Wojna o wodę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Następna wojna w Zatoce Perskiej wybuchnie nie z powodu ropy, lecz wody - stwierdził były sekretarz generalny ONZ Boutros Ghali po zakończeniu operacji "Pustynna burza"
W miejscu, gdzie dzięki wielkim rzekom narodziły się starożytne cywilizacje, dostęp do wody staje się coraz częściej przyczyną konfliktów. Irak i Syria z niepokojem obserwują przegradzanie przez Turcję gigantycznymi zaporami Tygrysu i Eufratu, dostarczających całemu regionowi wody. Ankara chce ją sprzedawać, licząc, że już niedługo wartkim strumieniem popłyną... hydrodolary.
Eksperci z ponad 50 krajów, działający na zlecenie ONZ, uznali niedostatek wody i ocieplenie klimatu za największe problemy nadchodzącego stulecia. Już teraz brak wody jest powodem niesnasek między narodami, a w ciągu dwudziestu lat jej światowe zużycie ma wzrosnąć o 40 proc. Co druga osoba nie będzie mieć dostępu do czystej wody, a prawie w 50 krajach będzie jej brakowało.
Na świecie co piąta osoba cierpi z pragnienia, a co drugiej wody nie starcza do celów sanitarnych. Większość zasobów jest zbyt słona, by nadawała się do użytku. Tylko 2,5 proc. stanowi woda słodka (z czego dwie trzecie to lód). Brak wody dotyczy zarówno krajów najbiedniejszych, jak i dyktujących tempo rewolucji technologiczno-cywilizacyjnej.
Projekty gospodarczo-społecznej inżynierii (na przykład zalania terenów w Turcji) nie umarły. Najbardziej szaleńczą próbą było usiłowanie przekształcenia przez sowieckich planistów pustynnej środkowej Azji w zagłębie bawełniane. Odwrócenie biegu Syr-darii i Amu-darii doprowadziło do ekologicznej katastrofy: zanikania Jeziora Aralskiego, wzrostu zasolenia gruntu oraz zachorowań mieszkańców na gruźlicę, choroby płuc i przewodu pokarmowego. Brzegów Amu-darii strzegą strażnicy, aby zdesperowani rolnicy nie przekopywali kanałów wysysających wodę z rzeki.
Spory o wodę są jedną z najważniejszych przeszkód w procesie pokojowym na Bliskim Wschodzie. W tym regionie na mieszkańca przypada najmniejsza ilość wody na świecie. W dodatku obszar ten dotknęła najcięższa od 60 lat susza. Przeciętny Palestyńczyk ma do dyspozycji 50 razy mniej wody niż Amerykanin. Rolnictwo w Izraelu jest istotną dziedziną gospodarki (samowystarczalność to kwestia bezpieczeństwa kraju otoczonego przez wrogich sąsiadów), niemniej jednak z powodu suszy farmerom o połowę ograniczono dostawy wody. Izrael może być zmuszony do jej zakupów w Turcji, ale będzie to bardzo kosztowne.
Jezioro Tyberiadzkie (Galilejskie), przez które przepływa Jordan, jest kością niezgody między Izraelem, Palestyńczykami, Jordanią i Syrią. Jedna trzecia wody zużywanej przez Izraelczyków pochodzi ze wzgórz Golan, zdobytych na Syrii w 1967 r. Oddanie ich oznaczałoby powrót Syrii na wschodni brzeg jeziora, a dla Izraela - niebezpieczeństwo utraty źródeł wody. Hasło "ziemia za pokój" jakoś nie obejmuje terytoriów z rzekami i źródłami podziemnymi. Palestyńczycy żądają, by Izrael ograniczył uprawy cytrusów i ryżu, które muszą być intensywnie nawadniane.
W Afryce - według ONZ-owskiej agendy do spraw rozwoju (UNDP) - kontrola nad źródłami może się stać głównym powodem wojen. Dotyczy to zwłaszcza dużych basenów, jak Nil, Niger, i Zambezi. Nad Nilem liczba mieszkańców Egiptu, Sudanu i Etiopii ma wzrosnąć ponaddwukrotnie w ciągu pół wieku (ze 150 mln osób do 340 mln). Rzeka Cuito jest przyczyną nieporozumień między Botswaną, Namibią i Angolą. Lecz i w Europie, nie nękanej specjalnie przez susze i nie zagrożonej eksplozją demograficzną, dostęp do wody już dziś wywołuje napięcia. Za zatrucie Cisy Rumunia była krytykowana przez państwa całego regionu. Węgrzy zarzucają Słowacji, że po ujęciu Dunaju w betonowe koryto w okolicach GabcŠikova-Nagymaros naruszona została równowaga hydrologiczna, co powoduje wysychanie roślinności wzdłuż rzeki.
Problemy te nie ominą także Polski. Należymy do państw, w których zasoby wody pitnej są najniższe na kontynencie. Prof. Zdzisław Kaczmarek z Zakładu Hydrologii Instytutu Geofizyki Polskiej Akademii Nauk zwraca uwagę na to, że w ostatnich dziesięciu latach zanieczyszczenie wód powierzchniowych w naszym kraju znacząco zmalało. Urealnienie cen zmusiło do oszczędzania zarówno odbiorców indywidualnych, jak i przedsiębiorstwa. Dalsza poprawa jakości wody zależy od budowy nowoczesnych oczyszczalni, na co nas na razie nie stać. Zbiorników retencyjnych mamy trzy razy mniej niż inne kraje o zbliżonych warunkach hydrologicznych. W związku z rozwojem ekonomicznym czeka nas wzrost zużycia wody. Można się też spodziewać napięć w stosunkach z sąsiadami - wystarczy wspomnieć próby obwiniania państw graniczących z Polską za powódź stulecia z 1997 r.
Rocznie w formie opadów na ziemię wraca 113 mld m3 wody. Ta ilość wystarczyłaby do zaspokojenia wszystkich potrzeb, lecz opady rozłożone są nierównomiernie, a możliwości zagospodarowania ich zależą od zapotrzebowania, zamożności i rozwoju krajów. Ogromną część lądów zajmują pustynie lub półpustynie, które stale się powiększają. Jedną trzecią Afryki regularnie nawiedzają susze, występujące nawet w Europie (lokalnie w Wielkiej Brytanii zakazuje się wtedy używania wody do celów gospodarczych). W USA zbyt szybka eksploatacja wód gruntowych doprowadziła do upadku wielu gospodarstw kalifornijskich i teksaskich. Kraje europejskie przepompowują nadmiar wód z rzek do podziemnych warstw wodonośnych.
Największe braki wody występują w Trzecim Świecie, co spowodowane jest między innymi niewłaściwą gospodarką zasobami. Zdaniem ekspertów, obecny stan technologii umożliwia zmniejszenie marnotrawstwa aż o 90 proc., lecz nawet najbogatsi ociągają się z konkretnymi działaniami. Kraje powinny podpisywać umowy o dzieleniu się wodą, tak jak Indie i Bangladesz w sprawie Gangesu w 1998 r. Jednak i między tymi państwami animozje nie ustały. Bangladesz skarży się, że Indie magazynują wodę, by Kalkuta była dostępna dla żeglugi w lecie, podczas gdy południowo-zachodnia część Bangladeszu zamienia się w pustynię.
Rolnictwo zużywa 70 proc. słodkiej wody. Aby w Afryce czy Chinach wyprodukować tonę pszenicy, potrzeba tysiąca ton wody. Organizacja World Water Council alarmuje, że w ciągu dwudziestu lat na produkcję żywności trzeba będzie przeznaczyć o jedną piątą wody więcej niż mamy do dyspozycji. Skąd ją czerpać? Większość rządów sięga po zasoby podziemne. Nadmierna ich eksploatacja tylko pogłębia problemy Trzeciego Świata. W Bangkoku, Meksyku czy Wenecji spowodowała zapadanie się gruntu.
Rozwiązaniem może być odsalanie wody morskiej, ale jest to kosztowne i w wyniku tego procesu powstają góry soli. Santorini nie ma innego wyjścia, chcąc się utrzymywać z turystyki. Katar może sobie pozwolić na to dzięki zyskom z eksportu ropy naftowej. W latach 80., wykorzystując naftowy boom, Libia skierowała wody podziemne z Sahary do miast na wybrzeżu. O podobnych rozwiązaniach mogą tylko pomarzyć mieszkańcy wieżowców w krymskim Symferopolu, gdzie bieżąca woda pojawia się coraz rzadziej.
A może zamiast walczyć o wodę należałoby podjąć współpracę? Dorzecza należą do wielu krajów, co powinno zachęcać do współdziałania. Potrzebne są nie tylko międzynarodowe porozumienia, ale też - tam, gdzie to możliwe - wprowadzenie prywatnego zarządzania zasobami. Tym bardziej że - jak obliczyli eksperci przed tegorocznym szczytem wodnym w Hadze - rocznie na infrastrukturę powinno być przeznaczanych 180 mld USD więcej. Jeżeli woda jest towarem deficytowym, powinna mieć swoją cenę. Nie można jej marnotrawić, realizując takie księżycowe pomysły, jak odwracanie biegu rzek w środkowej Azji.

Więcej możesz przeczytać w 35/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.