Drzemka anioła

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gabinet borykający się z tyloma kłopotami wywołał konflikt, którego wygrać nie ma szans
Prawie nie zauważona przemknęła przez prasę informacja zapowiadająca kolejną wojnę na szczytach władzy. Rozpoczął ją rząd, chcąc znacznie ograniczyć dotychczasowe uprawnienia prezydenta w dziedzinie obronności. Na ostatnim posiedzeniu Rada Ministrów uchwaliła projekty dwóch ustaw dotyczących armii, które natychmiast ostro skrytykował najbliższy współpracownik prezydenta, szef BBN Marek Siwiec. Nie trzeba Pytii, aby przewidzieć finał tego konfliktu. Rządząca koalicja nie dysponuje przecież w parlamencie liczbą posłów pozwalającą obalić nieuniknione w tej sytuacji prezydenckie weto. Zbyt jednoznaczne są zapisy konstytucji, gwarantujące głowie państwa realne wpływanie na jego obronność, aby prezydent podpisał się pod ustawami czyniącymi z niego kwiatek przy rządowym kożuchu. Przestrogą dla gabinetu Jerzego Buzka winny być doświadczenia II Rzeczypospolitej. Wtedy również trwał spór o kompetencje w dziedzinie obronności. Podobnie jak dzisiaj, rządzące krajem partie chciały podporządkować sobie armię, której niezależności bronił marszałek Józef Piłsudski. W ogniu tego starcia padły aż trzy gabinety, a co najgorsze, uszczerbku doznały fundamenty demokracji i parlamentaryzmu. Spór o zwierzchnictwo nad armią stał się jedną z istotniejszych przyczyn zamachu majowego w 1926 r. Aż takie wstrząsy nam dzisiaj nie grożą, ale niektóre elementy sytuacji mogą się powtórzyć. Warto pamiętać, że w tamtym sporze opinia publiczna stała murem za marszałkiem. Jasne, że wynikało to z uznania dla jego historycznych zasług, ale miało też swe źródło w niechęci do partyjnych rządów nad armią. Do ludzi łatwo docierał argument, że zachłanne i "rozwydrzone", jak mawiał Piłsudski, stronnictwa polityczne zainfekują wojsko swoimi intrygami. Dzisiaj nietrudno odnowić ten stereotyp, zwłaszcza że współpracownikom prezydenta nie zabraknie sugestywnych przykładów. Wystarczy, że przypomną aferę z Gromem, którego dowództwo odwołano w żenujący sposób, na podstawie fałszywych zarzutów, co potem oficjalnie przyznał represjonujący jednostkę minister. Najwyraźniej rządowy Anioł Stróż uciął sobie drzemkę, skoro gabinet borykający się z tyloma kłopotami i sięgający w sondażach dna niepopularności, wywołał kolejny konflikt, którego wygrać nie ma szans. Zwolennicy rządu powinni się modlić, aby ta drzemka nie trwała zbyt długo!
Więcej możesz przeczytać w 42/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.