Folwark Tudjmana

Dodano:   /  Zmieniono: 
Co piąty Chorwat jest bezrobotny, a co czwarty otrzymuje rentę nie dającą szans na przeżycie
W rozmowach z Chorwatami słowo "złodziejstwo" powtarza się z zatrważającą częstotliwością. Wygląda na to, że arogancji i rozpasania władzy ma już dosyć samo otoczenie prezydenta Tudjmana. Wielu jego współpracowników, myśląc o przyszłorocznych wyborach, przygotowuje się - już po raz drugi w tym dziesięcioleciu - do zmiany poglądów politycznych.

Władza robi co może, żeby swym dobrobytem kłuć w oczy. Przed ministerstwami i gmachami administracji publicznej stoją samochody prosto z fabryki, głównie audi i mercedesy. Tymczasem 100 tys. pracowników administracji terenowej już od ponad roku nie dostaje pensji, co piąty Chorwat jest bezrobotny, a co czwarty otrzymuje rentę nie dającą nawet szans na przeżycie.
W kawiarniach Zagrzebia łatwo spotkać profesorów uniwersytetu. Spędzają całe dnie nad książkami przy szklance wody mineralnej, bo przynajmniej jest jasno i ciepło. We własnych domach często zmuszeni są wyłączyć na zimę światło (prąd kosztuje dwa razy więcej niż latem) i ogrzewanie. Ale i kawiarnie bankrutują, podobnie jak inne przedsiębiorstwa. Podatek VAT w wysokości 22 proc. ściągany jest bezwzględnie od każdej wystawionej faktury, przy czym fiskusa nie interesuje, czy została ona zapłacona.
W 1990 r. gwałtownie zmniejszył się PKB i od tego czasu nie przekroczył 70 proc. ówczesnego poziomu. Przyczyna tkwi oczywiście w zniszczeniach wojennych, ale również w upartym przedkładaniu względów ideologicznych nad ekonomiczny pragmatyzm. Chorwackie produkty cieszyły się dobrą opinią w byłej Jugosławii, ale na rynkach europejskich nie mają szans. Tymczasem ekipa Franjo Tudjmana nie chce słyszeć o udrożnieniu dawnych kanałów eksportowych do Serbii i Czarnogóry. Efekt jest taki, że Chorwacja praktycznie nie eksportuje, a co za tym idzie - nie ma wpływów dewizowych.
Tymczasem zobowiązania państwa są ogromne. Odbudowa ze zniszczeń wojennych Sławonii i Krainy obciąża bud- żet centralny, podobnie jak utrzymanie dwustu tysięcy uchodźców, od lat mieszkających na koszt państwa w hotelach i pensjonatach Dalmacji. O powrocie nie chcą w ogóle słyszeć, nawet jeśli państwo odbudowało i wyposażyło ich domy, bo wiedzą, że nie będą się mieli z czego utrzymać. Ziemie pełne są min, więc o uprawie roli nie ma co marzyć, a fabryki nadal leżą w gruzach.
Doliczyć do tego trzeba drenowanie funduszy państwa przez elitę władzy, czyli przez działaczy Chorwackiej Unii Demokratycznej (HDZ). Prywatyzacja nie przyniosła spodziewanych rezultatów ze względu na ingerencję polityki - HDZ wskazywała nabywcę państwowego przedsiębiorstwa. Zazwyczaj nie miał on ani grosza, ale banki zmuszano do udzielania mu kredytów. Miały być spłacone z części dochodów. Nabywcy z HDZ na kierowaniu przedsiębiorstwami zupełnie się jednak nie znali, fabryki nie przynosiły dochodów, kredyty nie były spłacane, a państwo traciło podatki. Jedynym efektem owej "prywatyzacji" było gwałtowne wzbogacenie się nowych właścicieli i masowe zwolnienia pracowników, którzy przechodzili na garnuszek budżetu.
Mistrzem w takich operacjach okazał się Miroslav Kutle, z pochodzenia Hercegowińczyk mieszkający w Splicie, obecnie jeden z najbogatszych ludzi na Bałkanach, któremu z poręki HDZ udało się przejąć, a następnie położyć na łopatki sporą liczbę przedsiębiorstw, w tym jeden z najlepiej do niedawna prosperujących banków - Dubrovacka Banka - i prestiżową gazetę "Slobodna Dalmacja".
Fakt, że Kutle jest Hercegowińczykiem, nie jest bez znaczenia, ponieważ Chorwaci są przekonani, że w Zagrzebiu rządzi hercegowińska mafia, która załatwiła zniesienie ceł na chorwacki eksport do Hercegowiny i korzysta z tego, "transportując" ogromne ilości towarów, które następnie trafiają do Serbii i Macedonii, oczywiście po wyższych cenach. Ostatnio na murach Zagrzebia pojawiły się szydercze napisy: "Oddajcie nam Serbów, a weźcie sobie Hercegowińczyków".
Niezadowolenie rośnie we wszystkich warstwach społeczeństwa. Wielu członków elity władzy, przewidując, że w przyszłorocznych wyborach do parlamentu HDZ może ponieść dotkliwą porażkę, podejmuje "prywatne" kontakty z opozycją, by zagwarantować sobie miejsce w przyszłych układach. Nic więc dziwnego, że w tej sytuacji prezydent i lider HDZ, Franjo Tudjman, zwrócił się z publicznym apelem do papieża, aby pomógł mu znaleźć za granicą pieniądze. Choć papież przychylił się do jego prośby i zaapelował o pomoc dla Chorwacji, nie będzie łatwo ją uzyskać. Wspólnota międzynarodowa podejrzliwie patrzy na poczynania "dziwnego prezydenta". Tudjman był wszak w czasach Tity członkiem elity władzy, podniesionym w szybkim tempie do rangi generała, choć pola walki nie widział nawet z daleka, będąc z zawodu szefem wojskowego archiwum historycznego. Ale to nie przeszłość Tudjmana będzie największą przeszkodą w uzyskaniu liczącej się międzynarodowej pomocy. Jak powiedziała 30 sierpnia w Zagrzebiu Madeleine Albright, zastrzeżenia wspólnoty międzynarodowej dotyczą przede wszystkim jaskrawego naruszania demokracji w Chorwacji i jej polityki narodowościowej, zwłaszcza w odniesieniu do tzw. powracających Serbów. Jako przykład nie- demokratycznych działań podaje się zawładnięcie przez HDZ najważniejszymi mediami. Publiczna telewizja jest praktycznie tubą partii Tudjmana i opozycja nie ma do niej dostępu. Podobnie rzecz ma się z agencją prasową Hina i wszystkimi większymi gazetami.
Bardziej skomplikowana jest sprawa powrotów. Oficjalne źródła utrzymują, że Serbowie zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów nie przez Chorwatów, lecz przez Milo?sevicia, że nie było ich 300 tys. - jak podają serbskie władze - lecz zaledwie 100-150 tys. i że wszyscy już powrócili. W rzeczywistości powróciło nie więcej niż 40 tys. Serbów, przy czym większość z nich żyje w opłakanych warunkach. Gwoli prawdy trzeba dodać, że nie jest to wina antyserbskiej polityki Zagrzebia, ale fatalnej sytuacji gospodarczej na terenach zniszczonych działaniami wojennymi w latach 1991-1992. Nic więc dziwnego, że większość wracających zamiast do swoich odbudowanych domostw jedzie do Zagrzebia, który pęka w szwach, bo liczba ludności w ciągu kilku lat zwiększyła się z 700 tys. do ponad miliona. 

Więcej możesz przeczytać w 43/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.