Prywatność prezydenta

Prywatność prezydenta

Dodano:   /  Zmieniono: 
W najnowszym kodeksie karnym dano prezydentowi RP niemal taką ochronę jak przed wojną
Gdyby prezydent Clinton sprawował swój urząd w Polsce w latach trzydziestych, nie miałby żadnych problemów. Według kodeksu karnego z 1932 r., można było wprawdzie dowodzić prawdziwości publicznie uczynionego, zniesławiającego zarzutu, ale dowody nie mogły dotyczyć okoliczności życia prywatnego lub rodzinnego. Nadto, za uwłaczanie czci lub powadze prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej groziła kara więzienia do lat pięciu.

Przedwojenne prawo karne chroniło życie prywatne i rodzinne każdego człowieka, bez względu na stanowisko, zawód lub rodzaj działalności. Żadna okoliczność dotycząca tej sfery życia nie mogła być publicznie wykorzystana w sposób mogący poniżyć w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania.
W PRL sytuacja prezydenta Clintona byłaby niejasna. W kodeksie karnym z 1969 r. całkowicie zniesiono ochronę życia prywatnego lub rodzinnego i można było każdemu publicznie stawiać różne zarzuty, nawet nieprawdziwe - pod warunkiem, że pomawiający myślał, iż są prawdziwe i że działa w obronie społecznie uzasadnionego interesu. Radykalną zmianę przepisów przedwojennych uzasadniano w PRL... prawem do krytyki. Tak jakby to było jedno z podstawowych praw człowieka. Teoretycznie więc sytuacja Clintona w PRL byłaby niedobra, bo każdy mógłby się dobrać do jego prywatnego i rodzinnego życia. Na szczęście jednak prawo do krytyki w systemie totalitarnym było fikcją, a na straży czci, honoru i dobrego imienia władzy stały rozliczne przepisy karne, ze słynnym art. 270 o publicznym lżeniu, wyszydzaniu lub poniżaniu naczelnych organów PRL. W praktyce, jak wiadomo, nikt nie mógł bezkarnie "szurać" z peerelowską władzą, o czym najlepiej wiedzą ci, którzy próbowali. Najgorzej miałby prezydent Clinton w III Rzeczypospolitej do czasu wejścia w życie nowego kodeksu karnego. Zapisane w dawnym kodeksie - z założenia fikcyjne - prawo do krytyki stało się nagle rzeczywistością, a przepisy, pisane dla ochrony komunistycznej władzy, uległy w zasadzie faktycznemu uchyleniu. Do 1 września 1998 r. sytuacja prezydenta RP była zbliżona do sytuacji jego amerykańskiego odpowiednika. Dzisiaj, gdyby prezydent Clinton zajrzał do nowego polskiego kodeksu karnego, westchnąłby smutno i z zazdrością pomyślał o Aleksandrze Kwaśniewskim: "Ten to ma dobrze!". Istotnie, w najnowszym kodeksie dano prezydentowi RP niemal taką ochronę jak przed wojną. Powróciła do łask ochrona życia prywatnego i rodzinnego, a dowód prawdziwości zarzutu dotyczącego tej sfery można przeprowadzić tylko wówczas, gdy zarzut ma zapobiec niebezpieczeństwu dla życia lub zdrowia człowieka albo demoralizacji nieletniego. Jest chyba oczywiste, że igraszki z pełnoletnią Monicą nie stwarzały żadnego niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia, a może nawet wręcz przeciwnie. Według nowego kodeksu, trzeba się więc trzymać z dala od naszego życia prywatnego i rodzinnego, a za zniesławienie dokonane za pomocą środków masowego komunikowania grozi nawet surowsza kara. Kodeks nie dzieli pokrzywdzonych na zwykłych obywateli i polityków, z czego wnosić można, że tym ostatnim również przywrócono ochronę prywatności. Przywrócono też prezydentowi RP szczególną ochronę przed publiczną zniewagą, uznając ją za przestępstwo ścigane z urzędu i podlegające karze pozbawienia wolności do lat trzech. Śledząc perypetie biednego prezydenta Clintona, zastanawiam się czasem, czy nasz prezydent nie ma za dobrze i dochodzę do wniosku, że chyba nie. Być może wkrótce ludzie mediów rozpoczną akcję zmierzającą do zmiany nowych przepisów, ale ja patrzę na sprawę dość subiektywnie jako były urzędnik prezydencki. I nie podoba mi się znieważanie i zniesławianie prezydenta RP, kimkolwiek by był. Ludzie są tylko ludźmi, a nie aniołami. Nikt nie jest i nie może być całkowicie czysty i przezroczysty, bo wówczas nie byłby człowiekiem. A każdy człowiek ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym. Również, gdy jest prezydentem.
Więcej możesz przeczytać w 42/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.