Prawa młodości

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wybór, jakiego musimy dokonać w październiku, będzie przede wszystkim wyborem ludzi młodych, bo to oni za kilka lat będą żyli w kraju, który własnymi głosami mogą już dziś zacząć budować
Za czasów ponurego komunizmu na centralnych placach miast i miasteczek, w zakładach pracy, w szkołach i na uczelniach wieszano hasło: "Młodzież przyszłością Narodu". Dawni "władcy" Polski chyba szczerze wierzyli, że młodzież stanie się przyszłością realnego socjalizmu, bo naród mógł być w ich pojęciu jedynie socjalistyczny. I nagle w 1980 r., a potem w 1989 r. okazało się, że młodzież stała się grabarzem socjalizmu, zaś hasło "Młodzież przyszłością narodu" zyskało zupełnie nowe znaczenie.


Przechodząc korytarzem ministerstwa, zwróciłem uwagę na zabieganych młodych ludzi. Zdałem sobie sprawę, że takich ludzi spotykam codziennie w ministerstwach czy urzędach wojewódzkich. Zabieganych, lecz dumnych z tego, co robią. Postanowiłem poświęcić ten tekst właśnie im.
Rozpocząłem felieton od hasła "Młodzież przyszłością Narodu". Niejednokrotnie słyszałem, że dzisiejsza młodzież jest pozbawiona ideałów, płytka i nastawiona na zdobywanie łatwego pieniądza - niestety, taki obraz wyłania się nazbyt często z przekazu docierającego do nas za pośrednictwem mediów. I nie tylko. Na moje biurko trafiają codziennie raporty o stanie przestępczości. Także tej, która dotyczy ludzi młodych i bardzo młodych. Obraz wyłaniający się z tych raportów nie jest optymistyczny - kradzieże, włamania, rabunki, wymuszenia, sprawy związane z narkotykami i przestępczością w szkołach. Ale wiem, że te raporty przedstawiają tylko jedną stronę medalu. Bo kiedy podróżuję po kraju czy odwiedzam urzędy centralne, bardzo często spotykam zupełnie inną młodzież - ludzi zaangażowanych, wiedzących, czego chcą, zainteresowanych losami kraju, aktywnych.


Wraz z wprowadzeniem reform społecznych zyskamy szansę, aby wziąć w swoje ręce realną władzę

Aktywnych w skali kraju - o tych wszyscy słyszymy i czytamy - ale przede wszystkim tych, którzy swoją aktywność wykorzystują dla dobra małych ojczyzn. Radnych, ludzi zasiadających we władzach samorządowych, pracujących w urzędach gminnych, miejskich, wojewódzkich. Spotykałem ich wielokrotnie. Ich zaangażowanie w losy swojego miasta, gminy, województwa jest ogromne. Pracują po kilkanaście godzin, niejednokrotnie za niewysoką urzędniczą pensję. Mimo to nie narzekają. Mówią, że robią to, co lubią, a największą satysfakcją są dla nich wyniki tej pracy. Wnoszą swój wkład we wszystkie ważne przedsięwzięcia naszego rządu. Są dla nas wsparciem i nieocenioną pomocą, choć wielu z nich jeszcze studiuje. Przywilejem młodości jest jednak bezgraniczne poświęcanie się sprawie, w którą się wierzy. Podziwiam tych młodych ludzi za determinację i zapał. To jest ich walka i są w niej zwycięzcami.
Wraz z wprowadzeniem reform społecznych przez nasz rząd pojawia się szansa na to, by ich aktywność mogła być wykorzystana na szerszą skalę. Wreszcie wszyscy mamy szansę, aby wziąć władzę w swoje ręce, władzę realną, tę, z którą stykamy się na co dzień. Przed nami, co powtarzam raz jeszcze, stoi niespotykana w historii szansa, której nie możemy zmarnować, szansa na prawdziwe współrządzenie krajem. A kraj to nie jest jakiś abstrakcyjny byt, to dom, ulica, dzielnica, miasto - to są nasze "małe ojczyzny".
Politycy w Warszawie mogą się wydawać abstrakcyjni, ale władze lokalne, te najbliższe człowiekowi, są bliskie, realne. W tych władzach zasiądą nasi sąsiedzi, znajomi, ludzie znający teren, na którym mieszkają. Sprawa śmieci na ulicy, remontu chodnika czy sali zabaw dla dzieci nie jest dla nich czymś odległym. To oni codziennie - jak i my - potykają się o wystające płyty chodnikowe, denerwują ich nieustanne kolejki do lekarza. A jeżeli prawdziwie zaangażują się w to, co robią, mogą pomóc w likwidowaniu tych drobnych, ale i tych wielkich niedogodności życia.
Reformy społeczne ruszą od 1 stycznia. Zmiany odczuje całe społeczeństwo i będą to zmiany na lepsze. Muszę jednak - i chcę - pamiętać o tym, że w naszym kraju są rzesze ludzi, dla których zmiany te oznaczają niepewność. To przede wszystkim urzędnicy likwidowanych urzędów rejonowych, pracownicy urzędów wojewódzkich w miastach, które stracą status województwa. Ustawa wprowadzająca ustawy reformujące państwo nie wyszła jeszcze spod obrad Sejmu. Zdaję sobie sprawę z tego, że dopóki ustawa nie zostanie uchwalona, dopóty wszyscy zaangażowani w proces wdrażania reformy administracyjnej w województwach (młodzi i ci, którzy młodzieżą dawno już być przestali) nie będą pewni, czy nie działają przeciwko sobie. Mimo to poświęcają swój czas i zaangażowanie, by działać na rzecz reform. Mam nadzieję, że pokłady idealizmu i chęci zmian, które przypisane są młodzieży, każą się jej zaangażować w proces wprowadzania reform aż do jego zakończenia.
Przed nami wybory. To truizm - ale od uczestnictwa w nich zależy bardzo wiele. Można bowiem narzekać na elity, lecz najpierw trzeba wybrać tych, na których się później narzeka, czy też, niestety, o wiele rzadziej, jest się z nich zadowolonym. Jeśli ktoś tylko narzeka, mówi, że żyje się źle, że nie ma sensu głosować, bo to i tak nic nie zmieni, a nie pójdzie wybrać swoich radnych, nie ma moralnego prawa do krytyki. Krytykować można tych, na których się głosowało. Rozliczać można tych, których się wybrało. Dlatego też głęboko wierzę, że wybór, jakiego musimy dokonać w październiku, będzie szczególnie wyborem ludzi młodych, bo to oni za kilka lat będą żyli w kraju, który również własnymi głosami mogą dziś już zacząć budować. I mimo wszystko wierzę w stare wyświechtane hasło, mówiące o tym, że młodzież jest przyszłością naszego kraju.


Więcej możesz przeczytać w 40/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.