Na warszawskiej smyczy

Na warszawskiej smyczy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie ma samorządności tam, gdzie centralna administracja przechwytuje wszystkie pieniądze
Rząd ujawnił projekt ustawy o zasadach finansowania samorządu. Okazuje się, że powiatowi radni będą swobodnie dysponować jedynie 5 proc. wpływów z podatku dochodowego od osób fizycznych. Pozostałe 95 proc. oraz wszystkie inne wpływy podatkowe, w tym od osób prawnych i z VAT, będą przekazywane do Warszawy i tam dopiero dzielone. Część powróci do powiatu w postaci dotacji lub subwencji, ale ze ścisłą instrukcją przesądzającą o przeznaczeniu tych sum. Z wyliczeń Ministerstwa Finansów wynika, że samorząd powiatowy będzie decydował tylko o 4 proc. swojego budżetu, resztę wydając pod dyktando Warszawy.
Brzmi to jak wiadomość z miejsca zbrodni, której ofiarą padła idea samorządności. Administracja samorządowa tym się przecież różni od państwowej, że sama decyduje, co w pierwszej kolejności chce załatwić. Nie da się tego osiągnąć bez własnych dochodów, bo tylko one gwarantują swobodę podejmowania decyzji. Nie ma samorządności tam, gdzie centralna administracja przechwytuje wszystkie pieniądze i arbitralnie rozstrzyga, na co trzeba je wydać.
Taki model "samorządu na niby" funkcjonował w PRL i nieprzypadkowo o ówczesnych radnych mówiono "bezradni". To prawda, że dzisiejsi radni będą demokratycznie wybrani i na pozór nie skrępowani ręcznym sterowaniem partyjnych komitetów. Ale na cóż przyda im się ta wolność, kiedy i tak najważniejsze decyzje pozostaną w rękach warszawskich biurokratów?
Co najgorsze, warszawska smycz krępująca samorządy będzie na co dzień niezauważalna dla szarego obywatela. Nieświadomy tego ograniczenia, będzie on oczekiwał od swoich wybrańców radykalnych posunięć poprawiających funkcjonowanie lokalnych społeczności. Takie zresztą nadzieje rozbudzają autorzy reformy samorządowej, przedstawiający ją jako przepustkę do Polski mlekiem i miodem płynącej.
W rzeczywistości tego dostatku będzie tyle, co kot napłakał, bo samorządowi powiatowemu i wojewódzkiemu przekazano najbardziej zaniedbane dziedziny życia, jak edukacja, ochrona zdrowia, opieka społeczna. Pieniędzmi też na pewno Warszawa nie sypnie i w konsekwencji radnym przypadnie niewdzięczna rola dzielenia biedy. Dziwne, że jest aż tylu chętnych do podjęcia się tej misji. Nie da się wykluczyć, że spora część kandydatów na radnych po prostu nie wie, w jakich realiach przyjdzie im działać.
Więcej możesz przeczytać w 41/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.