Nowa wizja

Dodano:   /  Zmieniono: 
Za 10, 15 lat przestanie istnieć tradycyjna telewizja
Deklaracja ministra Wiesława Walendziaka, złożona podczas "okrągłego stołu mediów" w Sopocie, że rząd chce patronować budowie polskiej platformy cyfrowej z udziałem TVP, wzbudziła niepokój Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Według rzecznika SLD Andrzeja Urbańczyka, grozi to polityczną ingerencją czynników rządowych w niezależność mediów. Takie postawienie sprawy dowodzi zupełnego braku rozeznania, czym jest telewizyjny przekaz cyfrowy.

- Zapomnijcie o telewizji. To zupełnie nowe medium, choć się podobnie nazywa - mówi John Moroney, brytyjski znawca rynku mediów. - Za dziesięć, piętnaście lat w ogóle przestanie istnieć tradycyjna telewizja - wyrokuje Giuliano Beretta, dyrektor generalny Eutelsatu. - Rok 1996 zapisze się w historii Europy nie wydarzeniami ze świata wielkiej polityki, ale uruchomieniem telewizji cyfrowej na naszym kontynencie - przekonuje Sylvie Ruggieri z korporacji Canal Plus, która pierwsza w Europie - półtora roku po amerykańskim debiucie - rozpoczęła emisję w systemie cyfrowym.
Technologia cyfrowa zrewolucjonizowała system nadawania i odbioru telewizji mniej więcej w takim samym stopniu, jak telefonia sposób porozumiewania się przez telefon - łamiąc zarazem monopol państwowego operatora telekomunikacyjnego. W telewizji cyfrowej informacje składające się na obraz i dźwięk przekazywane są w systemie binarnym (zero-jedynkowym). Eliminuje to zakłócenia i daje doskonałą jakość odbioru. Kto raz obejrzał program telewizji cyfrowej, temu trudno będzie wrócić do obrazu przekazywanego w tradycyjnym systemie analogowym: różnica jest taka jak między dźwiękiem z CD i z płyty winylowej.
Dzięki kompresji sygnału na transponderze satelitarnym mieści się nie jeden, jak w przekazie analogowym, lecz osiem programów telewizji cyfrowej. Zwielokrotnia to liczbę dostępnych kanałów i narzuca zmianę ich formy: z ogólnych, gdzie ogląda się "to, co dają", na wąskotematyczne, umożliwiające układanie własnych programów. Telewidz staje się więc aktywnym uczestnikiem przekazu, również dzięki systemowi pay per view (płacisz tylko za to, co obejrzałeś). W erze cyfrowej nadawcy będą musieli zapomnieć o pokusach narzucania widzowi swojej woli i przekonań: pilot w jego ręku staje się groźną bronią wymuszającą niezależność telewizji.
Dzięki cyfrowemu terminalowi (bo nie jest to już "odbiornik") zyskujemy też dostęp do rozmaitych usług, nie kojarzonych do tej pory z telewizją. Za jego pośrednictwem można słuchać ulubionej muzyki, korzystać z programów i gier komputerowych, przeglądać strony www, robić zakupy w Internecie, a nawet przeprowadzać operacje bankowe. - Powstaje w ten sposób nowa autostrada komunikacyjna - zauważa Lew Rywin, prezes Canal Plus Polska.
W przekaz cyfrowy inwestują wszyscy możni świata mediów elektronicznych. Prócz Canal Plus, który emituje już wielokanałowe platformy cyfrowe we Francji, Hiszpanii i Włoszech (gdzie ma łącznie 1,7 mln abonentów) i przystępuje do ich uruchamiania w Belgii, Holandii, krajach nordyckich oraz w Polsce, robią to - z różnym szczęściem - pozostali przedstawiciele wielkiej piątki europejskich nadawców komercyjnych: Leo Kirch, CLT-Ufa, Mediaset Silvio Berlusconiego i BSkyB Ruperta Murdocha. O ile telewizja cyfrowa odniosła sukces we Francji, gdzie Canal Satellite kontrolowany przez Canal Plus ma dziś prawie milion abonentów, a konkurujący z nim TPS - 450 tys., o tyle na największym rynku telewizyjnym Europy, w RFN, pierwsza próba jej wprowadzenia przyniosła Kirchowi klęskę. Uruchomiona w lipcu 1996 r. cyfrowa platforma DF-1 z 30 kanałami zyskała tylko 75 tys. subskrybentów, co kosztowało magnata telewizyjnego stratę miliarda marek. Właściciel kanału Sat-1, od piętnastu lat rywalizującego o prymat na niemieckim rynku z RTL, najwyraźniej nie wziął pod uwagę dwóch rzeczy: nasycenia niemieckiego eteru kanałami analogowymi, zaspokajającymi wszelkie gusty i tego, że Niemiec skrzętniej liczy pieniądze niż Francuz, Włoch czy Hiszpan.
Wskazując na niemiecki przykład, sceptycy pytają, po co im dostęp do setek wąskotematycznych kanałów, poświęconych na przykład wyłącznie wędkowaniu czy narciarstwu, skoro z większości nigdy nie będą korzystać. Entuzjaści przekazu cyfrowego odpowiadają, że w tym samym celu, w jakim na półkach za ladą szanującego się baru stoją setki butelek z całego świata: by gość, który przyjdzie się napić, mógł zamówić to, na co akurat ma ochotę. Jeśli nie znajdzie ulubionego gatunku tequili, pójdzie do konkurencji.

Za każdą cenę

Do pełnego korzystania z możliwości przekazu cyfrowego potrzebny jest sprzęt nowej generacji: specjalny zestaw satelitarny z dekoderem wyposażonym w kartę-klucz (smartcard) (lub połączenie z siecią kablową), a w przyszłości również telewizor cyfrowy z obrazem 16x9. Zestawy kosztują 150-300 USD, najtańszy telewizor - ponad tysiąc dolarów. Do tego dochodzi abonament za pakiet kanałów kodowanych (w Wizji TV - 599 zł rocznie wraz z promocyjną dzierżawą zestawu) oraz opłaty za pay per view (za obejrzenie walki Tysona z Brunem trzeba było zapłacić operatorowi sieci 23 DM, zaś premierowy film z "kiosku" Canal Plus kosztuje 30-55 franków (bilet do kina - ok. 100 franków). Zdaniem tygodnika "The European", drożyzna telewizji cyfrowej może blokować jej rozwój. Odpowiedź na pytanie: czy telewizja cyfrowa wygra z analogową? - wydaje się jednoznaczna. Lepiej pytać, kiedy to nastąpi. Od uruchomienia pierwszej w Europie telewizji satelitarnej - brytyjskiej TV Sky - minęło 15 lat. Od debiutu pay TV - francuskiego Canal Plus - 14 lat. Przekaz cyfrowy ma dopiero dwa lata. Datę jego ostatecznego zwycięstwa wyznaczy żywotność użytkowanych dziś telewizorów. Najczęściej wymienia się rok 2010.



Takie "zapełnienie półek" musi jednak kosztować. Koszty przejścia na system cyfrowy (w Wielkiej Brytanii oszacowano je na 23 mld USD, czyli kwotę niemożliwą do wyłożenia przez jednego nadawcę) oraz antymonopolistyczne sugestie Komisji Europejskiej (mogące się przekształcić w nakaz), by w każdym kraju unii działały dwie platformy cyfrowe, zmusiły rywalizujących z sobą potentatów do wspólnych przedsięwzięć, o których jeszcze parę lat temu nikomu się nie śniło. W lipcu ubiegłego roku Canal Plus sprzedał Kirchowi swój udział (37,5 proc.) w niemieckim programie Premiere, kupując od niego 45 proc. akcji włoskiej Telepiu, w której udziały ma też Berlusconi. Premiere jest od tego czasu współwłasnością dwóch największych konkurentów na niemieckim rynku: Kircha i CLT-Ufa, podobnie jak kanał VOX, należący po połowie do CLT i kontrolowanego przez Murdocha News International. Grupa medialna Havas ma udziały zarówno w Canal Plus, jak i w stacji CLT-Ufa, będącej z kolei udziałowcem TPS - rywala Canal Plus na francuskim rynku telewizji cyfrowej. Granada, partner Ruperta Murdocha w BSkyB i jego cyfrowym GSkyB, jest zarazem współudziałowcem konkurencyjnej, kontrolowanej przez władze brytyjskie (za pośrednictwem British Satellite Broadcasting), platformy cyfrowej Ondigital.
Aby ratować swoją DF-1, spłukany do cna Kirch - który przed dwoma laty kupił za 3,4 mld DM wyłączne prawa do transmisji mistrzostw świata w piłce nożnej w 2002 i 2006 r. i zapłacił 10 mld DM hollywoodzkim wytwórniom za nie nakręcone jeszcze filmy i seriale - planuje zawrzeć sojusz strategiczny z Murdochem i saudyjskim księciem Alwaleedem bin Talamem, mogącym się stać za parę lat kolejną gwiazdą europejskiej "superligi" telewizyjnej. "W obliczu cyfrowej rewolucji żaden europejski gigant telewizyjny nie może się czuć bezpiecznie" - stwierdza "The European", wyjaśniając w ten sposób, dlaczego ci giganci dopuszczają do udziału w telewizyjnym interesie potężne instytucje finansowe (np. Midland Bank), narodowych operatorów telekomunikacyjnych (British Telecom, Deutsche Telekom czy hiszpańska Telefonica), inwestorów amerykańskich i japońskich, a nawet kompanie wodociągowe (La Lyonnnaise des Eaux) oraz inne fundusze publiczne. Niemiecki ekspert gospodarczy Roland Berger szacuje w "Der Spiegel", że w następstwie tych przekształceń zbankrutuje co najmniej połowa z czternastu nadających w RFN ogólnodostępnych stacji telewizyjnych.
W opałach znajdą się również telewizje publiczne małych państw, pozbawione kapitałowego wsparcia medialnych magnatów. Dlatego rząd w Budapeszcie podjął decyzję o prywatyzacji drugiego kanału telewizji publicznej, zagrożonego przez komercyjną Duna TV. Ubiegłoroczny zysk TVP SA, jednej z najbardziej zasobnych (dzięki podwójnemu zasilaniu - z reklam i z abonamentu) telewizji publicznych w środkowej Europie, wyniósł 30 mln USD, podczas gdy uruchomienie Polskiej Platformy Cyfrowej z satelity Eutelsat przez Canal Plus Polska i Polsat, przewidziane na 15 października, będzie kosztować 75 mln USD. Wydatki nadającej z Astry już od czerwca Wizji TV (należącej do amerykańskiej korporacji At Enter- tainment) ocenia się na 350 mln USD.
W polskich warunkach zbudowanie platformy cyfrowej bez kapitału zewnętrznego - co nie musi oznaczać: zagranicznego - nie wydaje się możliwe. Dlatego m.in. Canal Plus namawia do współinwestowania obracającą miliardami Telekomunikację Polską, polskiego udziałowca Eutelsatu. Nie wydaje się też możliwe stworzenie dojrzałego programowo pakietu cyfrowego bez udziału wciąż bardzo silnej telewizji publicznej, z którą rozmawia zarówno Wizja, jak i PPC. "Paradoksalnie, klucz jest w rękach TVP. W tym właśnie momencie może ona radykalnie przyspieszyć bądź spowolnić ten rozwój, podejmując takie lub inne decyzje w sprawie wyboru operatora satelitarnego lub ewentualnych aliansów programowych" - stwierdzono na łamach "TVSat Magazyn", najbardziej kompetentnego polskiego czasopisma zajmującego się telewizją satelitarną.
Perspektywa, że na jednej platformie połączą się wielcy rywale - TVP i Polsat - jest całkiem realna i zgodna z europejskimi tendencjami. Udziałowcami francuskiej cyfrówki TPS są publiczna Telewizja Francuska i konkurujące z nią kanały prywatne TF 1 i M 6. Na platformie cyfrowej pierwszego kanału niemieckiej telewizji publicznej ARD obecne są też komercyjne stacje N 3, Südwest i WDR. Kilka miesięcy trwały rozmowy między At Entertainment i Canal Plus w sprawie utworzenia wspólnej polskiej oferty cyfrowej (podawano już nawet jej nazwę: Canalwizja). Zakończyły się fiaskiem (partnerzy lojalnie odmawiają wyjaśnień na temat jego przyczyn), choć prezes Wizji TV Andrzej Muras uważa, że nic nie jest jeszcze przesądzone, gdyż - jego zdaniem - w Polsce raczej nie ma miejsca dla kilku platform. Kilkumiesięczny flirt zaowocował jednak współfinansowaniem budżetu "Pana Tadeusza", w którym po jednej trzeciej partycypują obie firmy. Gdyby nie cyfrowa rewolucja w przekazie telewizyjnym, chyba nie udałoby się zebrać odpowiedniej sumy potrzebnej na ekranizację najważniejszej lektury polskich szkół. Jerzy Sławomir Mac


Więcej możesz przeczytać w 36/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.