Jajo tysiąclecia

Dodano:   /  Zmieniono: 
W XX wieku sporo było widowisk, lecz pożytków przecież też nie brakowało. Szkoda by było przysłonić je budowanymi z powodu gigantomanii wieżami i kopułami
Jesteśmy w Europie świadkami zdumiewającej, ale wyraźnej tendencji do ozdabiania końca XX wieku gigantycznymi, bardzo kosztownymi budowlami o bliżej nieokreślonym przeznaczeniu i dość dwuznacznych walorach estetycznych.

W lutym tego roku przy autostradzie A1 na północnym wschodzie Anglii stanęła kolosalna postać, którą autor - Anthony Gormley - nazwał Północnym Aniołem. Ma on 20 m wysokości, a rozpiętość jego skrzydeł wynosi 54 m. Są to skrzydła dłuższe niż w boeingu 747. Jest to figura rekordowa pod przynajmniej dwoma względami. Po pierwsze - jako największa rzeźba brytyjska, po drugie - najokazalszy na świecie obiekt przedstawiający istotę niebiańską.
W podlondyńskiej miejscowości Greenwich - znanej już z południka zerowego - wznosi się Kopułę Tysiąclecia. Jest to olbrzymia konstrukcja o wysokości 50 m i powierzchni 80 tys. m2, co odpowiada dwunastu boiskom futbolowym. Nie ma wątpliwości, że będzie to naj- obszerniejsza kopuła na świecie. I wszystko byłoby świetnie, bo przecież pod tak pokaźną kopułą można by zmieścić mnóstwo bardzo pożytecznych rzeczy i zajęć. Problem polega jednak na tym, że nie ma na razie żadnego rozsądnego pomysłu, co pod nią umieścić. Anglicy są podobno flegmatyczni, ale zaczęli się burzyć, kiedy uzmysłowili sobie, że oto za równowartość ok. 4 mld zł buduje się kolosalną kopułę, która jest w środku pusta i może takową pozostać na zawsze. Tymczasem np. wielu londyńskim teatrom grozi zamknięcie z powodu braku środków. Nic więc dziwnego, że mnożą się uwagi, iż chodzi tu o bezsensowne marnowanie pieniędzy, które szalenie przydałyby się gdzie indziej.
Pod naciskiem takich i podobnych głosów rząd zaczął gorączkowo szukać honorowego wyjścia i - naprędce, bo naprędce - znalazł. Ogłoszono, że pod kopułą znajdzie się futurystyczna wystawa złożona z czternastu stref, poświęconych między innymi takim tematom, jak zabawa, praca, ludzkie ciało, środowisko, a nawet duchowość (strefa stworzona pod naciskiem duchownych, zaniepokojonych, że zostanie w ogóle pominięty religijny wymiar wchodzenia w trzecie tysiąclecie). Wszystko to miałoby tonąć w efektach świetlnych i obrazach komputerowych. Już sam pomysł był nieco dyskusyjny, ale okazało się w dodatku, że niewiele ponad rok przed przewidywanym otwarciem zaangażowani przy jego realizacji projektanci i wykonawcy ciągle nie mają jasnej wizji ani poszczególnych stref, ani tym bardziej całości. A tam, gdzie mają, ręce opadają (z wrażenia mi się zrymowało). W sprawie ludzkiego ciała wymyślono na przykład, że pod kopułą usadowi się postać kobiecą imieniem Britannia. Będzie ona mierzyć 52 m, a zwiedzający będą mogli wchodzić do jej wnętrza i poznawać wszelkie szczegóły anatomii. No, wszelkie to trochę za dużo powiedziane. Ta piękna niewiasta będzie bowiem pozbawiona narządów rozrodczych. Żeby było śmieszniej, tej bez- płciowej kobiecie towarzyszyć będzie małe - bo tylko piętnastometrowe - dziecko. Wszyscy w mig się domyślą, że powstało przez pączkowanie, co stanie się szybko dodatkową atrakcją kopuły.
Jeśli ktoś lubi gigantomanię, znajdzie powody do zadowolenia również we Francji. W Paryżu ma powstać Wieża Ziemi, zbudowana praktycznie całkowicie z drewna i zwieńczona kwiatem z tytanu. Wzniesie się na wysokość 200 m i pochłonie równowartość co najmniej 150 mln zł. Wśród setki innych francuskich projektów jest między innymi "Wyklucie tysiąclecia". 31 grudnia 1999 r., w takt bębnienia dwóch tysięcy doboszy, między filarami wieży Eiffla pojawi się jajko czterdziestometrowej wysokości, którego skorupka powoli zacznie pękać, a oczom widzów ukażą się ekrany setek telewizorów, przekazujących programy z całego świata. Ciekawe obchody będą się odbywać także na Polach Elizejskich. Będzie przemarsz olbrzymiej parady, przygotowanej przez 80 dzielnic, rejonów i zakątków Paryża. Również tam zapowiada się ustawienie największego stołu na świecie.
W innych okolicach stolicy będzie można się przyglądać m.in. wytapianiu największego dzwonu na świecie, festiwalowi najbardziej znanych gitarzystów grających w hołdzie Jimmy?emu Hendriksowi pod hasłem "Powrót Woodstock", przekształceniu obelisku na placu Concorde w wielką wskazówkę zegara słonecznego, odtworzeniu paryskiego Salonu Samochodowego z 1901 r. i wreszcie - dwóm tysiącom metalowo-plastikowych kolorowych ryb, które pojawią się na Sekwanie 1 kwietnia 2000 r. Właśnie ryba jest we Francji tradycyjnym atrybutem prima aprilis. Pożytek będzie z tego może niewielki, ale patrzeć będzie na co. Zdanie to stanowi jedno z możliwych podsumowań XX wieku, ale jeśli rzeczywiście tak postrzegamy nasze stulecie, to znaczy, że jesteśmy przesiąknięci zwątpieniem i autoironią. Rzeczywiście, sporo było widowisk, lecz pożytków przecież też nie brakowało. Szkoda by było przysłonić je wieżami i kopułami.

Autor jest dziennikarzem RFI w Paryżu.
Więcej możesz przeczytać w 42/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.