Ekologia smaku

Ekologia smaku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gdy w latach 60. "alternatywni" długowłosi Niemcy w "klapkach Jezusa" (Jesuslatschen) wymuszali na rolnikach produkcję bez użycia środków chemicznych, polscy konsumenci nie znali pojęcia żywności ekologicznej, a rolnicy otrzymywali obowiązkowe nawozy sztuczne z dostawą na podwórze.
Gdy w latach 60. "alternatywni" długowłosi Niemcy w "klapkach Jezusa" (Jesuslatschen) wymuszali na rolnikach produkcję bez użycia środków chemicznych, polscy konsumenci nie znali pojęcia żywności ekologicznej, a rolnicy otrzymywali obowiązkowe nawozy sztuczne z dostawą na podwórze. Dziś w krajach Unii Europejskiej obowiązuje surowe rozporządzenie w sprawie rolnictwa ekologicznego, żywność ekologiczną można kupić nawet w supermarketach, a rolnicy korzystają z dotacji. W Polsce natomiast część polityków i ekonomistów rolnictwa mówi wyłącznie o "intensyfikacji produkcji rolnej", jakby nie zauważając "gór masła" i "morza mleka", z którymi zmaga się od lat Europa Zachodnia. Rynek produktów eko- logicznych w Europie jest dziś jedną z najszybciej rozwijających się branż. I nie tylko dlatego, że szacowana na jedną trzecią społeczeństwa "generacja EKO" (nieźle sytuowana, dobrze wykształcona) wydaje swe pieniądze, zwracając szczególną uwagę na to, czy w agregacie lodówki nie zastosowano aby freonu, w lampach - rtęci, czy marchewki nie nafaszerowano chemią. Także dlatego, że presja ruchów konsumenckich i ekologicznych doprowadziła w Unii Europejskiej do stworzenia nowego prawa, a na szczeblu landów, regionów i krajów wprowadzono ułatwienia dla producentów (o "zielonych konsumentach" pisaliśmy we "Wprost" nr 8). Jeszcze niedawno wydawało się, że polscy rolnicy mogą zaoferować "zielony talerz dla Europy". Friedrich Gräfe zu Baringdorf, członek Parlamentu Europejskiego, podczas kwietniowej wizyty w Polsce zauważył, że inwestowanie w rozwój rolnictwa ekologicznego pozwoliłoby poprawić dochodowość małych gospodarstw, zapewnić pracę dużej grupie mieszkańców wsi i chronić tereny cenne przyrodniczo. Warto policzyć prawdziwe koszty produkcji żywności konwencjonalnej, w tym koszty zniszczenia środowiska: zanieczyszczenie gleb i wód gruntowych przez nawozy i pestycydy (przez to także rzek i Morza Bałtyckiego), niewspółmierne do plonów zużycie energii, rosnące zagrożenie dla bogactwa świata roślinnego i zwierzęcego. Wówczas okaże się, że żywność ekologiczna, której produkcja nie jest obciążona tymi kosztami, jest tańsza od żywności konwencjonalnej. Być może dlatego Zieloni atakują ostrym hasłem: "Dość eko- logicznego dumpingu w rolnictwie".

O ile w Niemczech klienci mają do wyboru ponad 2000 produktów ekologicznych, o tyle w polskich sklepach - niespełna 200. U naszych sąsiadów zza Odry żywność "eko" można kupić w 1600 sklepach ekologicznych i licznych supermarketach, w Polsce - zaledwie w 200 sklepikach i nielicznych hipermarketach. Obroty w handlu żywnością ekologiczną w Niemczech stale rosną, co określa się jako "ekologiczny cud gospodarczy" - rzadko która branża w tym przeżywającym recesję kraju może się poszczycić wzrostem obrotów o 11 proc. W Austrii, Szwecji, Danii żywność ekologiczna jest sprzedawana nie tylko w małych sklepach, ale przede wszystkim w supermarketach - 14 proc. Duńczyków pije więc mleko ekologiczne, choć w tym kraju tylko 2,3 proc. powierzchni użytków rolnych uprawia się metodami ekologicznymi. Co drugi producent żywności ekologicznej w Unii Europejskiej jest Austriakiem. W państwach Unii Europejskiej obowiązuje hasło "klient nasz pan". W 1993 r. weszło w życie rozporządzenie określające kryteria rolnictwa ekologicznego, sposób oznakowania żywności i system kontroli. Z rynku zniknęły wówczas produkty pseudoekologiczne, a każda nowa próba wykorzystania przedrostków "eko" czy "bio" natychmiast budzi zainteresowanie usłużnych konsumentów i prawników. Jeśli z ankiety wynika, że daną nazwę kojarzy z produktem ekologicznym więcej niż 10 proc. badanych, a towar ten nie spełnia kryteriów żywności ekologicznej, prawnicy uznają, iż nazwa może wprowadzać konsumenta w błąd i sprawę kierują na drogę sądową. W Austrii stowarzyszenie rolników ERNTE prowadzi "ekologiczny telefon zaufania" - każdy konsument ma szansę utwierdzić się w prawidłowości wyboru produktu lub poinformować o naruszeniu prawa przez niesolidnych producentów.


W Niemczech klienci mają do wyboru ponad dwa tysiące produktów ekologicznych, w Polsce - niespełna dwieście

Nieświadomy polski konsument poszukujący produktów ekologicznych nadal jest karmiony "zdrową żywnością", chociaż w 1994 r. na mocy rozporządzenia ministra rolnictwa zakazano używania tego pojęcia jako wprowadzającego konsumenta w błąd. Czegóż jednak wymagać od przeciętnego zjadacza soi, gdy do niedawna to samo ministerstwo patronowało Targom Zdrowej Żywności w Tarnowie? Cóż może uczynić Państwowa Inspekcja Handlowa, która przeprowadza co dwa lata szeroko zakrojone akcje kontrolne w sklepach i hurtowniach, jeśli grzywna dla osób wykorzystujących naiwność rodaków wynosi 200 czy 300 zł, a produkt reklamowany jako "zdrowa żywność" trafia na półki natychmiast po wyjściu kontrolera. W ubiegłym roku "tylko" 20 proc. skontrolowanych towarów deklarowano jako żywność ekologiczną, mimo braku wymaganych atestów. Wspomniane rozporządzenie dopuszcza oznakowanie "wyprodukowano metodami ekologicznymi" pod warunkiem posiadania atestu potwierdzającego sposób produkcji, ale nie określa, o jaki atest właściwie chodzi. Wprawdzie z ust do ust przekazywana jest wiadomość, że chodzi tu o atesty Stowarzyszenia Producentów Żywności Metodami Ekologicznymi Ekoland, lecz tu trop się urywa. W polskich hipermarketach sprzedawana jest dziś na przykład herbatka rozpuszczalna o nazwie "Ekoland", produkt syntetyczny, nie mający nic wspólnego z produkcją ekologiczną. Zaufania klientów nadużył producent jogurtu "Eko" - po interwencji PIH przemianowano nazwę na "Eka".

Przez ostatnie dwa lata grupa polskich i zagranicznych ekspertów przygotowywała projekt określający zasady rolnictwa ekologicznego i systemu certyfikacji. Finansowany z funduszy Unii Europejskiej projekt trafił do szuflad resortu rolnictwa. Od niedawna nowa grupa ekspertów pracuje nad projektem ustawy o rolnictwie ekologicznym - tym razem społecznie. "Generacja EKO" w Polsce nie wywalczyła dotychczas prawa sprzyjającego produkcji ekologicznej. Postulaty te bagatelizowano zarówno w resorcie rolnictwa, zdrowia, jak i ochrony środowiska. Tymczasem Węgrzy tak dopracowali swój system certyfikacji, że bez przeszkód eksportują na unijny rynek produkty ekologiczne z rodzimym atestem Biokultury. Także Czesi wkrótce zostaną wpisani na tzw. listę krajów trzecich, co oznacza uznanie systemu certyfikacji za równorzędny z obowiązującym w Unii Europejskiej. Jednocześnie obydwa te kraje wprowadziły programy dotacji dla gospodarstw ekologicznych. W Polsce 181 atestowanych przez Ekoland gospodarstw o powierzchni niemal 6000 ha i prawie 50 gospodarstw kontrolowanych przez inne placówki (w tym holenderską SKAL i niemiecką BCS) to kropla w morzu. Większość prowadzących je rolników, zwłaszcza o dłuższym stażu, znalazła już swój krąg klientów i stałych, dużych odbiorców. Rozwinęli nowe formy zbytu: dostarczają regularnie produkty do specjalistycznych sklepów w większych miastach, do supermarketów, rzadziej do szkół, przedszkoli i szpitali. Mieszkańcy Warszawy, Poznania, Zielonej Góry i Wrocławia mogą złożyć zamówienie na dostawę warzyw, makaronów i przetworów owocowo-warzywnych prosto do domu. Od czterech lat powoli rozwija się eksport owoców na potrzeby przetwórstwa do Unii Europejskiej, a od niedawna świeżych warzyw do Danii. Zapotrzebowanie klientów na truskawki, porzeczki, jabłka i wiele innych produktów jest bardzo duże - zarówno w Unii Europejskiej, jak i w Polsce. Jednak gospodarstwa, które chcą eksportować, muszą się poddać kontroli unijnej jednostki. Dopóki rolnicy stosujący ekologiczne metody produkcji nie wymuszą uregulowań prawnych, dopóty pozostaną w cieniu wielkich producentów kolorowej, wiecznie trwałej, oszukanej "zdrowej" żywności. A może lepiej oszczędzać siły i czekać na dzień, gdy Polska znajdzie się wśród państw członkowskich UE i automatycznie zacznie obowiązywać rozporządzenie Komisji Europejskiej o rolnictwie ekologicznym... Wejście do Unii Europejskiej będzie bowiem chyba największym sukcesem "generacji EKO". 




Więcej możesz przeczytać w 39/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.