Festiwal rozumu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polscy naukowcy odsłonili swoje tajemnice
W ponad połowie warszawskich placówek naukowych od 18 do 27 września "otwarto drzwi" tzw. szerokiej publiczności. Zaproponowano jej wystawy, wykłady, udział w eksperymentach, pokazy rzeczywistości wirtualnej; przedstawiono najnowsze doniesienia medyczne i dotyczące struktury wszechświata. Udzielano również rad, jak karmić niemowlęta. W ciągu dziesięciodniowego Festiwalu Nauki odbyło się dwieście kilkadziesiąt imprez o charakterze naukowym. Nagle okazało się, że ludzie zajmujący się nauką chcą mówić o tym, czym się trudnią, i pokazać, co potrafią, a rzesze niespecjalistów czekają, by z tej wiedzy skorzystać. Zainteresowani mogli oglądać świat fraktali i plamy na Słońcu, badać toksyczność wody i zwiedzać cyklotron. Namawiano do polubienia statystyki, uczono mierzenia radioaktywności ścian w mieszkaniach, przygotowano inscenizację obrad Sejmu Rzeczypospolitej Obojga Narodów i koronacji króla. Prof. Magdalena Fikus z Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN, jedna z pomysłodawców festiwalu, na spotkaniu poprzedzającym oficjalne otwarcie imprezy mówiła: "Przyszłam z tremą, z niepokojem o to, ile znajdzie się osób zainteresowanych". Okazało się, że wypełnili oni Aulę Kryształową w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.

Dwóch noblistów immunologów - Australijczyka prof. Petera Doherty?ego i Szwajcara Rolfa Zinkernagla - zasypano pytaniami. Uczestnicy festiwalu chcieli wiedzieć, co jest ważniejsze w drodze do Nagrody Nobla: dobrze wyposażone instytuty badawcze, upór pozwalający zrobić coś nadzwyczajnego czy brak ograniczeń w wydatkach na kosztowne eksperymenty? "Nie ma recepty na Nagrodę Nobla. Dobrze mieć w miarę rozsądnych rodziców, kolegów zainteresowanych badaniami. Nie można jednak zaplanować sobie, że się tę nagrodę zdobędzie. Rolf miał być chirurgiem, a nie biologiem, ja zaczynałem jako weterynarz w Australii. Spotkaliśmy się przypadkiem i odkryliśmy coś nieoczekiwanego" - mówił prof. Doherty. "Pewni ludzie traktują swoje badania jak konkurencję w wyścigu, który muszą wygrać. Dotyczy to zwłaszcza badaczy amerykańskich. Dla wielu uczonych najważniejsze w życiu jest jednak kierowanie się własną pasją. Liczy się również umiejętność przekonania środowiska naukowego i ludzi decydujących o przydziale pieniędzy, że proponowane eksperymenty są ważne, potrzebne, a ich wykonanie jest sprawą realną. Tym, co jest najważniejsze, nie jest jednak najnowszy model centryfugi czy innego urządzenia, ale ludzie z dobrymi mózgami, z którymi można współpracować" - tłumaczył prof. Zinkernagel.
Na następne spotkanie przyszło tysiąc osób i już ani prof. Fikus, ani dyrektor festiwalu dr hab. Maciej Geller nie mieli wątpliwości, że swoim pomysłem nie tylko zarazili "dawców", czyli środowisko naukowe, ale dotarli również do "biorców" - studentów, uczniów, ludzi najróżniejszych profesji i o najróżniejszych zainteresowaniach. "Za nami dwojgiem stoi co najmniej 1500 osób z Uniwersytetu Warszawskiego, Politechniki, Polskiej Akademii Nauk, Akademii Medycznej, muzeów i wielu innych placówek naukowych" - mówili organizatorzy festiwalu. Jego sponsorami były między innymi Komitet Badań Naukowych i Polska Fundacja Upowszechniania Nauki. Patronat medialny objęły "Wiedza i Życie", Radio Bis, "Gazeta Wyborcza" i TVP SA.

Imprezy festiwalowe miały różne formy. Organizowano dyskusje panelowe, w których uczestniczyło po kilkaset, a nawet ponad tysiąc osób, spotkania w klubach, na przykład w Klubie Fizyków na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie mówiono o niebieskich laserach, najdalszych obiektach znajdujących się we wszechświecie, teorii chaosu. Przygotowano pokazy dla najmłodszych, na przykład "Zabawy z fizyką". Prezentacje zaoferowano również dorosłym - podczas pokazu "Grzybki w barszczu, w grzybkach cez" ostrzegano przed nadmiernym spożywaniem grzybów, w których akumuluje się cez (pierwiastek promieniotwórczy o bardzo długim okresie połowicznego rozpadu; do atmosfery przedostał się po eksplozji elektrowni w Czernobylu). Licealiści mogli zobaczyć, jak powstaje fatamorgana, lub sprawdzić, jak wielką energię niesie promień światła. Kolekcja eksponatów zgromadzonych przez prof. V. Zanettiego z uniwersytetu w Trydencie, pokazywana wcześniej we Włoszech i innych krajach, na warszawskiej prezentacji "Fizyka i zabawki" cieszyła się taką popularnością, że w salach wystawowych trzeba było regulować ruch zwiedzających.
Na Wydziale Farmacji Akademii Medycznej można było ocenić stan zdrowia swojej wątroby, własnoręcznie wykonując pod kierunkiem asystenta próbę wątrobową. Chętni mieli też szansę zsyntetyzować tabletkę aspiryny, wyprodukować krem lub inny specyfik służący zdrowiu. Niektórzy uczestniczyli w "walce masła z margaryną". Przedstawiono zalety masła - znajdujące się w nim naturalne pochodne kwasu linolowego prawdopodobnie zapobiegają nowotworom, a kwasy tłuszczowe o krótkim łańcuchu wykazują działanie przeciwgrzybicze. Natomiast margarynę zawierającą sztucznie wytworzone kwasy można podejrzewać o powodowanie nowotworów jelit.

W Centrum Astronomicznym PAN im. Mikołaja Kopernika przygotowano model Układu Słonecznego w skali 1 do 15 mld. Również tutaj - podobnie jak na wielu innych imprezach festiwalu - położono nacisk na osobiste doświadczanie kontaktu z nauką. Odległości planet od Słońca można było "odczuć" własnymi nogami. Miniaturowa kulka o średnicy ułamków milimetra, czyli Ziemia, znajdowała się w odległości 10 m od Słońca, natomiast do Plutona (ostatniej planety układu) trzeba było spacerować prawie pół kilometra. Wystawę urządzeń wyniesionych poza Ziemię przedstawiło Centrum Badań Kosmicznych PAN. Tam również można było uzyskać najnowsze wiadomości z Marsa.
W Instytucie Fizyki PAN zwiedzający przekonali się, że włosy palacza i osoby niepalącej różnią się składem chemicznym, uczestniczyli w eksperymencie, w którym magnes lewitował nad nadprzewodnikiem, oglądali laboratoria. Zalety związku teorii z praktyką można było smakować osobiście - prof. Jacek Kossut, chcąc objaśnić skomplikowaną technikę wytwarzania bardzo cienkich warstw materii, użył wielkiego tortu. Uczestnicy zajęć zjedli go później, dyskutując o skomplikowanych zjawiskach fizycznych. - To radość widzieć tylu inteligentnych ludzi naraz i takie zainteresowanie nauką - zwierzył się jeden z obecnych tam fizyków. - Ten festiwal nam wszystkim poprawia samopoczucie.

Według oficjalnego spisu, odbyło się 215 imprez - ta liczba uwzględnia jednak tylko wydarzenia premierowe. Wiele wykładów, pokazów i prezentacji, wycieczki czy budowanie mikroprocesora powtarzano kilkakrotnie. "Pożegnanie lata" odbyło się w ogrodzie botanicznym, "Pożegnanie Afryki" - w zoo, a ptaki podglądano w naturze. W synagodze wyjaśniono, czym jest Talmud, w Akademii Teologii Katolickiej tłumaczono zaś, jak zachwycić się Pismem Św. Próbowano szukać duszy w mózgu i poza nim, spierano się o stosunek nauki i wiary do teorii ewolucji. Ponad wszelką wątpliwość udowodniono potrzebę organizowania dni otwartych bądź festiwali nauki. - Czekaliśmy właśnie na to - mówili zgodnie uczeni i pielgrzymujący do ich laboratoriów goście. - Następny festiwal za rok.

Więcej możesz przeczytać w 40/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.