Narodowy groch z kapustą

Narodowy groch z kapustą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie zadali sobie wiele trudu autorzy tekstu "Narodowa Fikcja Inwestycyjna" ("Wprost", nr 39). (...) Podam jedynie kilka przykładów. "Firmy zarządzające funduszami zamiast przyciągać zachodni kapitał, szukają środków na płytkim polskim rynku" - piszą autorzy. Tymczasem NFI pozyskują środki przede wszystkim ze sprzedaży spółek wniesionych do programu. Wiele z nich sprzedano właśnie inwestorom zagranicznym. Fundusze pozyskują pieniądze od "zachodniego kapitału". Nie wiem, co to znaczy "płytki rynek". Niby dlaczego pozyskiwanie środków z rynku krajowego miałoby być naganne?
"Program NFI miał objąć firmy znajdujące się w dobrej kondycji, objął słabsze, zaś najlepsze (...) sprzedano, aby mieć środki na jakąkolwiek restrukturyzację". Niestety, półprawda. Do NFI wniesiono spółki słabe i dobre. Nie wszystkie dobre zostały sprzedane, sprzedawano też słabe. Nie wszystkie programy restrukturyzacyjne wymagają nakładów inwestycyjnych.
"Fundusze generowały też wysokie straty" - odnotowują autorzy, zestawiając przypadkowe liczby (a i to z błędem). To prawda, tyle że generowały także wysokie zyski. Straty zaś np. w 1996 r. wynikały z konieczności tworzenia rezerw i aktualizacji wartości spółek. "Czyszczenie" aktywów uzdrawiało finanse funduszy i spółek. Ostrożną politykę finansową funduszy chwalili inwestorzy i eksperci. "Zachodnie firmy zawiodły" - ciągną dalej temat autorzy - "w pierwszym półroczu aż 11 funduszy zanotowało straty". (...) Przecież główną przyczyną był spadek cen akcji spółek funduszy i tworzenie nowych rezerw. Wyniki spółek były pozytywne i na ogół lepsze niż w porównywalnym okresie poprzedniego roku!
Na koniec artykułu autorzy komentują: "Na razie powszechna prywatyzacja (...) okazała się niewypałem lub przynajmniej przedsięwzięciem przynoszącym wyłącznie straty. Ktoś będzie je musiał pokryć. Najpewniej podatnicy". Gdyby autorzy zdobyli się na minimalny wysiłek, formułując tak generalne oceny, sięgnęliby przynajmniej do statystyk. Te zaś nie przynoszą wstydu NFI. (...) Sięgając do statystyk, można się przekonać, ile zainwestowano w program, ile spółek wprowadzono na GPW, jakie typy restrukturyzacji zostały dokonane, ile spółek znalazło inwestora strategicznego itd. Do końca 1997 r. fundusze zainwestowały ok. 700 mln zł. (...)
Nie znaczy to jednak, że NFI nie mają problemów i że wszystko przebiega idealnie. Przecież fundusze działają na rynku, poddane są presji konkurencji, muszą uwzględniać najrozmaitsze okoliczności i pracują w nich tylko ludzie.
Pierwszy z nich to nadmiar celów i nadmierne oczekiwania. Wśród celów wymienię - uwłaszczenie obywateli, pomnażanie majątku funduszy (i dbałość o interesy akcjonariuszy funduszy), restrukturyzację i prywatyzację spółek, modernizację i nowe inwestycje. Obywatele i inwestorzy oczekiwali, że ceny akcji funduszy będą rosły; menedżerowie liczyli na szybki dopływ kapitału, zaś pracownicy na podwyżki i ochronę miejsc pracy. (...) Ten nadmiar słusznych celów oraz rozbudzone oczekiwania prowadziły do sprzeczności i konfliktów. Czasem do rozczarowania programem. Przykładowo niezbędna do poprawy efektywności spółek restrukturyzacja prowadziła niekiedy do redukcji zatrudnienia i konfliktów społecznych. Nie wzbudzało to zachwytu polityków i związków zawodowych. Fundusze stawiały zarządom wysokie wymagania. Nie zawsze się to podobało i było akceptowane. Firmy zarządzające musiały wyważać interesy akcjonariuszy funduszy i interesy spółek.
Program jest konstrukcyjnie bardzo skomplikowany. Dodatkowo na fundusze nałożono wiele ograniczeń inwestycyjnych i prawnych. (...) Program NFI był też pod wieloma względami nowatorski. Nawiasem mówiąc, twierdzenie autorów, iż program NFI powiela błędy prywatyzacji w Czechach, świadczy, jak niewiele na temat obu programów czytali.
(...) Jest natomiast prawdą, że notowania funduszy nawet przed spadkami notowań na GPW były relatywnie niskie, niższe niż przewidywali analitycy. Było to nieprzyjemne zaskoczenie. Dlaczego tak się stało, nie można jednoznacznie odpowiedzieć.
(...) Gdyby podsumować dorobek programu, to - mimo wielu problemów - jest on pozytywny. Kilka setek przedsiębiorstw przeszło trudną kurację restrukturyzacyjną. Wiele z nich znalazło inwestorów strategicznych. Wzmocniła się kapitałowo polska giełda. Rozwinął się rynek funduszy. Nastąpił transfer wiedzy. Wdrożono i utrzymano właściwe standardy. Nade wszystko trzeba jednak pamiętać, że program jeszcze trwa i że ma on długofalowy charakter.
(...) NFI nie mogły i nie chciały zastępować zarządów spółek, ani też nie były inwestorami branżowymi. Fundusze są też przejściowymi właścicielami spółek. Konsekwentnie, szybko i na dużą skalę realizowana prywatyzacja kapitałowa mogłaby być alternatywą dla programu NFI. Była to jednak tylko możliwość czysto teoretyczna. W latach 1993-1994 nie było przecież przyzwolenia politycznego i społecznego na zakrojoną na szeroką skalę prywatyzację kapitałową. Sama zaś prywatyzacja grzęzła w oskarżeniach. Jej tempo stale spadało. I można dziś spytać, jakie byłyby wyniki 500 zakwalifikowanych do programu spółek, gdyby pozostawione zostały same sobie. Nie istniał zatem wybór prywatyzacja kapitałowa czy program NFI. Ówczesna rzeczywista alternatywa to ślimacząca się prywatyzacja lub program NFI.




Więcej możesz przeczytać w 43/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.