam jeszcze po ostatnim pojedynku, a już muszę myśleć o następnym. Jeśli tak dalej będzie, szybko się zniechęcę.
- Jeśli jednak nadal z takim skutkiem będzie pani walczyć, następnym razem, podpisując kontrakt, zdoła wynegocjować z promotorem jeszcze lepsze warunki finansowe.
- Żadnych nowych kontraktów. Umowa kończy się w 2002 r., czekam na ten moment z utęsknieniem. Jestem już potwornie zmęczona. Gdy to się wszystko skończy, zrezygnuję z boksu na zawsze. Nie chcę też nawet słyszeć o innym wyczynowym sporcie.
- Czym się pani wówczas zajmie?
- Będę jeździć konno i rysować - to lubię najbardziej. Planów zawodowych nie chcę dziś zdradzać. Aby mogły się jednak zrealizować, muszę jeszcze trochę zarobić na ringu.

Rozmawiał Krzysztof Olejnik
Więcej możesz przeczytać w 41/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Rozmawiał: