Strefa bezpieczeństwa

Strefa bezpieczeństwa

Dodano:   /  Zmieniono: 
W ciągu ostatnich dwóch lat, dokładnie w tym samym czasie, gdy pogarszało się poczucie bezpieczeństwa Polaków,
szczególnie zaś rosło poczucie zagrożenia przestępczością zorganizowaną, policjantom zajmującym się walką z przestępczością zorganizowaną i narkotykową udało się rozbić najgroźniejsze polskie gangi. Równocześnie zlikwidowano jeden z największych w Europie karteli narkotykowych, który przez Polskę przerzucał narkotyki do zachodniej Europy i dalej. Niedawno rozgromiono tzw. łódzką ośmiornicę, organizację powiązaną z biznesem i kołami politycznymi. Za kratami znaleźli się domniemani przywódcy najniebezpieczniejszych grup przestępczych: Henryk N., pseudonim Dziad, uchodzący za ojca chrzestnego gangu wołomińskiego, Marek K., pseudonim Oczko, jeden z najniebezpieczniejszych w Polsce gangsterów, Zbigniew M., pseudonim Carrington, odpowiedzialny za krwawą wojnę gangów w okolicach Jeleniej Góry, oraz Janusz T., pseudonim Krakowiak, kierujący tzw. śląskim plutonem egzekucyjnym.
Policjanci walczący z przestępczością zorganizowaną sugerują, że praktycznie przestał istnieć jeden z najgroźniejszych gangów w Polsce - Wołomin. 25 maja w podwarszawskich Ząbkach aresztowano Henryka N., który niemal od dziesięciu lat uchodził za szefa tej grupy (chociaż faktycznie to jego brat Wiesław sterował interesami gangu). Dziadowi postawiono zarzut stworzenia i kierowania związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym, zajmującym się m.in. produkcją fałszywych banknotów, przemytem, handlem narkotykami, materiałami wybuchowymi i bronią oraz dokonującym napadów, wymuszeń i zamachów bombowych. Henrykowi N. zarzucono także nakłanianie do zabójstwa.
Żołnierze Wołomina są skłóceni. Walczą między sobą o władzę i strefy wpływów. Popełniają więc błędy ułatwiające pracę organom ścigania. Pod koniec lipca zatrzymano Karola S. i czterech pracujących z nim gangsterów, odpowiedzialnych za tegoroczne strzelaniny w Warszawie (jeden z nich powiesił się w więzieniu). Zdaniem prokuratury, to właśnie oni zabili w marcu Piotra W., pseudonim Kajtek, oraz pracownika Teatru Wielkiego, który przypadkowo znalazł się w pobliżu restauracji Friday?s. Grupie tej zarzucono udział w styczniowej strzelaninie koło Warszawy; jedna osoba została wówczas zabita, a dwie raniono.


Policja rozbiła największe polskie gangi

Na początku września tego roku zlikwidowano jeden z największych w Europie karteli narkotykowych, który przerzucał do Holandii polską amfetaminę (z Holandii sprowadzano hurtowe ilości marihuany). Policja szacuje, że w ciągu trzech lat przemytnicy przerzucili tym szlakiem ponad tonę amfetaminy i marihuany o czarnorynkowej wartości 9 mln USD. Podczas wrześniowej obławy zatrzymano osiemnaście osób z Łodzi i Sieradza. Dla przestępczej organizacji pracowała rozbudowana sieć handlarzy. Zarzut kierowania zorganizowanym gangiem przedstawiono Wojciechowi M., pseudonim Rottweiler, którego wcześniej próbowały wyeliminować konkurencyjne gangi przemytnicze. Rottweilerowi przesłano kasetę wideo wypełnioną materiałem wybuchowym.
Łódzki wydział do spraw przestępczości zorganizowanej rozpracował prawdziwie mafijną organizację, której członkowie podejrzani są m.in. o zabójstwa, napady, uprowadzenia, zatruwanie produktów spożywczych oraz oszustwa skarbowe na sumę ponad 100 mln zł. Dotychczas aresztowano przeszło 30 osób. Wśród podejrzanych są biznesmeni, lekarze, adwokat, funkcjonariusze służby więziennej, były milicjant, pracownik Urzędu Kontroli Skarbowej w Łodzi oraz urzędnik Ministerstwa Rolnictwa i Gospodarki Ţywnościowej. - Lada dzień zatrzymywać będziemy kolejne osoby związane z łódzką ośmiornicą - mówi nadkomisarz Jarosław Berger z łódzkiej policji.
Przed rokiem aresztowano Zbigniewa M. (Carringtona), uważanego za króla przemytu wzdłuż granicy z Czechami i Niemcami. Od 1995 r. Carrington kontrolował nielegalny przerzut papierosów, spirytusu i kradzionych samochodów. Bezwzględnie eliminował konkurencję, przez co sam stał się celem zamachów. Za jego "rządów" nieznani sprawcy podkładali bomby pod samochody celników ze Słubic, zamordowano dwóch niemieckich celników pracujących na przejściu w Jędrzychowicach, a trzech policjantów popełniło samobójstwo. W okolicach Jeleniej Góry dochodziło do strzelanin, było kilkanaście egzekucji. W maju ubiegłego roku na ulicach Zgorzelca zabito dwóch Białorusinów. Kilka dni później we wsi Modrzew zginęło czterech złodziei samochodowych. We wrześniu przy drodze do Lubania znaleziono zwłoki pięciu kolejnych zastrzelonych osób.
Nieoficjalnie mówiono, że to właśnie Carrington, zawdzięczający swoją pozycję finansowemu i zbrojnemu poparciu Pruszkowa, ponosił odpowiedzialność za krwawe porachunki na tym terenie. Pruszkowska grupa pomagała Carringtonowi w walce z konkurentem, Jackiem B., pseudonim Lelek, wspieranym przez gang z Trójmiasta. Przestępcy z wybrzeża, skupieni niegdyś wokół Nikodema S. (Nikosia), kontrolowali przemyt, przygraniczne agencje towarzyskie i międzynarodowe szlaki narkotykowe. Negocjacje prowadzone przez oba gangi w jeleniogórskim hotelu nie doprowadziły do pokojowego podziału stref wpływów. Pruszków poparł Carringtona, a jego dotychczasowi przeciwnicy, walczący po stronie Lelka, przeszli na stronę silniejszego.
Kiedy panowanie Zbigniewa M. na granicy wydawało się być bezsporne, zaczął on popełniać błędy. Na przejściu w Sękowicach koło Gubina napadł na dwóch funkcjonariuszy straży granicznej - bandyci podnieśli szlaban na moście, po czym granicę przekroczyły cztery tiry ze 120 tys. litrów spirytusu. Jednym ze schwytanych podczas pościgu bandytów okazał się Carrington. Po aresztowaniu Zbigniewa M. policjanci z Biura do Walki z Przestępczością Zorganizowaną KGP zatrzymali w Lwówku Śląskim dwóch włoskich mafiosów z Genui, ściganych międzynarodowymi listami gończymi, m.in. za przemyt samochodów oraz napady z bronią w ręku. Bracia Alessandro i Giovanni B. inwestowali brudne pieniądze (pochodzące z prostytucji i napadów we Włoszech) w przygraniczne agencje towarzyskie i lokale rozrywkowe. Wspierali w Polsce przemyt alkoholu i papierosów.
W lutym ubiegłego roku podczas ogólnopolskiej obławy zatrzymano i aresztowano ścisłe kierownictwo gangu z Pomorza Zachodniego, w tym Mar- ka K., pseudonim Oczko, uważanego za jednego z najbardziej wpływowych przestępców w Polsce. Gangsterom Oczka zarzuca się m.in. organizowanie przemytu, handel narkotykami, pobieranie haraczy, uprowadzenia, nielegalne posiadanie broni. Oczko miał znaczącego protektora, Ricardo F. z Belgii, znanego z przestępczych koneksji praktycznie na całym świecie.
W styczniu tego roku rozpoczęły się aresztowania członków tzw. mafii śląskiej, kierowanej przez Janusza T. (Krakowiaka). W obławie uczestniczyło 350 policjantów. Zatrzymano osiemnaście osób. Obecnie podejrzanych jest dwukrotnie więcej. Za kratami znalazł się także Zygmunt L. (Sandokan). W czerwcu aresztowano znanego z brutalności Sławomira P., ściganego za zabójstwo i usiłowanie dwóch zabójstw. Krakowiaka, który od dziesięciu lat był niekwestionowanym szefem śląskiego półświatka, zaskoczono o piątej nad ranem w jego domu w Będzinie koło Sosnowca. Ţołnierze Janusza T. przez lata uchodzili za najsilniejszy w Polsce pluton egzekucyjny. Wykonywali zlecenia grup z całego kraju. Jeden z płatnych zabójców Krakowiaka zastrzelił w Szczecinie Wiktora Fiszmana, łącznika białoruskiej mafii. Prokuratura twierdzi, że zleceniodawcą był Oczko. - Zanim Oczko pojechał do Krakowiaka z pieniędzmi za wyeliminowanie Wiktora, polecił mi śledzenie Białorusina. Kazał mu robić zdjęcia, aby wskazać zabójcy miejsca, w których można dopaść Fiszmana - twierdzi jeden ze świadków. Egzekutor strzelał na oczach przechodniów. Popełnił jednak błąd - po zabójstwie wyrzucił kominiarkę. Zidentyfikowano włosy na materiale. Morderca nie pozbył się też broni. Zabrał ją na Śląsk i wykorzystał podczas kolejnego zabójstwa. - Grupa Janusza T. była prawdziwą fabryką zabójców. Pierwsze sygnały o istnieniu gangu dotarły do nas w 1991 r. w związku z serią napadów na bogatych mieszkańców Częstochowy. Potrzebowaliśmy ośmiu lat, by ukręcić łeb Hydrze - tłumaczy nadinspektor Mieczysław Kluk, wojewódzki komendant policji w Katowicach.
Nieoficjalnie mówi się przynajmniej o piętnastu zabójstwach dokonanych przez członków grupy. Śląskiej mafii przypisuje się także napady na kantory i konwojentów, wymuszanie haraczy, produkcję i handel narkotykami, handel bronią, kradzieże oraz przemyt samochodów, obrót fałszywymi pieniędzmi, porwania dla okupu i wyłudzenia pieniędzy z towarzystw ubezpieczeniowych. - Przed dwoma laty w związku z kradzieżami i przemytem samochodów zatrzymaliśmy cztery osoby ze ścisłego kierownictwa gangu. Był wśród nich Janusz T. Po dwóch tygodniach sąd uchylił im areszt - przypomina jeden z katowickich policjantów. Dla Janusza T. pracowało około trzystu "żołnierzy".
Zabójstwa na zlecenie były też specjalnością grupy rozbitej przez policję w Trójmieście. Wśród aresztowanych znaleźli się Daniel Z. (Zachar), Jan P. (Tygrys), Jarosław K. (Kola) oraz Siergiej S. z Ukrainy, były żołnierz Specnazu w Afganistanie. Siergiej S. jest podejrzewany o zabicie Nikodema S. - Nikosia. Morderca z Ukrainy prawdopodobnie wykonał też wyrok na Wiesławie K., pseudonim Szwarceneger, powiązanym z neapolitańską kamorrą. - Szwarceneger należał do przestępczej elity także poza granicami Polski. Biegle znał kilka języków, na przykład włoski. Przyjaźnił się z prawnikami, dziennikarzami i lokalnymi politykami. Był bliski stworzenia w Polsce organizacji o charakterze mafijnym. Zagrażał pozycji Pruszkowa. Prawdopodobnie z tego powodu zginął - sugeruje oficer z Komendy Głównej Policji.
Przed trzema miesiącami wpadła banda terroryzująca biznesmenów z województwa pomorskiego. Doskonale uzbrojony gang dokonał kilkudziesięciu napadów na hurtownie, ekskluzywne sklepy, prywatne rezydencje oraz zakłady przemysłowe. Zarzuty postawiono dwunastu osobom, m.in. funkcjonariuszowi policji w czynnej służbie. Bandyci znani byli z wyrafinowanych tortur. Niektóre swoje ofiary przetrzymywali w chłodni. Grupą kierował Robert S. Jemu i jego "żołnierzom" zarzucono popełnienie trzydziestu dwóch przestępstw kryminalnych.
- Grupy przestępcze w Polsce zostały poważnie osłabione, ale już zaczęły leczyć rany - mówi policjant obserwujący poczynania warszawskich gangsterów. - Zdecydowanie najsilniejszym w kraju gangiem jest Pruszków. Wprawdzie jego liderzy - Pershing, Wańka i Słowik - mają obecnie problemy z wymiarem sprawiedliwości, lecz wciąż są autorytetem dla pozostałych. Cała grupa trzyma się razem, są solidarni. Każdy popadający w konflikt z prawem "żołnierz" ma dobrych prawników, a jego rodzinie zapewnia się finansową opiekę. Po aresztowaniu Ryszarda Sz. i Michała P. (za zabójstwo brata Dziada) wokół Pruszkowa zrobiło się cicho, ponieważ jego członkowie wolą zarabiać, niż biegać z "kałachami" po ulicach. Zazwyczaj są to legalne interesy, gdyż większość pochodzących z przestępstw pieniędzy zdążyli już wyprać.

Więcej możesz przeczytać w 42/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.