Kanał muzyczny

Dodano:   /  Zmieniono: 
Festiwal wideoklipów Yach Film '99
Zagorzali melomani twierdzą, że teledysk to proteza dla głuchych na muzykę. - To nie jest proteza, lecz synteza - bronią się twórcy. - Wideoklip to dzieło sztuki filmowej, które na równych prawach tworzą kompozytor, autor tekstu, wykonawca i twórca wizualnej strony przedsięwzięcia - twierdzi Yach Paszkiewicz, pomysłodawca i organizator, wraz z Magdą Kunicką-Choińską, festiwalu Yach Film. Patronem prasowym tej imprezy był tygodnik "Wprost".
Przez dziesięć lat twórcy polskich teledysków przebyli drogę dzielącą underground od kultury masowej, a festiwal z artystycznego happeningu przekształcił się w profesjonalne przedsięwzięcie. W tym roku gdańszczanie mogli oglądać wideoklipy na telebimach i uczestniczyć w telewizyjnej gali wręczenia nagród. Równocześnie odbywał się przegląd teledysków dla dzieci o nagrodę Małego Jasia.
Do przeglądu zgłoszono ponad 120 wideoklipów, co stanowi niewielką część krajowej produkcji, szacowanej na 300 teledysków rocznie. Jest więc podaż, lecz nie ma popytu: muzyczne programy znikają z anten, jak popularna niegdyś "Muzyczna Jedynka". Teledysków nie ma więc gdzie pokazywać: telewizja Atomic ma zbyt mały zasięg, a stacje komercyjne - twierdzą producenci - nie "trzymają" standardów prawnych. Zainteresowanie twórców skupia się zatem na telewizji publicznej.
Być może oferty kierowane są do niewłaściwych adresatów: - Przez kilka ostatnich lat nie otrzymałam żadnej propozycji wideoklipu dla dzieci - twierdzi Elżbieta Nagłowska, kierująca w Dwójce redakcją programów dla dzieci i młodzieży. Potwierdzeniem tego zarzutu jest fakt, że w konkursie o nagrodę Małego Jasia zaledwie dwa z dwudziestu pięciu rywalizujących tele- dysków powstały jako samodzielne dzieła. Pozostałe były fragmentami programów. Jest to o tyle dziwne, że przeciętny odbiorca wideo- klipów ma... 15 lat.
Obawiający się zarzutu uprawiania kryptoreklamy redaktorzy nie ukrywają dystansu do teledysków, uznając je za formę promocji dzieła muzycznego. Podobnie traktuje je zresztą branża muzyczna. Efekt jest taki, że przedstawiciele działów marketingu wytwórni muzycznych snują się po korytarzach telewizji z kasetami, pytając znajomych redaktorów: "No, stary, da się to puścić?". - To żenada! - denerwują się jedni. - Tak jest na całym świecie - mówią inni. - Jeśli już ktoś chodzi po korytarzach, niech zajrzy do nas - zaprasza Tadeusz Broś, szef "Roweru Błażeja". Trzydzieści procent tego programu wypełniają wideoklipy, a widzowie protestują przeciw ich przerywaniu, czyli nie traktują jako reklamy. Twórcy z nadzieją czekają na muzyczny kanał cyfrowy.
- W Niemczech działa około dziesięciu anten muzycznych. My nie mamy ani jednej z prawdziwego zdarzenia - przypomina Yach Paszkiewicz. A przecież polscy twórcy nie mają się czego wstydzić. Przed trzema laty organizatorzy festiwalu w Tampere napisali o "Tangu" Zbigniewa Rybczyńskiego, że stworzył je w 1980 r., stosując tak niezwykłą technikę, iż pozostaje ona zagadką nawet dzisiaj. Rybczyński jest też twórcą teledysku do "Imagine" Johna Lennona. - Najwybitniejszy teledysk wszech czasów, wzorzec doskonałości i punkt odniesienia - uważa Yach Paszkiewicz.

Więcej możesz przeczytać w 42/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.