Historyczna zmiana

Dodano:   /  Zmieniono: 
Słowacy chcą "powrotu na Zachód"
Vladimira Mečiara nie uratowała ani Claudia Schiffer, ani Gerard Depardieu. Pozujący za duże pieniądze w towarzystwie znanych postaci premier Słowacji wygrał wprawdzie wybory parlamentarne, ale zaledwie o ułamek procentu. Nie pomogły mu miliony koron wyasygnowane z państwowej kasy i kontrolowane w większości media. Rządząca od 1994 r. koalicja utraciła większość w parlamencie. Czy rzeczywiście jest to koniec ery Mečiara?
- Jego dalszy los polityczny zależy teraz od polityków, których partie dostały najwięcej głosów. Jeżeli będą tak sprawować rządy, jak obiecują, Mečiar nie ma szans na powrót. Mógłby jednak ponownie zaistnieć na słowackiej scenie politycznej, jeśli nowa władza doprowadziłaby kraj do ekonomicznej katastrofy. Mečiar pozostawił państwo w bardzo złym stanie. Nowy gabinet będzie miał około roku, by zapobiec nadciągającej katastrofie. Jeżeli mu się to nie uda, może to oznaczać powrót mecziaryzmu - twierdzi Marian Leszko, polityczny komentator opozycyjnego dziennika "Sme".
Rząd będzie się więc musiał zmierzyć z nie lada zadaniem. W ciągu ostatnich kilku lat Słowację krytykowano za autorytarny styl sprawowania władzy, ale chwalono za niezłą kondycję gospodarki. Teraz okazuje się, że kraj znalazł się na skraju kryzysu. Następuje dewaluacja korony, rośnie zagraniczne zadłużenie, a realne dochody ludności spadają. Coraz większym problemem staje się też bezrobocie (14 proc.).
Jeszcze w 1994 r. mówiło się o "wyszehradzkiej czwórce", wkrótce jednak Słowacja znalazła się na marginesie procesu integracji. W grudniu 1997 r. na szczycie europejskim w Luksemburgu przywódcy UE zadecydowali, że nie spełniająca tzw. wymogów politycznych Słowacja znajdzie się dopiero w drugiej grupie państw kandydujących do unii. Nie bez powodu więc obecne wybory nazwano "ostatnią szansą". Jan Czarnogursky, szef opozycyjnej partii chadeckiej, zapytany przez niemiecki tygodnik "Focus" o znaczenie wyborów, odparł: "Są to wybory prawdziwie historyczne, gdyż po nich Słowacja będzie mogła wreszcie podążać we właściwym kierunku, czyli ku Unii Europejskiej. Oznacza to, że ustawy będą wykonywane, demokracja wzmocniona, a polityka zagraniczna zgodna z tendencjami występującymi u naszych sąsiadów. Chcemy też, aby przejrzyste stały się reguły rządzące procesem prywatyzacji".
Wyniki wyborów nie wywołały jednak, wbrew oczekiwaniom, euforii, dały natomiast podstawy do nadziei. Opozycja antymecziarowska składa się z tak wielu partii, że uzgodnienie wspólnego programu może być problematyczne. Marian Leszko jest bardziej optymistyczny: - Jest to mit rozpowszechniany przez Mečiara. W rzeczywistości sytuacja kryzysowa bardzo te partie zbliża. Gdy trzeba zapobiec najgorszemu, podział na lewicę i prawicę nie ma znaczenia. Poza tym Partii Lewicy Demokratycznej doradza pani ?Smegnerova, która ma opinię "prawicowej ekonomistki w lewicowej partii".
Ale dotychczasowi koalicjanci wcale nie mają zamiaru rezygnować. Wiceprzewodniczący Ruchu na rzecz Demokratycznej Słowacji (HZDS), Sergej Kozlik, zapowiedział rozpoczęcie rozmów w sprawie utworzenia rządu. Jeżeli jednak politycy dotrzymają swych przedwyborczych obietnic, Mečiarowi nie uda się powołać gabinetu. Partie opozycyjne (SDK, SDL, SMK, SOP), które zamierzają przejąć władzę, opowiadają się za integracją Słowacji z UE i wstąpieniem do NATO. Oznacza to nie tylko ponowne aspirowanie Słowacji do struktur europejskich, ale także chęć ożywienia współpracy z Czechami, Węgrami i Polską. - Nowa reprezentacja docenia istotną pozycję Polski w Europie Środkowej i uważa, że Warszawa może nam najbardziej pomóc w powrocie do państw "pierwszej kategorii" - uważa Leszko.

Więcej możesz przeczytać w 40/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.